Bard w oparach

"Wysocki. Powrót do ZSRR" - reż. Piotr Sieklucki - Teatr Nowy Proxima

My mieliśmy Kaczmarskiego, oni swojego Wysockiego. Nawet nie chodzi o to, kto był kim ani dlaczego. Ważne, że był i że zostawił po sobie coś niezaprzeczalnego. Nawet, jeśli dziś już nie mając obowiązku nauki języka rosyjskiego, nie rozumiemy słów – Wysocki trafia do nas. Piotr Sieklucki w spektaklu „Wysocki. Powrót do ZSRR" przedstawia tragiczną historię artysty, który niemal u szczytu sławy zatonął w oparach alkoholu i innych używek.

Sam spektakl pomyślany jest jako obraz relacji ojca z synem. Z racji choroby Edwarda Linde-Lubaszenko, który nie mógł wystąpić: stał się monodramem. Cały spektakl spoczywa w ten sposób na barkach Piotra Siekluckiego, który w duecie z Pawłem Harańczykiem (wykonawcą muzyki na żywo – na fortepianie!) tworzy barwną opowieść o Wysockim.

Ojciec jest tutaj duchem. Czarno-białe zdjęcie ojca (Lubaszenko) w mundurze, ustawione jest na małym stoliku. Z lewej strony sceny, delikatnie oświetlone – jest wciąż widoczne i przyciąga wzrok, szczególnie ze względu na mały bukiet kwiatów przed nim. Relacja Włodzimierza z ojcem jest trudna, tak jak trudne jest życie we własnym kraju. Artysta rozumie i widzi znacznie więcej, stara się zwrócić na to uwagę – często w prześmiewczym tonie. Rozmawia nawet z publicznością, żartuje, błyska inteligencją, a za nim jak cień przesuwa się muzyk, którego obecność ma w sobie znamiona swego rodzaju niemego alter ego Wysockiego.

Całość ma mroczną oprawę plastyczną. Na scenie jest dużo dymu, czerwonego światła, które nabiera innych barw jedynie w trakcie piosenek. Gdzieś w tym wszystkim miota się bohater – realny człowiek, który na początku dzierży w dłoniach sierp i młot, żeby potem skonać na wózku inwalidzkim. W międzyczasie zatraca się w nałogu, miesza się jego porządek wewnętrzny. Szczególnie, że nic nie jest takie, jak powinno być. Prawdziwa jest ta historia, podobnie jak prawdziwa wódka wędruje między widzów. Jest rubasznie, ale jest też tragicznie.

Chociaż „Wysocki. Powrót do ZSRR" to muzyczny spektakl w połowie wykonywany po rosyjsku, w melodii języka czuć pewną niezłomność, a jednocześnie tragizm. Nie musimy rozumieć wszystkich słów, wystarczy wsłuchać się w ich ton. Zaczyna się od hymnu, a kończy na totalnym wyciszeniu i „zapadnięciu się" w oparach dymu. Bard i aktor czegoś nie wytrzymał, czegoś nie potrafił przekroczyć. Człowiek, który wariuje we własnym kraju i ucieka w używki. Jednak ma w sobie siłę. Siłę i prawdziwość, którą słychać również ze sceny, w głosie Siekluckiego.

Joanna Marcinkowska
Dziennik Teatralny Kraków
9 czerwca 2017
Portrety
Piotr Sieklucki

Książka tygodnia

Ziemia Ulro. Przemowa Olga Tokarczuk
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
Czesław Miłosz

Trailer tygodnia