Behawioralne paradoksy według Ludlama

"Par Paranoje" - reż. Adam Orzechowski - Teatr Wybrzeże w Gdańsku

Współczesny świat widziany oczami pokiereszowanych ludzi, którzy niezależnie od profesji starają się zabić czas i jednocześnie nie utracić przypadkowo własnej tożsamości, choć nie ma dla niej innych określeń jako tylko nieskomplikowana.

Czworo bohaterów uwikłanych we własne lęki i nieujawnione demony toczy intrygę, która kończy dyskusję na temat poczytalności gatunku ludzkiego. Ludlam nie daje bohaterom szans - świat nie jest wart grzechu. Adam Orzechowski ten brak perspektyw podkreśla dodatkowo przerysowaniem, co przypomina momentami tani kabaret do grania właśnie na otwartym powietrzu (jak premiera w Pruszczu Gdańskim), co może korespondować z nastrojami bardzo licznie zgromadzonej publiczności, wyjściowo latem nastawionej pozytywnie.

Już chyba niewielu ludzi ma dzisiaj twarde argumenty, że łatwo można odróżnić osobników "normalnych" od "nienormalnych". Granice zacierają się szybko oraz stale i wydaje się, iż tylko nieliczni stosują zasadę rozpoznawania osobniczego tak niezbędną w diagnozie lekarskiej. Większość stara się unikać tych, którzy nadmiernie ingerują w nasze życie lub są "podejrzani" ze względu na różne "niefrasobliwości", których większość z nas nie chce zwyczajnie tolerować. Łatwiej izolować "dziwaków" od siebie i być w "uprzywilejowanej" sytuacji, czyli przynależeć do jednej z odmian "hipsteryzmu" niż wikłać się w świat ludzi, którzy nie radzą sobie w sposób deklaratywny lub oczywisty. A właśnie z takimi bohaterami mamy do czynienia w "Par paranojach" autorstwa Charlesa Ludlama i "rękach" Adama Orzechowskiego. Dwa małżeństwa, w których partnerzy tracą głowę zupełnie "na pstryk", jakby jakaś cześć mózgu nagle skończyła działanie. Poddają się chwilowym uniesieniom, szukając ratunku przed sobą samymi, chociaż intryga rozgrzebuje na dobre ich wewnętrzne "bebechy". Wygłaszane komunały na temat psychologicznych terapii, jakie dwoje bohaterów stara się uskuteczniać wobec pozostałych dwojga - nie znajdują potwierdzenia wobec bardzo prostych mechanizmów działania wszystkich czworga. Niemal atawistyczne odruchy, jakimi ostatecznie wykazuje się kwartet sceniczny, powodują konstatację, iż człowiek uzależniony od społecznych ocen zupełnie nie radzi sobie z głosem dobywającym się z osobistych trzewi. Poddane w wątpliwość zawodowe umiejętności psychiatrów czy artystyczne zdolności malarza pozbawiają złudzeń na spotkanie z wyjątkowymi postaciami. Bohaterowie uwalniają pełną gamę zwyczajności.

Zabawna, grubo ciosana, momentami kiczowata komedia Ludlama nie wydaje się nieść niezgłębionych treści i sensów. Mimo przywoływanej terminologii, jak terapia regresywna czy strategia paradoksalna, tudzież wspomina się Freuda czy teorię percepcji Gestalt - sztuka kończy się w szpitalu dla obłąkanych, chociaż jednocześnie nikt obłąkanym się nie wydaje, ale jednocześnie wszyscy mają znamiona niepoczytalności. Adam Orzechowski "skorzystał" więc z okazji, aby paradoksy podkreślić i "zabić", czyli mamy np. dmuchane palmy, slow motion, elektrowstrząsy czy grepsowanie w kierunku widza pruszczańskiego. Niektóre grepsy są zabawne, ale mimo wszystko oko "puszczane jest" za często. Nie otrzymujemy w żadnym momencie wyrafinowanej pointy, bo akcja zmierza w zawrotnym tempie do "wymęczonego" finału.

Zdecydowanie na pochwałę zasługują wszyscy aktorzy. Bardzo udana, moim zdaniem, była obsada, miałam wrażenie, że artyści czują się swobodnie i pewnie w swoich "niezidentyfikowanych" profilach osobowościowych. Najbardziej zaskoczył mnie Cezary Rybiński, którego rzadko można oglądać w komediowym repertuarze, a w "Par paranojach" wydaje się uroczo dopasowany. Pysznie wypadł w scenie z Robertem Ninkiewiczem, gdy ten starał się go rozpaczliwie ubłagać, aby nie zmieniał terapeuty. Anna Kociarz wybornie czuje się w rolach kobiet, które tajemniczo lawirują między własną niemocą i społeczną pozycją. Justyna Bartoszewicz sprawnie i przekonywująco dawała świadectwo gorączki niezaspokojenia swojej bohaterki, urzekając i czarując widza.

W letni, burzliwy wieczór komedia Ludlama może wydać się ciekawym dodatkiem do agendy prawdziwego turysty i poszukiwacza kulturalnych przygód, wydaje mi się jednak, iż trudno będzie unieść ten rodzaj humoru widzowi, który poszukuje wyrafinowanej rozrywki w teatrze dramatycznym.

Katarzyna Wysocka
Gazeta Świętojańska
6 lipca 2016
Portrety
Adam Orzechowski

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia