Awangarda jednorazowa

"Kraina kłamczuchów" - reż: Maciej Wojtyszko - Teatr im. Słowackiego w Krakowie

Drugi spektakl "Krainy kłamczuchów" na świeżo otwartej Scenie Kameralnej Teatru Polskiego okazał się testem sprawności maszynerii gaszącej ewentualne pożary. Choćby z tego powodu warto było wystawić sztukę Macieja Wojtyszki.

I właściwie nawet szkoda, że Łucja Żarnecka jako matka towarzyszki życia poety Petrarki okadzająca scenę nie wywoła już ciekawego i godnego Brechta efektu, który - gdyby tylko na stałe wprowadzić go do przedstawienia - zrobiłby furorę. Nikt nie śmiałby margnąć nawet o przedstawieniu Wojtyszki z aktorstwem starego typu, z pełnym kostiumem ani o Teatrze Polskim jako ostoi konserwatyzmu... Oto gdy Łucja Żarnecka wykadziła wonną trociczką dekoracje i kolegów - rozległ się niepokojący łomot, a glos Mieczysława Kalenika tonem nieznoszącym sprzeciwu oznajmił o awarii technicznej i kazał nam w te pędy opuścić salę... 

Tego jeszcze wszak nie było! I nie będzie niestety... Bo trzeciego wieczoru Żarnecka dokadziła do końca, czujniki tym razem spały słodko. Szatański pomysł na niespodziewane zakończenie przedstawienia nie wszedł w spektakl. Nieco szkoda, jakżeż ściśle przystawałoby ono do pomysłu Macieja Wojtyszki! Syn Petrarki marzy awangardowo o nowych gędźbach, o człowieku zmienionym w karalucha albo o tym, który nic nie zrobił ale i tak ma proces. Postępowo duma ze sztyletem nad rozkoszą samoboju i boi się tylko złych snów po tamtej strome. Syn postępowy przeciwstawiony jest Petrarce wciąż międlącemu w sonetach wizję Laury, co to była naprawdę, a może i wcale jej nie było! Tu sonety, a tam Szekspir, a i sam Kafka... Nie znaczy to przecie, że sam Petrarka pogardzi moderną. U Petrarków "nowoczesność w domu i zagrodzie", awangarda muzyczna i literacka aż kipi!!! Ażby prosiło się o zachowanie tego niespodziewanego końca, a i huk klimatyzacji 

też warto wprowadzić na stałe do tego przedstawienia, bo sądzić można, że Mariusz Wojciechowski w roli Petrarki i Paweł Koślik jako Bocaccio przygotowywali się na ewentualność występowania właśnie z włączonym wyciągiem. Zastosowali ten rodzaj ekspresji, który w cuglach zwycięży z najgłośniejszym hukiem wentylatora. Niestety - nie wszyscy chcą być awangardowi. Szlachetność roli Jej, wiernej choć nieślubnej towarzyszki Petrarki granej przez Małgorzatę Sadowską i powściągliwość młodego Piotra Bajtlika w tradycyjnym teatrze bez pracującego wentylatora uznane będą za osiągnięcie. Jeśli jednak okazałoby się, że wersja z popremierowego spektaklu z owym niespodziewanym finałem z użyciem wyciągu jednak weszłaby w przedstawienie, to musimy jednak przestrzec: przez maszynerię przebiją się jeno Wojciechowski i Koślik. Awangarda wymaga wszak działań radykalnych.

Tomasz Mościcki
Dziennik Gazeta Prawna
3 grudnia 2009

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia