Baśń Leszka Bzdyla

"Baśnie z mchu i liszaja" - reż. Leszek Bzdyl - Scena Robocza - Centrum Rezydencji Teatralnej

Połączenie sił Leszka Bzdyla, serca i płuca Teatr Dada von Bzdülöw oraz Jana Kochanowskiego z Teatru Cinema dało nietypowy efekt. Obaj w surrealistycznej baśni odnajdują to, co bliskie jest ich teatrom. Zdziwi się jednak ten, kto myślał, że "Baśnie z mchu i liszaja" będą spektaklem tanecznym.

"Baśnie z mchu i liszaja" oglądać mogliśmy w Trójmieście po raz pierwszy. Przedstawienie powstało na Malta Festival w Poznaniu, gdzie twórcze poszukiwania i eksperyment są naturalnym pomysłem na sztukę. Obaj tancerze i współrealizatorzy spektaklu wywodzą się z teatru ruchu, co widać na scenie.

Teatr Dada von Bzdülöw to od wielu lat polska ekstraklasa teatru ruchu - łączy niebanalny, charakterystyczny ruch sceniczny (pełną w nim kontaktu fizycznego i nietypowych ekwilibrystycznych póz czy układów, będących odrębnymi mini choreografiami), z dokładnie przemyślanym konceptem i wyraźną podbudową intelektualną. Nieznany w Trójmieście Teatr Cinema z Michałowic czerpie z różnych form teatralnych, a najczęściej zderza ruch aktora z przedmiotami codziennego użytku, które w tej konfrontacji nabierają nowego znaczenia, poddając się nieskrępowanej niczym wyobraźni. "Baśnie z mchu i liszaja" wydają się znajdować na przecięciu stylu Dada von Bzdülöw i Teatru Cinema.

Na scenie tancerz (Leszek Bzdyl) i aktor (Jan Kochanowski) za pomocą gestów, ruchu, tańca i słów opowiadają baśń o bohaterze, który gra wygrywa partię bilarda z królem Słońce. W nagrodę ma otrzymać rękę księżniczki, ale najpierw musi znaleźć drogę do królestwa... Tyle w warstwie fabularnej, która prowadzona jest głównie werbalnie. Ona jednak ma w tym spektaklu znaczenie drugorzędne. Bzdyl i Kochanowski traktują ją jako pretekst, by spotkać się w połowie drogi między swoimi teatrami i spróbować stworzyć nową, wspólną jakość.

Znajdziemy tu szereg niekonwencjonalnych rozwiązań scenicznych (np. typowe dla Dady działania fizyczne podczas oryginalnej, groteskowej gry w bilard), niemal kabaretowe żarty (Bzdyl w roli narratora i bohaterów czy bohaterek, które spotyka na swej drodze przyszły zięć króla Słońce) i koncentrację na przedmiotach zupełnie zwyczajnych i typowych, których użycie urasta do rangi komicznego rytuału (np. przyrządzanie i picie herbaty).

Pomimo bardzo prostej formuły spektaklu, przedstawienie drażni swoim nieśpiesznym rytmem. Najsłabszy jest sam początek, zupełnie pozbawiony dramaturgii. Bzdyl z Kochanowskim jednak świadomie nie przymilają się widowni. Opowiadają abstrakcyjną, zdawkowo przedstawianą historię ubraną w działania performatywne, z których nie wszystkie są tak udane, jak kąpiel córki króla Słońca w jeziorze.

Spotkanie tancerza z aktorem jest przede wszystkim wyrafinowaną, ironiczną sceniczną zabawą, bardziej skierowaną na wzajemne poznawanie się na scenie niż na pozyskanie sympatii publiczności. Efekt tego spotkania mimo wszystko nieco rozczarowuje. Przedstawienie jest jeszcze surowe i na tle precyzyjnych, dopracowanych w szczegółach spektakli Teatru Dada von Bzdülöw wypada blado. Mam jednak jednak nadzieję, że "Baśnie z mchu i liszaja" są punktem wyjścia do dalszej współpracy Leszka Bzdyla z Janem Kochanowskim, którego działania sceniczne są bliskie stylowi Teatru Dada. I choć pierwsze spotkanie nie kończy się wielkim sukcesem, budzi ciekawość na to, co będzie dalej.

Łukasz Rudziński
Trojmiasto
11 października 2014

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia