Artysta w służbie...
Spacer z KulturąJak to jest, że jeden artysta zawsze wie po której stanąć stronie, a inny wchodzi w wątpliwe moralnie mariaże z władzą, która przyjmuje autorytarne oblicze? Jak to jest, że jeden artysta w takim kraju staje po stronie opozycji demokratycznej, a inny zostaje na przykład TW?
- Więc tak: PiS 36,8. Koalicja Obywatelska 31,6. Trzecia Droga 13. Lewica 8,6. Konfederacja 6,2 – 15 października 2023 r. Andrzej Seweryn przerwał spektakl Radia Nowy Świat "NieDochodzenie" według Igora Brejdyganta w warszawskim Och! Teatrze. Nikt nie miał wtedy wątpliwości, że stało się coś tak ważnego, że nie powinno czekać na zakończenie spektaklu.
W Szczecinie, podczas II Szczecińskiego Festiwalu Bonhoeffera, Andrzej Seweryn po zagraniu spektaklu „Lear" na Scenie Szekspirowskiej Teatru Polskiego wyszedł do ukłonów z flagą Ukrainy. Aktor nigdy nie ukrywał swoich poglądów i dzisiaj wyraźnie staje po stronie naszych wschodnich sąsiadów. Zaangażował się również w realną pomoc osobom przybyłym z dotkniętej wojną Ukrainy.
Kilkanaście dni temu oglądałam ze studentami dokument o „Dziadach" Dejmka, które w marcu 1968 roku władza kazała zdjąć z repertuaru Teatru Narodowego w Warszawie. W reportażu wypowiada się Andrzej Seweryn, który wtedy jako student protestował przeciwko tej decyzji i został zatrzymany przez milicję.
Zaczęłam zastanawiać się, jak to się dzieje, że są tacy artyści, którzy tak mają ustawiony kompas moralny, że zawsze stają po właściwej stronie. Jaka władza by nie rządziła, oni zawsze wiedzą, która strona jest właściwa.
W czasie stanu wojennego byli artyści, którzy bojkotowali reżimowe radio i telewizję. Nie mieli wątpliwości, że nie należy się tam pokazywać, choćby to miało zawarzyć na ich karierze. A jednocześnie byli tacy, którzy z lubością się tam pokazywali. Nie przeszkadzały im czołgi na ulicach, internowani znajomi czy sam stan wojenny, który już z samej nazwy był czymś okropnym. Dla niektórych to była wielka szansa, bo nie dostaliby żadnej roli w Teatrze Telewizji, gdyby wszyscy bojkotujący nadal grali. Kwestia talentu.
Inni mieli talent i sławę, więc mogli sobie pozwolić na bojkot, a jednak tego nie zrobili. Pamiętam, jak jedna znana aktorka starszego pokolenia tłumaczyła w wywiadzie, że przecież ona tylko czytała poezję Mickiewicza i Słowackiego w radiu, nic złego nie robiła. Wspierała męża, który należał do PZPR i z przekonania nie bojkotował. Pani naprawdę nie rozumiała, że wtedy był taki czas, że poezję wieszczów czytało się w kościołach i prywatnych domach, a nie w radiu? A do tego jeszcze wspierała męża, jakby nie miała własnego zdania i własnych poglądów. Naprawdę nie miała poczucia, że dzieje się zło, a ona to zło wspiera? Przykład bojkotujących kolegów nie dawał do myślenia?
Jeszcze potrafię zrozumieć takich artystów, którzy z przekonania wspierają systemy niedemokratyczne, bo widzą w nich coś, co budzi ich zachwyt. Janusz Kłosiński (znany z seriali „Czterdziestolatek" czy „Janosik") zawsze powtarzał, że miał takie, a nie inne poglądy, więc stawał po stronie władzy komunistycznej. Co prawda poniósł przykre konsekwencje, bo publiczność teatralna dała mu do zrozumienia, co myśli o jego postawie, wyklaskując go podczas spektaklu. Zrozumiał, ale poglądów się nie wyrzekł.
Poglądy poglądami, ale kiedy nasi ulubieńcy u sterów władzy czynią zło, to jednak przyzwoity człowiek to zło dostrzega, nie staje murem za swoimi ulubieńcami. Tak jak Tadeusz Łomnicki, który rzucił legitymacją partyjną po wprowadzeniu stanu wojennego.
Więc jak to jest możliwe, że jedni wiedzą jak postąpić, a drudzy kombinują, a potem szukają łatwych usprawiedliwień. Dlaczego jedni firmują ewidentne zło swoją twarzą, a inni się od tego zła dystansują? Dlaczego w PRL-u jedni byli opozycjonistami, a inni TW? Jaką trzeba mieć w sobie mentalność, żeby zostać TW i donosić na kolegów. Czy istnieje jakiś gen donosiciela? Nawet szantażowani nie zawsze zostawali donosicielami, więc chyba jednak istnieje.
Gen donosiciela czy pupila władzy się ma niezależnie od władzy. Dzisiaj też obserwujemy to zjawisko, chociaż władza już nie taka autorytarna jak kiedyś. Ale gen działa. Niedawno mieliśmy deja vu. Znowu pojawiły się czarne listy, zapisy na pewne nazwiska nieprzychylne władzy w telewizji. I znowu byli tacy, którzy podjęli cichy bojkot, oraz tacy, którzy szli z władzą ręka w rękę.
Może tak jak istnieje gen donosiciela, istniej również gen przyzwoitości? Jak mówił Władysław Bartoszewski: „Są rzeczy, które warto, choć się nie opłaca, i są rzeczy, które się opłaca, choć nie warto.".