Antonio z więzienia, Hamlet nastolatek

13. Festiwal Szekspirowski w Gdańsku

Pierwsze spektakle XIII Międzynarodowego Festiwalu Szekspirowskiego świetnie pokazują, w jak różny sposób - często daleki od zamysłu stratfordczyka - można wystawić teksty tego dramaturga. Jednak zarówno "Kupiec wenecki" z Anglii, jak i francuski "Hamlet" nie do końca wykorzystują ciekawe pomysły wyjściowe

Anglicy z Watermill Theatre postanowili komedię "Kupiec wenecki" zagrać poważniej i ostrzej, niż to zwykle ma miejsce, uwypuklając okrucieństwo i antysemickie stereotypy obecne w tej sztuce. Pewnie dlatego reżyser Edward Hall zdecydował się osadzić akcję w męskim więzieniu. Na scenie widzimy zatem imponującą scenografię, przedstawiającą dwupoziomowe cele. Szkoda tylko, że zostały one "ograne" w ciągu pierwszych kilkunastu minut "Kupca weneckiego" i przez resztę spektaklu powracają te same chwyty. Artyści wykorzystali także w przedstawieniu chwyt "teatru w teatrze"; jak ma się domyślić widz - sztukę Szekspira przygotowują więźniowie. Siłą rzeczy wszystkie role, także żeńskie, grają mężczyźni, co wzbogaca adaptację o jednoznaczne motywy homoseksualne.

Budując swoje przedstawienie reżyser pełnymi garściami korzystał z popkulturowych kodów, z oklepanymi schematami filmowymi na czele. I tak więzienie przypomina bardziej - mimo prób zbudowania ponurego nastroju - przybytek z "Jailhouse Rock", scena sądu nad Antoniem to dosłowna kalka ze starych amerykańskich dramatów sądowych. To wszystko, w połączeniu z dość tradycyjną grą aktorską i ruchem scenicznym, znacznie osłabia pierwotny zamysł twórców, by wyciągnąć na wierzch drapieżność i okrucieństwo tkwiące w "Kupcu".

Na intrygującym pomyśle zbudowana została koncepcja monodramu "Hamlet, albo koniec dzieciństwa" francuskiej grupy Naxos. Tytułowy bohater jest tu współczesnym nastolatkiem z rozbitej rodziny. Matka (słychać tylko jej głos zza drzwi) wywołuje chłopca z jego pokoju do salonu, aby zjadł posiłek z nią i jej nowym mężem. Zbuntowany nastolatek kanalizuje swoją frustrację, złość i potrzebę miłości odgrywając obszerne fragmenty dramatu Szekspira.

I tu waśnie zaczyna się problem: kolejnymi bohaterami "Hamleta" stają się zabawki chłopca. Jednak trudno poważnie potraktować Horcaja - pluszowego misia, czy Gertrudę - poduszkę. Autorom przedstawienia nie udało się stworzyć ani ciekawego dramatu społecznego (wątek rozbitej rodziny był za mało na to rozbudowany), ani interesującej adaptacji "Hamleta". Więcej nawet; w inscenizacji wyreżyserowanej przez Neda Grujica znika zupełnie siła tego doskonałego tekstu. Szkoda; szczególnie że występujący na scenie Thomas Marceul zaprezentował naprawdę niezłe umiejętności aktorskie.

Mirosław Baran
Gazeta Wyborcza Trójmiasto
4 sierpnia 2009

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia