Baletowa Łódź Dominika Muśki

22. Łódzkie Spotkania Baletowe

Po obejrzeniu tego nowocześnie zmontowanego, precyzyjnie i ze smakiem zaprezentowanego, a przede wszystkim dobrze zatańczonego spektaklu trzeba przyznać, że Dominik Muśko w roli kierownika łódzkiego baletu odniósł pierwszy znaczący sukces - o premierze "Don Kichota" i o kierowniku baletu w łódzkim Teatrze Wielkim.

Odbywające się po raz 22 wyjątkowo nie wiosną, a w listopadzie (remont teatru!) Łódzkie Spotkania Baletowe zapowiadają się co najmniej interesująco. Na ich otwarcie Dominik Muśko, nowy szef baletu Teatru Wielkiego, zdecydował się zaprezentować "Don Kichota" Minkusa. Odważny! Ryzyko zmniejszył zbiorowy wysiłek zespołu, poziom artystyczny solistów, pozytywny reżim pracy, a zwłaszcza trafny wybór realizatorów.

Autorem redakcji i choreografii jest petersburski fachowiec Aleksander Połubiencew. Została rozbudowana partia Espady (w tej roli rewelacyjny sam dyrektor Muśko, na scenie wyglądający lepiej, niż otaczający go toreadorzy razem wzięci) i tancerki ulicznej Mercedes w interpretacji jego młodej żony Jekateriny Kitajewej, nieustepującej dyrektorowi ani w kunszcie tańca, ani w urodzie, oczywiście jak najbardziej kobiecej. Redakcja ta pomija słynną scenę snu Don Kichota.

Słusznie. Dzięki temu spektakl zyskał na zwartości i dynamice, eksponując szereg postaci solowych. Świetny Tomasz Jagodziński w roli tytułowej, doskonały Jan Łukasiewicz jako Sancho Pansa, zabawny Piotr Ratajewski w roli Gamacha. Na światowym poziomie tańczyła Kitri (Minori Nakayama) i Basilio (Ryo Takaya). Ona olśniewała techniką klasyczną, ale wdziękiem... gejszy. On wirtuozostwem, ale z miną... miniaturowego Samuraja. Obliczyłem, że blisko połowa, zresztą dobrze tańczącego, ansamblu to cudzoziemcy. Z tego większość stanowią Azjaci. Ich pojawienie się na placu scenicznej Barcelony w czasach Cervantesa tłumaczę tym, że Hiszpanie często byli najeżdżani przez cudzoziemców. Ale żeby aż z Japonii?

Barwny obraz spektaklu uzupełnia scenografia również artysty petersburskiego Wiaczesława Okuniewa. Dzięki niedawnemu remontowi urządzeń scenicznych ciągi, na których wiszą elementy dekoracji, zostały zainstalowane tak, że wszystko, co stoi na scenie, może sięgać niewidzialnego sufitu, nieba, przestworzy i czego tam jeszcze, bez konieczności - jak za moich czasów - wykrywania góry sceny paludamentami. Pięknie rozmalowanym, artystycznie przetworzonym realistycznym dekoracjom towarzyszyły kostiumy zaprojektowane, a następnie wykonane przez wytrawnych mistrzów łódzkich pracowni.

Zbędna była tylko postać Amora kręcącego się między protagonistami. Niby po co? Kitri i Basilio i tak już się kochali na śmierć i życie. Urodziwemu duetowi Mercedes i Espady nie trzeba było w niczym pomagać, a pośrednictwo Amora między Don Kichotem i Sancho Pansą zakrawało na modne teraz pary jednopłciowe, co wobec oryginału Cervantesa byłoby co najmniej niestosowne.

Po obejrzeniu tego nowocześnie zmontowanego, precyzyjnie i ze smakiem zaprezentowanego, a przede wszystkim dobrze zatańczonego spektaklu trzeba przyznać, że Dominik Muśko w roli kierownika łódzkiego baletu odniósł pierwszy znaczący sukces. Teraz niechby jeszcze stopniowo powiększał skład zespołu, a cudzoziemców sukcesywnie przekazywał np. Polskiemu Baletowi Narodowemu, który, jak wiemy i widzimy, ich szczególnie preferuje. Natomiast na co dzień należy pilnie wsłuchiwać się w potrzeby, gusty i tęsknoty wiernej, aktywnej i wyedukowanej przez lata łódzkiej publiczności.

Wiem, co mówię. W przeszłości ilekroć stawałem w Łodzi przed ryzykownymi alternatywami, zawsze wygrywałem, preferując działania w oparciu o własne siły, kształtowanie oblicza Teatru według potrzeb jego szerokiej i zróżnicowanej publiczności, a kadrowo eksponowaniem łódzkich talentów, na których tle gwiazdy z zewnątrz świeciły z respektem dla miejscowej konkurencji.

Dominik Muśko jest rdzennym łodzianinem. Karierę rozpoczął pod okiem dyr. Liliany Kowalskiej w Poznaniu. Stworzył znaczące kreacje w "Jeziorze łabędzim", "Dziadku do orzechów", "Śnie nocy letniej", "Próbie", "Coppelii", "Don Kichocie", "Zorbie", "Powracających falach", "Mitach" (Szymanowski), Poemacie" Stanisław i Anna Oświecimowie" i "Harnasiach". Na kierowniczym stanowisku w Łodzi zaczął nadspodziewanie dobrze.

Dzięki temu nie jest już prawdą, jakoby w Polsce poza stolicą nie było baletu, proszę Warszawy!

Sławomir Pietras
Tygodnik Angora
9 listopada 2013

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia