Baletowe emocje Karłowicza

"Stanisław i Anna Oświecimowie" - Teatr Wielki w Poznaniu

"Balet to emocje" powiedział na konferencji prasowej Emil Wesołowski. I okazało się, że właśnie z wachlarzem rozmaitych emocji mamy do czynienia w trzech baletowych odsłonach do muzyki Mieczysława Karłowicza, składających się na najnowszy spektakl poznańskiej opery "Stanisław i Anna Oświecimowie".

Premiera wpisuje się obchody stulecia tragicznej śmierci związanego z epoką Młodej Polski kompozytora. Wierny duchowi epoki, ukochał góry i w nich, poszukując piękna i natchnienia, znalazł śmierć. Śmierć, miłość i młodość, zakochiwanie się i umieranie - owe uczucia to tematy, dokoła których obracają się baletowe wizje choreografów, prezentujących trzy spojrzenia na neoromantyczną muzykę. 

Pierwszą cześć wieczoru stanowią „Pieśni” w choreografii Henryka Konwińskiego. Przywołana zostaje atmosfera dziewiętnastowiecznego salonu i typowych salonowych rozrywek, gry w uwodzenie i porzucanie, zalotność i ucieczkę, przypomina się wyrafinowana subtelność i świat dawno minionych konwenansów. Tancerze wystąpili w rolach przedstawicieli epoki flirtujących i lawirujących między teraźniejszością i wspomnieniem. Najjaśniejszym przykładem rozwijania się człowieka byli, śpiewający pieśni, Szymon Komasa w roli młodego, bardzo emocjonalnego poety z książką w ręku i Tomasz Mazur, który zaprezentował nieco bardziej oszczędną w środkach postać dojrzałego człowieka, który być może zawiedziony sztuką, poszukuje kontaktu z naturą.  

Druga odsłona twórczości Karłowicza, poemat symfoniczny „Powracające fale”, wywołał - mimo że to tylko wznowienie - wielki aplauz. Emil Wesołowski przekazał niezwykle emocjonalną i kameralną opowieść o dwójce nie mogących się porozumieć ludzi. Ona należy do kobiet, które kochają za mocno, on odchodzi i wraca - wraca w marzeniach i wraca w rzeczywistości. Powracają fale wzajemnych oskarżeń, nieporozumień i pragnień. Ona chce go zatrzymać, zamknąć w pułapce, ale nie daje się. Tragedię sprzecznych i przytłaczających emocji doskonale oddają poruszające się ściany pomieszczenia, które jeszcze bardziej zmniejszają świat bohaterów, czyniąc wręcz nieznośnym napięcie kotłujących się w nich uczuć. „Powracające fale” niby burza po słonecznym i leniwym dniu, jakim były „Pieśni” wbiły w fotel ze względu nie tylko na czystość przekazu, ale i na wykonanie. Fantastyczna Natalia Trafankowska pokazał pełną ekspresji i bardzo kobiecą postać, a Dominik Muśko był jej idealnym partnerem. Miał zresztą tego samego wieczoru pokazać się publiczności w jeszcze innej roli. 

„Stanisław i Anna Oświecimowie” to poemat odpowiadający nieszczęśliwą historię przyrodniego rodzeństwa, które połączyła zakazana miłość. Ta historia stała się ostatnim ogniwem baletowej serii Karłowicza pod Pegazem. Realizacja tej historii jest pierwszym teatralnym baletem Beaty Wrzosek. Wieloletnia solistka Teatru Wielkiego podkreślała, że opracowanie układu do muzyki Karłowicza było dla niej sporym wyzwaniem, tym bardziej, że w tym utworze, poza rozwiązaniami czysto tanecznymi, musiała posłużyć się także zapleczem środków typowo teatralnych. Scenografia Mariusza Napierały jest prosta i oszczędna, ale, co widać zawłaszcza w nawiązujących do baroku kostiumach, przemyślana i ciekawa. Pełna wdzięku Anna (Karolina Wiśniewska) i młody, szlachetny Stanisław (Taras Szczerban) muszą stawić czoła nie tylko rodzinie i konwenansom, ale przede wszystkim bezwzględnemu losowi. Losem, śmiercią a nawet katem dla uczucia rodzeństwa staje się spowiednik Anny. W roli franciszkanina wystąpił Dominik Muśko, który już od prologu, jaki rozgrywał się na tle drugiej części Koncertu skrzypcowego A-dur, pokazywał siłę i bezwzględność nieprzejednanej w swych wyrokach postaci. „ Stanisław i Anna Oświecimowie” są baletem opowiadającym o miłości i śmierci, w którym to, co klasycznie baletowe, spójnie i pięknie splata się z elementami bardzo teatralnymi i widowiskowymi (świetna scena niepokojenia Anny przez miniszki -wyrzuty sumienia) . 

Nie byłoby tego wieczoru bez Karłowicza, orkiestrę prowadziła Agnieszka Nagórka, która podkreślała, że w tym spektaklu muzyka musi nie tylko pięknie brzmieć, ale przede wszystkim idealnie łączyć się z akcją sceniczną. Wieczór z baletowymi interpretacjami muzyki Karłowicza pokazał możliwą mnogość odczytań dzieł tego kompozytora, wielu drzemiących w jego twórczości emocji oraz dał szanse pokazania kilku twarzy Młodej Polski - lirycznej i melancholijnej w „Pieśniach”, pełnej emocji i pasji w „Powracających falach” i tej, która potrzebuje mitu i tragicznej historii rodzeństwa Oświecimów.

Katarzyna Wojtaszak
Dziennik Teatralny Poznań
1 czerwca 2009

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia