Bardzo trudno grać legendy

Rozmowa z Ewą Kasprzyk, odtwórczynią roli Violetty Villas

Nie znałam jej osobiście, ale byłam zafascynowana jej głosem. Wcześniej zagrałam w filmie "Bellissima", w którym dla mojej bohaterki Violetta Villas była wzorem. Lubię grać postaci wyraziste, nietuzinkowe, wyzwolone, kontrowersyjne, a taką była Villas. Jej arcyciekawym życiorysem można by obdzielić kilka scenariuszy filmowych.

Ewa Kasprzyk usiłuje grać uczłowieczoną Violettę Villas, ale nie tworzy jej prawdziwej postaci, może dlatego, że jest tylko średniej klasy aktorką i nie posiada odpowiednio dużej gamy środków aktorskich, którymi mogłaby swobodnie operować. Widać to w jej innych rolach w teatrach bulwarowych i objazdowych. Dobra charakteryzacja, nieźle zrobiona peruka i trafne stroje nie są w stanie na tyle określić sceniczną postać, żeby się do niej przekonać. O polubieniu w ogóle nie ma mowy, a Villas była nie tylko odrzucana, ale i uwielbiana.

Podobno to pani namówiła Marcina Szczygielskiego, aby napisał sztukę o Violetcie Villas?

- To prawda i łatwo się dał namówić, ponieważ już wcześniej grałam w jego sztuce "Berek", napisanej również na moją prośbę. Marcin dosyć szybko przysłał mi tekst sztuki "Kallas", w której spotykają się Violetta Villas z Kaliną Jędrusik.

Nie była pani zaskoczona, że w sztuce występuje również postać Kaliny Jędrusik?

- Nie, nawet się ucieszyłam...

Słyszałem, że pierwotnie miał to być monodram?

- Wcześniej rzeczywiście miał to być monodram. Ale ostatecznie "Kallas" to kartki z podróży. Bardzo poruszyła mnie śmierć Violetty Villas, która moim zdaniem była odrzucona za życia, i kiedy dotknęłam jej trumny, pomyślałam, że grając w tej sztuce, oddam jej hołd.

Dlaczego właśnie Villas?

- Nie znałam jej osobiście, ale byłam zafascynowana jej głosem. Wcześniej zagrałam w filmie "Bellissima", w którym dla mojej bohaterki Violetta Villas była wzorem. Lubię grać postaci wyraziste, nietuzinkowe, wyzwolone, kontrowersyjne, a taką była Villas. Jej arcyciekawym życiorysem można by obdzielić kilka scenariuszy filmowych.

Ponieważ nie poznała pani osobiście gwiazdy, zadanie było utrudnione. Jak pani sobie z nim radziła?

- Musiałam zgłębić wiedzę na jej temat. Kierowałam się swoją wyobraźnią i intuicją, którą ona też posiadała. Cenne uwagi dostałam od pana Krzysztofa Gospodarka, jej syna.

Sądzi pani, że Villas zaakceptowałaby siebie w pani wykonaniu?

- Tak, bo kiedyś mi się ukazała na łące w Lewinie i powiedziała: Jak ty mnie "Ewa" pięknie grasz.

Moim zdaniem nie udało się pani w pełni pokazać jej złożonej osobowości, Violetta jest za spokojna, za łagodna, zbyt mało wulkaniczna, dynamiczna. Nie ma tam jej ogromnej chwiejnosci emocjonalnej, nieustannej zmiany nastrojów, napadów złości, wręcz agresji, czego sam doświadczyłem.

- Mam wrażenie, że oglądał pan inną sztukę.

Nie oparła się pani na rozmaitych niuansach w jej charakterystycznym sposobie bycia na estradzie, np. w piosence "Mechaniczna lalka" pani trzyma ręce ku górze, podczas gdy Villas nigdy tak nie robiła. Lekko się obracała i nisko kłaniała, bo chciała być mechaniczną lalką, o której śpiewała.

- Bardzo dziękuję. Cenna uwaga.

Szkoda, że nie zaśpiewała pani w całości (z playbacku) ani jednej piosenki z repertuaru Villas, których jest w sztuce zdecydowanie za mało.

- Też żałuję.

Za to widzowie oglądają pojedynek dwóch wielkich osobowości estradowych. Kto wygrywa: Villas czy Jędrusik?

- Rywalizacja jest rozwijająca i wpisana w zawód artysty.

Rywalizujecie o sławę, o brawa publiczności, o ilość kwiatów...

- Jako artystki rzeczywiście mogły rywalizować ze sobą, ale nie nazwałabym tego pojedynkiem.

Powiedziała pani, że Villas wyprzedziła epokę, w której żyła. Na uwadze miała pani lata 60. i 70., czy późniejsze, gdy już nie śpiewała tak pięknie, gdy tylko powielała stary repertuar, nie proponowała niczego bardziej współczesnego...

- Na myśli miałam jej najlepsze lata, gdy była u szczytu sławy. Ona wyprzedziła epokę swoją wyjątkowością, tak jak każdy artysta wyjątkowy. Trzeba podkreślić, że przez długie lata zachowywała dobrą kondycję. Potem na przeszkodzie stanęła choroba.

Chyba bardzo trudno jest zagrać kogoś, kto już za życia stał się mitem i legendą?

- Bardzo trudno. "Kallas" nie jest sztuką dokumentalną i to, co ja w niej usiłuję stworzyć, to tylko wariant Villas, a nie ślepe naśladownictwo, bo nie ma drugiej Violetty Villas.

I nie będzie.

- My też nigdy nie dowiemy się, jaka była naprawdę, tak jak o Marilyn Monroe.

Jak nazwać to, co robi pani w tej sztuce?

- Próbuję ocalić mit Violetty i pokazać jej pozytywne cechy. Po co niektórzy mają nienawidzić ją po śmierci? Za życia swoje wycierpiała, między innymi przez media. Taki jest mój cel.

Sądzi pani, że Polacy kochają mity i chcą być nimi karmieni?

- Nie wiem, czy kochają, ale wiele rzeczy mitologizują.

Violetta Villas w pani interpretacji nie wzrusza. Widz nie płacze, jak widać było na jej koncertach. A przecież była to osoba tragiczna, o wyjątkowo smutnym finale życia.

- W dzisiejszych czasach trudno jest zmusić ludzi do wzruszeń, ale mogę podać numer telefonu pani Zosi, która się popłakała i kolega mojej córki, który ją znał, też. Koncerty to inna bajka. Sugeruje pan, że ludzie, którzy z nią przebywali, płakali w jej towarzystwie. Poza tym sztuka nie jest o jej tragicznych latach życia i finale, ale o latach jej świetności i karierze artystycznej.

Zagrała pani kilkanaście spektakli i twierdzi, że nie uważa swojej roli za skończoną. Dlaczego?

- Zagraliśmy dopiero cztery razy, a aktor potrzebuje w teatrze rozegrania. Nie mam ciągłości grania sztuki "Kallas", gramy ją przypadkowo w różnych miastach. Sztuka, podobnie jak Villas, była nieakceptowana i odrzucana. W Warszawie zgodził się ją wystawić w swoim Teatrze Kamienica tylko Emilian Kamiński. Inne teatry nie chciały sztuki. Teraz zagramy ją w Teatrze Kwadrat i dyrektor Andrzej Nejman zrobił to tylko dlatego, że jestem jego etatową aktorką. Ciągle jesteśmy przed oficjalną premierą. Moja rola jest nieskończona, bo ciągle dochodzi do mnie nowa wiedza na temat Villas.

Bohdan Gadomski
Tygodnik Angora
8 listopada 2012
Portrety
Ewa Kasprzyk

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia