Antyczne śpiewy w Łodzi

"Śpiewy Eurypidesa" - reż. Tomasz Rodowicz - Stowarzyszenie Teatralne Chorea

Za niespełna 3 miesiące w Łodzi odbędzie się pierwsza edycja nowego festiwalu teatralnego "RETRO/PER/SPEKTYWY: Chorea Festiwal Teatralny", który potrwa od 13 do 21 sierpnia 2010 r. Organizatorzy, czyli Stowarzyszenie Teatralne Chorea i Fabryka Sztuki w Łodzi zapraszają na imprezy towarzyszące zapowiadające Festiwal - jedną z nich będzie spektakl "IF" Pawła Passiniego, która można obejrzeć już za tydzień

Widzowie mają za sobą pierwsze związane z Festiwalem przedstawienie - „Śpiewy Eurypidesa” w reżyserii Tomasza Rodowicza.

Stowarzyszenie Teatralne Chorea powstało z połączenia dwóch grup działających w Ośrodku „Gardzienice”: Orkiestry Antycznej Tomasza Rodowicza i Macieja Rychłego oraz zespołu Tańców Labiryntu Doroty Porowskiej i Elżbiety Rojek. W estetyce spektakli Chorei wyraźnie widać wpływy obu tych grup, których członkowie - jak sami deklarują - starają się odnaleźć połączenie między kulturą antyczną i współczesnością. „Śpiewy Eurypidesa” Tomasza Rodowicza to kilkadziesiąt minut wciągającego ruchowo-pantomimicznego pokazu wzbogaconego o śpiewane bez chwili wytchnienia pieśni, które (obok granej na żywo muzyki) stanowią największą siłę przedstawienia. Jednak zdecydowanie nie jest to spektakl afabularny, opowiada on historię, w której można się dopatrzyć poetyckiej opowieści o ludzkim życiu - od narodzin aż do śmierci, do momentu, w którym ciało spocznie w ziemi. Bohaterkami są kobiety-bachantki, co odsyła nas do utworu będącego inspiracją spektaklu - „Bachantek” Eurypidesa. W śpiewach aktorów Teatru Chorea wyraźnie pobrzmiewają oskarżenia Penteusza, władcy Teb, który wydał walkę nowemu kultowi religijnemu uważając boga Dionizosa za oszusta zagrażającego porządkowi państwa, wprowadzającego chaos i zamęt wszędzie tam, gdzie się pojawia. Jednak nie jest to jedyny wątek przewijający się w przedstawieniu, którego niezwykle plastyczna forma sprawia, że jest ono wieloznaczne, prowokuje do różnych interpretacji, skłania do poszukiwań.

Śpiewający aktorzy tkwią w bezruchu. Dopiero pojawienie się starszego, nagiego mężczyzny wytrąca ich z uśpienia, sprawia, że muszą zareagować. Mężczyzna jednemu z bohaterów wskakuje na ręce, drugiemu kładzie się u stóp przy okazji zmuszając także kobiety do zmiany przyjętej wcześniej pozy. W kierującym ruchami postaci mężczyźnie możemy się dopatrzyć boga, który jest w stanie zmusić każdą z istot do zmiany postępowania. Śpiewane na głosy pieśni (starogreckie zaśpiewy zderzone z śpiewanymi po polsku fragmentami w tłumaczeniu Jerzego Łanowskiego) nie milkną ani na chwilę, a bohaterowie tworzą różne konfiguracje sprawiając, że przepływające przed naszymi oczami obrazy charakteryzuje niezwykła dynamika. Cztery pary, czyli wiszące do góry nogami kobiety z głowami opartymi o ramiona mężczyzn, przylegające placami do ściany są tak samo interesującym widokiem, jak trzy trójki śpiewających bohaterów poruszające się na różne sposoby, tworzące małe gromady, reprezentujące odmienny sposób widzenia świata. Oddanie przez taniec i ruch relacji panujących między bohaterami nie jest sprawą prostą, jednak aktorzy czują się w tej konwencji doskonale. W pamięć zapada ostatnia scena spektaklu - niebezpieczne, upojone nastrojem, pogrążone w ekstazie kapłanki Dionizosa tańcząc swój rozpasany taniec bawią się mężczyzną, zrywają z niego ubranie, wyrywają go sobie nawzajem przerzucając bohatera z rąk do rąk, odbierając mu siły i godność. Zmęczona ofiara bachantek pada bez ruchu, po czym jej ciało pokrywa spadająca z góry, sypiąca się na bohatera ziemia. Przedstawienie, które rozpoczęło się od sceny powoływania do życia, wprawiania istot w ruch, kończy się złożeniem bohatera w ziemi tworząc opowieść o ludzkim życiu, którego kres może nastąpić w każdej chwili.

Chorea to starogrecki taniec wykonywany w kole, z towarzyszeniem śpiewu. Wybranie takiej  nazwy zobowiązuje, jednak aktorzy Chorei potrafią porwać widza w mistyczny trans, uwieść go ruchem i śpiewem, zauroczyć plastyką obrazów, które tworzone są nie tylko przez samych wykonawców, ale także przez ciekawe projekcje wideo. Każdy gest w spektaklu jest nośnikiem określonej emocji, której odczytanie nie sprawia widzowi problemu. Jasność intencji nie jest równoznaczna z pogodzeniem się z postępowaniem bohaterów, którzy czasami biernie poddają się biegowi zdarzeń, innym razem wykazują niezwykłą aktywność. Ich zachowania bliskie są naszej codzienności, choć są zapisem świata sprzed tysięcy lat. Trudno o lepszy sposób zobrazowania ciągłości naszej kultury.

Olga Ptak
Dziennik Teatralny Łódź
22 maja 2010

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia