Bagno, słodkie bagno
"Pływalnia" - Teatr PWSTTak zwana mądrość ludowa potrafi znaleźć odpowiednią sentencję na każdą okoliczność. W kontekście spektaklu dyplomowego IV roku Wydziały Aktorskiego PWST "Pływalnia", objętego opieką pedagogiczną Krystiana Lupy, prawdopodobnie można by się pokusić o sarkastyczną uwagę na temat utraty walorów smakowych przez odgrzewane kotlety. Okazuję się jednak, że dania serwowane w teatralnej gastronomii Lupy smakują równie wyśmienicie nawet po odgrzaniu.
Pływalnia jest drugim już podejściem reżysera do tekstu skandynawskiego dramaturga Larsa Norena. Krąg personalny 3:1 stał się bowiem szkieletem spektaklu Poczekalnia stworzonego we współpracy z Teatrem Vidy-Lausanne, który polska publiczność miała okazję obejrzeć w ramach odbywającego się w 2011 roku wrocławskiego festiwalu teatralnego "Dialog". Studenci PWST zostali więc postawieni wobec sporego wyzwania, jakim jest próba dorównania sukcesowi scenicznemu Poczekalni, przy jednoczesnym dążeniu do ucieczki przed oskarżeniem o epigonizm.
Akcja Pływalni zostaje przeniesiona z dworcowej poczekalni na dno opuszczonego basenu, choć zasadniczy koncept scenograficzny pozostał zachowany (zobaczymy znajomo wyglądający metalowy stół, kanapę, stery śmieci, podwójny ekran, na którym wyświetlać się będą przygotowane monologi i fragmenty spektaklu). Obie przestrzenie są jednak ze sobą tożsame na poziomie symbolicznym: są czymś na kształt nie-miejsca, strefą spoza czasu i społecznie konstruowanej rzeczywistości. Jest to przestrzeń marginesu, na którym funkcjonują ludzie, którymi częściej się pogardza, niż usiłuje zrozumieć: narkomani, alkoholicy, bezdomni, schizofrenicy, prostytutki. Bohaterowie Pływalni są skazani na teraźniejszość, w której tkwią. Ich przeszłość jest często zbyt bolesna, by chcieć o niej pamiętać lub zbyt odmienna od codzienności, by mogła wydawać się prawdziwa. Przyszłość, jeżeli istnieje, jest snem, zmitologizowanym marzeniem, które pozwala im przetrwać. W trakcie trwania spektaklu aktorzy snują się bez celu po scenie, siadają pod którąś ze ścian, wychodzą, by już za chwilę powrócić, co ukazuje smutną prawdę ich sytuacji: wracają, gdyż i tak nie mają dokąd pójść. Ani tym bardziej do kogo.
Niestety nie tylko zamysł scenograficzny ulega powtórzeniu. Również konceptualizacja poszczególnych rozwiązań scenicznych jest żywcem zaczerpnięta z Poczekalni. Tak też, jak i w pierwowzorze, sekwencja wstrzykiwania heroiny zostanie ukazana trzykrotnie, zapętlając narrację losów bohaterów, mieszając ze sobą ich tożsamości, w podobnym momencie obsługa zaprosi nas na przerwę, a na zakończenie spektaklu zostaniemy skonfrontowani ze oskarżycielskim i zarazem błagalnym spojrzeniem bohaterów. A więc wersja skrócona, uproszczona i zaadaptowana na potrzeby polskiego odbiorcy. Jeśli jednak uwzględnić główny cel spektaklu - "prowokować" - powtórzenia te ukażą się w nieco innym świetle. Możemy poczuć się rozczarowani zaistniałym podczas oglądania Pływalni efektem deja vu, jednakże jest to sposób, by wystawić nasze oczekiwania odbiorcze na próbę. Ostatecznie nie zawsze nowatorstwo w opracowaniu tematu stanowi o sile spektaklu. Co więcej, nie zawsze wymiana obsady wychodzi przedstawieniu na gorsze.
Młodzi aktorzy zostali obarczeni wymagającym zadaniem wcielenia się w postaci, które mogą być dla nich obce i niezrozumiałe. Jednakże w przypadku Pływalni ich młody wiek okazuje się atutem. Bunt wobec społecznych konwenansów, który przepełnia bohaterów Norena, jest im wciąż bliski. Podobnie rzecz ma się z wyznawanymi ideałami czy marzeniami snutymi przez niektórych z nich. Aktorom nie zawsze udaje się dostatecznie pogłębić powierzone im postaci, jednakże obdarzają je oni świeżością i rysem prawdziwości, gdyż z wyżej wymienionych względów mogą odnaleźć je w sobie. A my, jako widzowie, przeglądamy się w ich kreacjach jak w zwierciadle, choć jest to chwilami zwierciadło krzywe, o wiele wyraźniej odbijające margines, niż całość obrazu