Belgijski Wujaszek Wania

3. Międzynarodowy Festiwal Teatralny DIALOG-WROCŁAW

Spektakl belgijskiego Het Toneelhuis w reżyserii jednego z najciekawszych belgijskich reżyserów młodego pokolenia - Luka Percevala toczy się niespiesznie. Równie niespiesznie, jak życie na wsi, a właściwie na wywczasach na wsi, zarówno w dobie Czechowa, jak i dziś. Słynny dramat "Wujaszek Wania" w teatrach oglądać można często, dlatego za każdym razem jest wyzwaniem i dla reżysera, i dla aktorów, no i widzów. Tym razem była to dla mnie prawdziwa przyjemność.

Belgowie przygotowali widowisko ascetyczne - za scenografię służy osiem krzeseł stojących na falującej, drewnianej podłodze. I nic więcej - reszta to doskonała gra aktorska, mocno zarysowane postaci i trzymająca w napięciu, choć właśnie niespieszna akcja. Psychologiczna wiwisekcja wycinana jak skalpelem przez mistrzowsko grających aktorów. Czechow, lekarz w końcu, byłby zadowolony! Każdy z ośmiorga bohaterów nie pozostawia złudzeń. Są jak postaci z flamandzkiego malarstwa rodzajowego, wręcz naturalistyczni, nieco pokrzywieni, a przez to wyraziści. Czasem do bólu wyraziści, jak Tom Dewispelaere, grający nękanego pijackimi torsjami doktora Astrowa. Kilkuminutowa scena jego womitów, przejmującego wybebeszania targającego trzewiami, na szczęście bez samych wymiocin, na długo pozostanie mi w pamięci. Jednak takich ekstremów w belgijskim spektaklu było niewiele. 

Reżyser dał nam czas by poznać każdą postać z osobna. Już od samego początku - czyli kwadransa bez słów, kiedy przyglądamy się siedzącym naprzeciw nam aktorom. Już wtedy uważny widz mógł spostrzec, że podłoga pod ich nogami jest wyraźnie nierówna, falująca. Czemu? Bo przecież to wszystko nie jest takie proste...

Agata Saraczyńska
Gazeta Wyborcza Wrocław
16 października 2005

Książka tygodnia

Małe cnoty
Wydawnictwo Filtry w Warszawie
Natalia Ginzburg

Trailer tygodnia