Babskie pogaduchy

"Klimakterium... i już" - reż: Cezary Domagała - Teatr Capitol w Warszawie

Spektakl Teatru Capitol z Warszawy - "Klimakterium...i już" okazał się być absolutnie fenomenalną sztuką dla widzów Teatru Małego w Tychach. Agencja Artystyczna Muza organizująca to spotkanie, osiągnęła niewątpliwy sukces - tyska widownia zapełniona była po same brzegi.

niecierpliwiona i zmartwiona Malina (Elżbieta Jarosik) oczekiwała telefonu od lekarza o wynikach biopsji, kiedy nagle do jej butiku wpadła Pamela (Elżbieta Jodłowska). Przyjaciółka miała problem – była za stara i za gruba, żeby dostać jakąkolwiek pracę. Potem okazało się, że następna – Zosia (Grażyna Zielińska) ma kłopoty z mężem i rodziną, niewiedząc nawet kiedy z przebojowej kobiety stała się przysłowiową kurą domową. Na to wszystko weszła Krycha (Ewa Złotowska) – rozwiedziona feministka, biorąca „życie za łeb”. Wszystkie przyjaciółki, choć tak różniące się od siebie, łączy jedno – klimakterium. 

Sztuka składająca się po części z farsy, musicalu a nawet kabaretu – od początku do końca dawkowała publiczności wyśmienite, zabawne piosenki oraz dowcipne dialogi. Temat tabu, czyli „klimakterium” został potraktowany z przymrużeniem oka. Wyśmiano ten problem, dzięki otwartym opowiadaniu o dolegliwościach przekwitających kobiet. Na dodatek zostało podsuniętych parę sposobów radzenia sobie w tym specyficznym czasie. Cały spektakl miał charakter odrobinę terapeutyczny, bowiem przedstawiono na różnych osobowościach objawy i sposoby przechodzenia menopauzy. 

Spektakl przemyślany w każdym najdrobniejszym szczególe. Począwszy od trochę „mamuśkowatych” kostiumów, które odzwierciedlały styl niektórych pań po pięćdziesiątce. Rzecz jasna zachowanie także było dość charakterystyczne, bowiem wynikało z klimakterycznych dolegliwości. Także choreografia do każdej z piosenek była ułożona tak, by panie mogły poruszać się z gracją i lekkością, jednocześnie nie wkładając w to nadmiernego, niepotrzebnego tu wysiłku. Całość odbierało się w bardzo smakowity sposób. Historia została podana z wielkim wyczuciem, tak, że na pewno niejedna kobieta na widowni mogła identyfikować się z którąś z bohaterek. Zadbano również o uwiecznienie „wpadających w ucho” piosenek, które można było zakupić na płytach w czasie przerwy.  

Wniosek – nieważne czy jesteś blondynką czy brunetką, czy jesteś gruba czy szczupła, niska czy wysoka, nie ma znaczenia czy jesteś aktorką, sprzedawczynią, feministką czy też kurą domową – ważne, żebyś dobrze się sama ze sobą. Grunt to akceptacja, a okraszenie tego dobrym humorem na pewno nie zaszkodzi. W końcu klimakterium to stan przejściowy… i już.

Anna Broniszewska
Dziennik Teatralny Katowice
8 października 2009

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...