Bełkot królów polskich
"Poczet Królów Polskich" - reż. Krzysztof Garbaczewski - Teatr Stary w KrakowiePoddaję się. Kapituluję. Wywieszam białą flagę. Nie mam żadnych argumentów na rzecz obrony najnowszego spektaklu, tak cenionego przeze mnie Krzysztofa Garbaczewskiego. "Pocztu królów polskich" obronić się po prostu nie da. Takiego bełkotu to już naprawdę dawno na scenie nie słyszałem, a trzeba dodać, że za tekst i dramaturgię odpowiadają aż cztery osoby: Agnieszka Jakimiak, Marcin Cecko, Szczepan Orłowski i Sigismund Mrex. Ja też, jakbym napisał coś takiego, ukryłbym się pod pseudonimem, tylko pod jeszcze głupszym.
Sam pomysł na zabranie się za polskich władców, za nasze wawelskie truposze jest znakomity. Ileż tam symboli, znaczeń, historii i historyjek, prawdziwa kopalnia. I początek spektaklu jest rzeczywiście obiecujący i błyskotliwy zarazem. Oto w katakumbach wawelskich są otwarte trumny, w których leżą sobie znudzeni królowie i królowe Rzeczypospolitej. Jest miedzy innymi Władysław Jagiełło (Roman Gancarczyk), i Anna Jagiellonka (Anna Radwan-Gancarczyk), i Władysław Warneńczyk (Wiktor Loga-Skarczewski), i Kazimierz Odnowiciel (Małgorzata Gałkowska), i Henryk Walezy (Adam Nawojczyk). Tymczasem na górze, w królewskich komnatach, rządzi ostatni pan życia i śmierci na Wawelu, czyli hitlerowski namiestnik Generalnej Guberni Hans Frank (Krzysztof Zarzecki). Władcy polscy pod wodzą Mieszka I (Justyna Wasilewska) ruszają więc z grobowców z tajną misją ratowania polskiego dziedzictwa w postaci 138 królewskich arrasów Na tym, mająca ręce i nogi fabuła się kończy i jest już tylko gorzej. Dwugodzinna grafomańska jazda bez trzymanki wydaje się nie mieć końca. Aktorzy - dodajmy, że znakomici - szyją jak mogą z tych bełkotliwych strzępków jakieś role, ale uszyć się z tego nic nie da. Po prostu dramat.
To wspaniale, że Krzysztof Garbaczewski pobawił się ze swoją ekipą za publiczne pieniądze przygotowując "Poczet królów polskich". Tylko zapomniał, że po drugiej stronie jest jeszcze publiczność, której trzeba dać szansę na wejście w jakikolwiek dialog. Ten spektakl jest w gruncie rzeczy obraźliwy wobec widzów Starego Teatru, którzy przecież są bardzo otwarci i widzieli niejedno, ale takiego buńczucznego gniota to dawno miasto królów polskich nie widziało.