Basi początki i rozwój

"Początki i rozwój (1956-1963)" - o Piwnicy pod Baranami

Nie korzystałam z pamiętników, nie pisałam plotek, a miałabym o czym pisać! Chciałam pokazać to, co myśmy tutaj robili aż do mojego wyjazdu. Na szczęście mam pamięć słonia - mówiła Barbara Nawratowicz w Piwnicy pod Baranami, której "Początki i rozwój (1956-1963)" opisała, przywołując masę tekstów z owych lat, a dzięki wydawnictwu Petrus książka trafiła do nas.

Barbara Nawratowicz - wielka i legendarna gwiazda słynnego kabaretu, której legendę wzmocniła praca w Radiu Wolna Europa, gdzie trafiła przed 45 laty. Dla władz PRL-u była wrogiem, zatem, gdy w 1968 roku piwniczanie jechali do Wiednia, stosowne służby silnie przestrzegały, że kontaktować się z Nawratowicz nielzja! W przeciwnym razie - szlaban na dalsze wyjazdy. Zatem Basia, stojąc na wiedeńskim dworcu z dwiema butelkami "Cinzano", wołała: "Chłopaki! Nie bójcie się, ja tu jestem prywatnie!". 

Eleganckie postanowienie "w ploty się nie bawię" podtrzymała piwniczna gwiazda i podczas wspomnianego spotkania. Nie miałem szans jako gospodarz wieczoru, by Basię nakłonić do rozszyfrowania, kim jest "pani, co poleciała do dyrektora Grzyba ze skargą", ani kto zacz ów znany reżyser filmowy, któremu żona "przyłożyła ciepłą rączką siarczysty cios w szczękę" za to, że, gdy była "zrzutka do kapelutka", zachował się jak skąpiradło. Były za to opowieści, jak to resztki murka rąbał Rajmund Jarosz (- Był taki śliczny...), i jak to konsul francuski Jean Van Ghele, zakochany w Piwnicy, nagle przestał się w niej pojawiać wskutek ostrzeżenia, że Wiesław Dymny "podejrzewający jakieś romansowe knowania konsula w moją stronę, zagroził, że go zabije tępym nożem".

Przybyło głównie grono dawnych przyjaciół Nawratowicz, zatem byli witani ze sceny, a to "znakomita moja przyjaciółka z tamtych lat, reżyser telewizyjny, teatralny, radiowy Irena Wollen", a to "pożeracz serc niewieścich" Mieczysław Święcicki, a to "Jurek Vetulani, pan profesor obecnie, ale wtedy do profesora to mu było daleko", i "Janek Güntner, moja prawa ręką", który szalenie pomógł przy powstawaniu książki, i Miki Obłoński, i siostry Leszczyńskie. I goście z Australii...

"Pamięć słonia" objawiła Barbara Nawratowicz i tego wieczoru, gdy zmysłowym altem przywołała jeden z najstarszych tekstów Piwnicy, autorstwa Henri Michaux: "Zdziwiłam się, kiedy wyciągnąwszy rękę z łóżka nie napotkałam ściany...", a potem monolog Markizy, co oczekiwała kochanka, pióra Kazimierz Wiśniaka. I śpiewając ze Święcickim dawny szlagier Marty Mirskiej "Liczymy zielone sztachety/i kwiatki niebieskie na torze...", kiedy to jej partner usłyszał z wyrzutem: - Nie pamiętasz słów... Wybrzmiał też najpierwszy hymn piwniczan "Ja ci śrubkę wkręcę w radio, o Leokadio", do którego włączyli się zebrani.

Niektóre z tych piwnicznych tekstów i piosenek ożywiała Nawratowicz w kabarecie RWE i w australijskim Koglu Moglu. - Założyłam kabaret, żeby mi się nie nudziło i objechałam z nim kilkakrotnie wszystkie stolice stanowe...

I ten niesamowity temperament, to łaknienie życia prezentuje Nawratowicz niezmiennie. Jak i wyborny język polski, bez cienia obcych naleciałości, a przecież wyjechała stąd w 1965 roku; od 20 lat jako żona Australijczyka mieszka w jego kraju.

Zatem pewnie tę swobodę językową ujawni i w kolejnej książce - o Wiesławie Dymnym, z którym przez ponad 6 lat tworzyła "związek dwojga dusz i ciał". - Mam masę materiałów, wiersze, sztuki, monologi, rysunki, byłoby grzechem tego nie opublikować, muszę się do tego zabrać..

Zatem czekajmy na tę opowieść, która pewnie znów przyciągnie Barbarę Nawratowicz do Krakowa, którego jej tak brakuje. I pewnie znów wystąpi, przypominając swe początki, kiedy to, jak mówił Rajmund Jarosz, zachwycał się jej sztuką aktorską m.in. Andrzej Jarecki, i ujawni rozwój.

Wacław Krupiński
Dziennik Polski
21 czerwca 2010

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia