Apokalipsa to my sami

"Apokalipsa. Skrócona..." - reż. Agata Duda-Gracz - Teatr im. S. Jaracza w Łodzi

"Apokalipsa. Skrócona historia maszerowania" Agaty Dudy-Gracz w łódzkim Teatrze im. Jaracza to opowieść o tym, jak bardzo kaleka i zdeformowana jest nasza rzeczywistość, w której żyją tylko freaki i wykolejeńcy

Wchodzimy jak do kościoła, bo zamiast krzeseł postawiono dla widzów drewniane ławy. Są wyłożone artykułami z codziennych gazet, newsami, tandetnymi poradami, sensacyjnymi ludzkimi historiami. Spektakl otwiera hipnotyzująca scena - oto w półmroku, z równi pochyłej, w jaką układa się kształt sceny, schodzi ubrany w czarne skórzane spodnie i krótkie, krwiście czerwone futro demoniczny stwórca (nie sposób oderwać oczu od świetnego Cezarego Studniaka), a z nim jego świta jaskrawych dziwolągów, tandetnie ubranych odmieńców w nazbyt ostrych makijażach. Demon po aramejsku śpiewa (do znakomitej muzyki Jakuba Ostaszewskiego) tekst średniowiecznego, heretyckiego apokryfu "Zapytania Jana Apostoła na uczcie tajemnej Królestwa Niebieskiego o porządku tego świata". To właśnie ten niespełna dwustronicowy tekst był inspiracją do powstania spektaklu - paraboli o fantazjach szatana i jego dzieciach - pysznych próżniakach, za którymi podąża krok w krok, śmieje się z nich za rogiem, stawia kieliszki z wódką, wkłada do rąk nóż, klepie po ramieniu, kiedy zdradzają i kłamią, wisi z ich dziećmi na trzepaku, sypie piachem na ich trumnę.

Do tej pory Duda-Gracz chowała się za Szekspirem, Genetem czy Gogolem i przepuszczała ich teksty przez własną plastyczną wyobraźnię, osobiste doświadczenia, odkrywała ich inne oblicza, wkładała w nowe konteksty. W przypadku "Apokalipsy..." (podobnie jak zrealizowanego w Krakowie "Ojca") reżyserka sama napisała dialogi, które, jak podkreśla, w dużej części były modyfikowane podczas prób. Cytowany apokryf jest zatem jedynie asumptem do dyskusji o człowieku, jego fobiach, obsesjach. Spektakl układa się w kolaż krótkich scenek, których wspólnych mianownikiem są chore międzyludzkie relacje. Reżyserka podgląda zdrady, kłótnie, błogie dzieciństwo i samotną starość, wyniszczające pijaństwo i równie wyniszczające macierzyństwo. Ilustruje nasze małe bagno, w którym codziennie się babrzemy.

Scenki z życia wzięte Duda-Gracz obkłada w kolorowy kiczowaty papier, bawiąc się w skojarzenia, tworząc na scenie obrazy podszyte grozą, ironią, ale przede wszystkim goryczą. Znakomita groteskowa scena, w której trzy siostry (Milena Lisiecka, Iwona Dróżdż-Rybińska, Izabela Noszczyk), wisząc w powietrzu nad trumną zmarłej matki, spierają się o zapach kwiatów - na przemian bawi i wzrusza. Drażniąca jest kłótnia homoseksualistów o to, czy adoptować dziecko, szokuje brutalność epizodu, w którym dwóch małolatów bez powodu kopie, bije pasem i okłada pałkami bezbronnego, absurdalna jest para kochanków, którzy nie mogą się zdecydować, jaki zapach płynu do prania wybrać, nużące stają się wyznania dwóch alkoholiczek nawołujących do miłości bliźniego i mówienia prawdy, wzrusza umierający w szpitalu staruszek.

Można zarzucić Dudzie-Gracz, że problemy jej bohaterów rażą oczywistością i banałem, że przegrywają ze scenicznymi efektami. Reżyserka bombarduje nas przecież dziesiątkami inscenizacyjnych pomysłów - od popisów kaskaderskich, ruchomej widowni, po zdjęcia gołych kobiet, które zastępują ciała aktorek. Owszem, plastyka spektaklu przytłacza słowa, tym razem jednak tej koncepcji można bronić. Spektakl Dudy-Gracz i jej aktorskiej drużyny (wszystkim należą się brawa)układa się bowiem w opowieść o złu i winie. Tu wszyscy są potępieni, połamani, kalecy, brzydcy. W tym świecie nie ma jaśniejszych stron życia, nie ma nadziei, miłość zazdrości i szuka poklasku, słowa znaczą niewiele. A apokalipsa to my sami - zdaje się mówić reżyserka.

Agnieszka Michalak
Dziennik Gazeta Prawna - dodatek Kultura
28 maja 2011

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia