Benefis Ewy Gierlińskiej

"Na krawędzi" - reż. opieka artystyczna Tomasz Czarnecki - Teatr Muzyczny w Gdyni

30 lat związała się ze sceną gdyńskiego Teatru Muzycznego. Z okazji benefisu - Ewa Gierlińska wystąpiła w napisanej specjalnie dla niej sztuce "Na krawędzi". Towarzyszył jej Andrzej Śledź.

Artystka urodziła się w... poznańskiej restauracji Teatralna, bowiem jej mama była akurat przejazdem w tym mieście. Tak chciały gwiazdy i być może dlatego los zadecydował, że została aktorką. Kontakt ze sceną rozpoczęła wcześnie; występowała w znanym w Polsce zespole Gawęda. Potem ukończyła Studium Wokalno-Aktorskie im. Baduszkowej. W grudniu 1979 roku została przyjęta do Teatru Muzycznego w Gdyni na etat solistki.

Z tą sceną związała się na 30 lat (z niewielką przerwą).

Z okazji jubileuszu Beata Jaskuła-Tuchonowska specjalnie dla młodziutkiej jubilatki - bo cóż to znaczy 30 lat! - napisała sztukę, muzykę skomponował Wojciech Głuch, dyrekcja użyczyła sceny i aktorka wspólnie z Andrzejem Śledziem zaprosiła nas na sztukę "Na krawędzi", gorzko-słodką opowieść o młodości, która minęła i miłości, która trwa mimo że namiętność (oczywiście, z jego strony) wygasła.

- Już mnie nie przytulisz, nie pragniesz - żali się ona. Jego denerwuje jej bałaganiarstwo, to, że nie pierze, nie gotuje, a przynajmniej tak dobrze jak jego mamusia. Tu dało się słyszeć westchnienia pań na widowni... Ona ma mu za złe, że leży na tapczanie z pilotem w dłoni lub maniakalnie rozwiązuje krzyżówki. I znów panie wzdychały. Cóż, samo życie. Czy to jeszcze miłość, czy już tylko przyzwyczajenie? - zastanawia się ona.

Uśmiechamy się, choć śmiech podszyty jest nutką zadumy. Prościutka to opowieść o parze wrażliwych nieco narcystycznych aktorów. Połączył ich teatr i namiętność - on był dla niej mentorem - nauczycielem zawodu i... miłości.

Kiedy ona przechodzi na emeryturę i nie ma propozycji grania w teatrze, nie wie, co zrobić z wolnym czasem. Szuka jakiegoś hobby, a może nowy mężczyzna - młody, zakochany malarz sprawi, że świat nabierze barw? Ale czy pogoń za miłością, a może też młodością nada jej życiu sens.

Na scenie on i ona toczą swoją grę. "Na krawędzi" to typowa błaha komedyjka, zręcznie napisana, która ma za zadanie ukazać zdolności aktorskie i wokalne artystki.

Ewa Gierlińska delikatnie kreśli postać wciąż pięknej aktorki o młodzieńczym sercu, kobiety z temperamentem, młodszej od swego partnera, która musi odpowiedzieć sobie na pytanie, czy chce spędzić z nim resztę życia. Odchodzi, ale czy wraca? Nie zdradzę, jaki jest finał tych miłosnych potyczek, aby nie psuć przyjemności tym, którzy zechcą zobaczyć Ewę Gierlińską i Andrzeja Śledzia na scenie, a naprawdę, warto.

Benefis to zwykle okazja do przemówień, kwiatów i podarunków. Nie zabrakło ich i tego wieczoru, tłumnie przybyli wielbiciele talentu solistki oraz jej przyjaciele. Był list od prezydenta Gdyni, życzenia od dyrekcji, owacja na stojąco, ale najpiękniejszym prezentem, jaki może otrzymać aktor z okazji jubileuszu, była sztuka dlań napisana, z muzyką też dla niej skomponowaną.

Oczywiście, drugą gwiazdą tego wieczoru, a raczej satelitą krążącym wokół jubilatki był Andrzej Śledź. Klasyczny w geście, nienaganny w dykcji grał z lekkością niezrównaną.

Długo po wyjściu z teatru jesteśmy pod wrażeniem gry tej pary.

Grażyna Antoniewicz
Polska Dziennik Bałtycki online
23 kwietnia 2014

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...