Berek dla dorosłych z Dadą von Bzdülöw

Duety nieistniejące - reż. zespół - Teatr Dada von Bzdülöw

"Duety nieistniejące" to bez wątpienia spektakl szczególny w twórczości Dady von Bzdülöw. Nie tylko dlatego, że Bzdyl i Chmielewska po raz drugi w dziewiętnastoletniej historii zespołu zdecydowali się duet. Tym razem niezwykle intymny tok wypowiedzi scenicznej łączy się z zaczerpniętym z życia tancerzy bólem, cierpieniem i rozczarowaniem, które zostało przeniesione na scenę w stosunku jeden do jednego

Logiczna sprzeczność, zawarta w tytule nowego spektaklu Teatru Dada von Bzdülöw, zapowiada właściwie problematykę przedstawienia, w swojej strukturze będącego kontynuacją poprzednich spektakli Dady, z pokazywanym w Teatrze Wybrzeże "Caffè Latte" na czele. Leszek Bzdyl i Katarzyna Chmielewska usiłują uchwycić i pokazać to, co efemeryczne i ulotne. Sam taniec już dawno przestał im wystarczać. Swoje przedstawienia wypełniają nowymi treściami z pogranicza różnych dyscyplin sztuki. Nazywają je spotkaniem lub performance, wymykającymi się klasycznym definicjom.

Tym razem ukazują "historię pewnej znajomości", która właściwie może być historią każdego z nas. To precyzyjna, dogłębna analiza rozpadu związku przegrywającego z codziennymi słabościami. Za pomocą wizualizacji ukazujących hasła-komentarze w stylu: "kiedy chrapie mogłabym poderżnąć mu gardło", "miała zwiotczałe ramiona", "pragnęliśmy wyjść z siebie, stać się obcymi dla samych siebie", które Bzdyl i Chmielewska ilustrują charakterystycznym dla Dady von Bzdülöw tańcem, widzowie uczestniczą w czymś na kształt wyznania, zwierzeń dwójki byłych kochanków.

Jak to w życiu bywa, to rozstanie nie było łatwe. Oprócz typowych dla Dady zawieszeń akcji i cielesnej współpracy, obserwujemy sceny pełne przemocy, wulgarnej agresji, prymitywnej złości (zaczepne szturchnięcia, kopniaki w tyłek), samotność we dwoje, powtórzenia, zapętlenia. Cały spektakl pełen jest kontrastów i zgrzytów. Choreografia się powtarza, pojawiają się nawiązania do poprzednich spektakli. Widzimy migawki z tańca towarzyskiego. Ni stąd, ni zowąd na scenę wchodzi człowiek z ekipy technicznej, uruchamia wizualizację i włącza muzykę (świetna kompozycja Mikołaja Trzaski), przechodząc obok tańczących, nie zwracając na nich szczególnej uwagi.

Przez dużą część spektaklu widzom towarzyszy puszczony z offu głos saksofonisty Mikołaja Trzaski, opisujący przez telefon komórkowy relację dwójki ludzi i swój do nich stosunek. Z błyskotliwej, naszpikowanej metaforami wypowiedzi i ten komentarz przeradza się stopniowo w pozbawione większego sensu uciążliwe mamrotanie na zadany temat. Zaskakują zwroty akcji, być może migawki z przeszłości, jak zabawa w berka, w którego "grają" tancerze. Drażniący, nieprzyjemny ton osobistego wyznania, na które niekoniecznie mamy ochotę, jest obecny przez większość przedstawienia.

Tancerze bardzo dobrze wypadają w występach solowych. Katarzyna Chmielewska w świetnym, "rozluźnionym" tańcu z wizualizacją "miała obwisłe ramiona" w tle, Leszek Bzdyl zaraz po niej, tańcząc przed napisami o chrapaniu. W pewnym momencie oboje rozbierają się, a Bzdyl tańczy zupełnie nago. Później zmienią tradycyjny porządek ról społecznych - on ubierze się w sukienkę, ona poprowadzi walc angielski. Tylko co dalej?

Spektakl "Duety nieistniejące" stawia więcej pytań, niż daje odpowiedzi. Jego niezwykle intymna formuła musi budzić kontrowersje. Tym razem tancerze nie kokietują widza i nie "puszczają do niego oka", jak w "Czerwonej trawie", "Caffè Latte" lub "Le Sacre", ale uderzają go prosto w twarz osobistymi wyznaniami. Paradoksalnie, fabuła "Duetów nieistniejących" jest przy tym bardzo czytelna, dużo prostsza niż w wymienionych produkcjach.

Powstał spektakl-pamiętnik, kolejny frapujący eksperyment przeprowadzony przez Bzdyla i Chmielewską na własnych organizmach. Trudne do nazwania i uchwycenia "coś". Na pytanie czym jest to "coś", każdy musi sobie odpowiedzieć samemu.

Łukasz Rudziński
trojmiasto.pl
8 października 2011

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia