Antyk w przyspieszeniu
"Kosmos" - Ośrodek Praktyk Teatralnych GardzieniceJeżeli ktoś jeszcze nie wiedział, że Włodzimierz Staniewski i jego zespół we własny sposób odczytują antyk, mógł się o tym przekonać, oglądając "Kosmos"
Gardzienicki antyk daleko odbiega od szkolnych klisz. To pełne dzikiej energii pieśni na podstawie zachowanych fragmentów starożytnych zapisów, precyzyjny język gestów skopiowanych z rzeźb i malarstwa, ale wpisanych w pełną emocji choreografię. Staniewski nie stara się objaśniać antyku, ale pokazuje go jako zjawisko tajemnicze, obce, ciemne, choć pociągające. Szuka w archaicznej ludowej kulturze - i w kulturze współczesnej - spoiwa dla antycznych tekstów i pieśni.
W Gardzienicach praca nad spektaklem nie kończy się na premierze; kolejne wersje mogą się znacznie od siebie różnić. W Krakowie oglądaliśmy więc całkiem nowe "Metamorfozy" i nieco mniej nową "Ifigenię w A...", a także przygotowaną przez uczniów Gardzienic króciutką "Odyseję".
"Metamorfozom" metamorfoza nie posłużyła. Grany od 12 lat "esej teatralny" stracił charakter eseju, stając się przeglądem pieśni antycznej. Pieśni śpiewane były świetnie, tańce wykonane energetycznie, ale cały spektakl przypominał puszczony z przyspieszeniem wideoklip.
Kiedyś "Metamorfozy" rozpoczynały się prezentacją źródeł (zapisów nutowych i ikonografii), aktorzy objaśniali i pokazywali, na ile sposobów można interpretować antyczną muzykę, jak wplatają zatrzymane gesty w tkankę spektaklu, jak tworzą - odtwarzają starożytny język ciała, łącząc go ze współczesnymi technikami scenicznymi.
W obecnej wersji ta część wypadła, z dużą szkodą dla przedstawienia. Z tematu przełomu kultur i religii pozostał plakatowy obraz Mariusza Gołaja szamoczącego się z wielkim palem - raz fallicznym (Dionizos), raz noszonym na ramionach jak krzyż (Chrystus). W dawnych "Metamorfozach" komizm i groteska organicznie współistniały z powagą - ta wersja jest już wyłącznie komiczna. Nawet piękne i poruszające tańce bachantek wirujących do wtóru pieśni "E o Bakhai" straciły charakter, stały się tylko popisowym numerem, jednym z wielu tworzących "the best of Gardzienice".
Zmiany natomiast przysłużyły się "Ifigenii w A...". Dwa lata temu "Ifigenia" pokazywana była w Starym Teatrze w ramach re-wizji/antyk. Muzyka Zygmunta Koniecznego, choć rozpisana tylko na głosy, bębny i fortepian, zdominowała wówczas spektakl. Teraz "Ifigenię" zagrano z towarzyszeniem 30-osobowej orkiestry pod dyrekcją Mikołaja Blajdy. I, o dziwo, muzyka grana przez orkiestrę przestała być osobnym tematem, dodatkiem. Stała się organiczną tkanką spektaklu, jego oddechem, wewnętrznym rytmem.
"Ifigenia", na podstawie tragedii Eurypidesa, łączy odległe inspiracje - grecki tekst i rekonstruowany język gestów, japońskie kostiumy i techniki sceniczne, afrykańskie bębny, muzykę Koniecznego, w której powracają echa "Nocy listopadowej" Wyspiańskiego i Wajdy (i ich wersje antyku). W tym tyglu mieszają się jeszcze języki - polski, starogrecki i angielski, śpiew, taniec, tragedia i komizm.
Historia ofiarowania Ifigenii jest pełna okrucieństwa, które powoli wyłania się spod muzyczno-ruchowej tkanki spektaklu. I przechylenie w stronę groteski tu nie przeszkadza, przeciwnie. Ostrzący z rozmachem noże Agamemnon (Mariusz Gołaj), kaleka Ifigenia (Karolina Cicha), narcystycznie lamentująca Klitemnestra (Joanna Holcgreber) to prawdziwi bohaterowie tragedii, do której Staniewski i jego zespół docierają pokrętnymi i, wydawałoby się, dziwnymi drogami.
Ośrodek Praktyk Teatralnych "Gardzienice". "Kosmos". Pokazy w ramach Festiwalu Conrada 5 i 6 listopada 2009