Awangardowa tragedia
6. Toruńskie Spotkania Teatrów Jednego Aktora"Twoja tragedia polega na tym, że jesteś awangardowy" - taki wyrok słyszy Dimitri, szukając pomocy u cyganki w zdjęciu z niego klątwy czerwonych bucików. Stolarski kreuje na scenie postać artysty, muzyka i aktora, który nie godzi się ze swoim losem i umierającymi marzeniami o sławie
Pierwsze minuty spektaklu mogą być trudną próbą dla widza, gdyż aktor mówi bardzo szybko. Zabieg ten ma na celu zaakcentowanie szaleństwa, jakie opanowało zdesperowanego artystę w obliczu braku dalszych możliwości rozwojowych w show biznesie. Dobra dykcja Stolarskiego rekompensuje trudności w uchwyceniu wszystkich partii tekstu.
Sam tekst jest błyskotliwy. Od początku partie monologowe bawią widownię wyszukanym ironicznym żartem. Stolarski gra dynamicznie, raz tyłem, innym razem przodem do widowni - zmienia perspektywę postrzegania postaci na scenie. Dwustronna marynarka pozwala mu na szybką przemianę wcielenia scenicznego. Brokatowy kostium nadaje śmieszność występom scenicznym Dimitria, a zarazem pokazuje smutną prawdę, że jego muzyka jest tak samo żałosna, jak strój w jakim się prezentuje. Charakteryzacja Stolarskiego została przemyślana bardzo dokładnie i właściwie wpasowuje się w ideę spektaklu - zniszczonych marzeń o sławie i brutalnej śmieszności rzeczywistości. Aktor gra z wielkim zaangażowaniem emocjonalnym swoją rolę, co pomaga widzowi zrozumieć uniesienia, jakie targają postacią Dimitria.
Ogromną rolę w sztuce odgrywa światło. Czerwony kolor sygnalizuje obłęd i paranoję dręczące bohatera. Oświetlenie reflektorowe przenosi muzyka na wesela, gdzie grywa dla pijanych ludzi, których nienawidzi z całego serca. Migające światła tworzą wokoło ruchliwą ulicę pełną samochodów. Jest to niewątpliwie wielka zaleta tego spektaklu.
Uboga scenografia pomaga skupić się na najcenniejszym elemencie przedstawienia - na zaangażowaniu aktorskim Stolarskiego. Nim spektakl dobiega końca aktor Teatru Studio w Warszawie jest już cały mokry. Zdecydowanie "dał z siebie wszystko" i zrobił to w sposób mistrzowski i godny uznania. Osobiście najbardziej urzekło mnie parodiowanie artystów piosenkarzy, aktorów i cyrkowców. Biorąc pod uwagę chichot widowni - scena ta nie tylko mi przypadła do gustu. Aktor nadaje osobowy charakter papierowemu szkieletowi, własnym dłoniom i kontrabasowi, co urozmaica technikę inscenizacji.
W finałowej scenie obudziła się we mnie nadzieja, że Dimitri zaśpiewa w końcu wolny od klątwy czerwonych bucików, lecz niestety sztuka się kończy. Bohater milknie tak, jak do tej pory bezdźwięcznie grał na kontrabasie.