Benefis Feliksa Szajnerta

"Bardzo tanie przedstawienie z bardzo ważnych powodów zrobione tylko raz. Chyba." - reż. Agata Duda-Gracz - Teatr J. Słowackiego w Krakowie

Agata Duda- Gracz pozamiatała, a Feliks Szajnert stał się obiektem zasysającej przestrzeń aktorskiej dmuchawy. To, co wydarzyło się w Teatrze Słowackiego, po prostu trudno opisać słowami.

Były laudacje, podziękowania, wreszcie odznaczenia rangi wojewódzkiej i państwowej. Zanim jednak Feliks Szajnert dostąpił tych wszystkich zaszczytów, czekało go największe z aktorskich wyzwań. Wysiedzieć bez słowa i skinienia na scenie, którą mniej lub bardziej młodsi koledzy i koleżanki obracają w perzynę. Wysiedzieć, mimo iż co chwilę ktoś szturcha, przestawia niczym mebel, drze się niemiłosiernie koło ucha czy rzępoli na skrzypkach. Wysiedzieć, choć publiczność zanosi się od śmiechu. No i pan Feliks wysiedział. Spełniając zadanie, jakie z okazji jubileuszu 50-lecia pracy twórczej wyznaczyła mu Agata Duda- Gracz. Cierpliwość godna największych mistrzów sceny. Ale i sama inscenizacja warta poświęcenia.

Taniocha w 15 prób

"Bardzo tanie przedstawienie z bardzo ważnych powodów zrobione tylko raz. Chyba" Chciałoby się dodać, z naciskiem na "chyba", gdyby nie rzeczywisty efemeryczny charakter całości. Duda- Gracz wróciła na deski Teatru Słowackiego z propozycją mało repertuarową. Zamówioną przez nową dyrekcję na zasadzie okolicznościowego benefisu. Przygotowaną w czasie zaledwie 15 prób. Trudno oczekiwać, aby tego typu eksperyment zadziwiał przemyślaną kompozycją, kunsztowną scenografią czy dogłębną koncepcją postaci. Jak taniocha, to taniocha. I paradoksalnie, owa zgrzebność doskonale w ten wieczór zagrała.

Duda-Gracz jest reżyserką, która nie po raz pierwszy uderza konsekwentnie własnym, odrębnym stylem aranżowania przestrzeni scenicznej. Zmysł plastyczny (jak złośliwi mówią, obciążenie genetyczne) łączy z przywiązaniem do frenetycznych i ludycznych form teatru. Sięgających w równym stopniu antyku i średniowiecza, co współczesnej klasyki niepokornych twórców pokroju Ghelderode'a. To twórczość często rozbuchana wizualnie, ale też mocno krępująca stopniem rozproszenia aktorskiej energii. Coś z obu tych zjawisk reżyserka przemyciła i na grunt benefisowego projektu.

Fraternizacja na niebezpiecznym poziomie

Aby pojąć skalę szoku zgotowaną przez Dudę-Gracz, należy uzmysłowić sobie specyfikę miejsca inscenizacji. Teatr Słowackiego - jedna z najbardziej zasłużonych scen dla polskiej kultury, bywa kojarzony z konserwatyzmem i tzw. Krakówkiem. Jako swoiste antidotum dla teatru "postępowego". Za zasługi. Kto wkracza tutaj na Dużą Scenę, operuje na najwyższych rejestrach lokalnej dumy. Tym większe zaskoczenie rodzajem doświadczenia, jakie zafundowała publiczności Duda-Gracz.

Benefisy są domeną środowiskowych dowcipów, towarzyskich uprzejmości, instytucjonalnej pompy. Tak w przypadku Feliksa Szajnerta się nie stało. Już przy wejściu widzów witały postaci, żywcem wyjęte z jakiejś zaawansowanej popijawy. Fraternizacja natychmiast wkroczyła na poziom wysoce niekomfortowy. Łącznie z pyskówkami matki i córki na temat płacenia za szatnię.

W tym całym zamieszaniu, początkowo trudno było się skupić na tym, co na scenie. Dopiero wniesienie na fotelu jubilata ustanowiło jakiś porządek ceremonii. Tylko po to, aby go zaraz zburzyć wejściem ekipy sprzątającej. Tak oto Szajnert stał się świadkiem trwającej ponad 1,5 godziny próby generalnej. Gdzie wszelkie starania o to, by nadać wydarzeniu rangę oficjalną spełzły na niczym. Torpedowane z jednej strony przez narcystyczne popisy aktorów, z drugiej - wściekłe interwencje szefowej wspomnianej ekipy.

Alicja Majewska na nutę disco- polo

Wbrew pozorom, Duda-Gracz stworzyła chaos mocno kontrolowany. Zespół aktorski (kilkadziesiąt osób!) w scenach zbiorowych wypadał niczym wielka, pulsująca scenografia. We fragmentach solowych natomiast maksymalne przerysowywano ruchy, gesty, mimikę, a nawet tonację głosu. To ostatnie miało związek z charakterem występów obsady. Obnażały one megalomanię, egotyzm, ale też naiwną misyjność, towarzyszące etosowi aktora. Sporo dostało się "lokalnym patriotom", jak w przypadku podniosłej do n-tej potęgi ballady o Krakowie (ty wiesz!), brutalnie przedrzeźniającej piwniczne hymny.

Muzyczna warstwa odgrywała w tanim przedstawieniu ważną rolę. Obok kuriozalnych parodii piosenki aktorskiej, pojawiły się równie groteskowe covery. Rzewne wykonanie "Tej samej chwili" Bajmu czy "Odnajdziemy miłość nieznaną" Alicji Majewskiej w wersji disco- polo wniosły całość na jeszcze inny poziom absurdu.

Gdy po finalnym sprzątnięciu sceny, Szajnert zabrał w końcu głos, nikt chyba nie był pewien, czy to koniec szaleństwa. Bez wątpienia na ten jeden niedzielny wieczór, Teatr Słowackiego zamienił się w wehikuł kolektywnego odlotu. Przenoszący publiczność w przeważnie swojskie, ale rzadko odwiedzane w takim miejscu rejony. Zasysający przestrzeń za pomocą wielkiej, zbiorowej aktorskiej dmuchawy. Duda-Gracz po prostu pozamiatała. A Szajnert otrzymał najlepszy z prezentów na aktorski jubileusz. Choć swoje musiał wysiedzieć!

PS. W uznaniu dla zespołowej ekspresji obsady, warto przytoczyć ją w całości:

Iwona: Hanna Bieluszko
Bożenka: Lidia Bogaczówna
Nikola: Agnieszka Judycka
Lilka: Marta Konarska
Kazia: Karolina Kazoń
Dorotka: Natalia Strzelecka
Różyczka: Marta Waldera
Nina: Katarzyna Zawiślak-Dolny
Władek: Rafał Dziwisz
Ignacy: Grzegorz Łukawski
Lutek: Maciej Jackowski
Lol: Tomasz Wesołowski
Czesław: Tomasz Międzik
Maksymilian: Antoni Milancej
Zygi: Rafał Szumera
Hamlet: Jerzy Światłoń
Barabasz: Tomasz Wysocki
Grzesiu: Tadeusz Zięba
Bronek: Krzysztof Jędrysek
Waldemar: Cezary Studniak (gościnnie)
Zbysława: Halina Jarczyk
Grażyna: Anna Tomaszewska
Miecio: Bartosz Szydłowski
Wojtuś: Krzysztof Głuchowski
Bziunia: Karolina Kamińska
Gienia: Ewelina Przybyła
Tomeczek: Sławomir Maciejewski
Jezusek: Daniel Malchar
Cichy: Krzysztof Piątkowski
Jaromir: Sławomir Rokita
Robercik: Rafał Sadowski
- Katarzyna Bąk-Chuchacz (gościnnie)
~ Bożena Adamek
~ Dominika Bednarczyk
~ Dorota Godzic
~ Tomasz Augustynowicz
~ Marcin Sianko

"Bardzo tanie przedstawienie..." zostało wystawione 23 października w Teatrze Słowackiego.

Łukasz Badula
Kulturaonline
20 grudnia 2016
Portrety
Feliks Szajnert

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...