Berliński półświatek
„Jak zarabiałem w Berlinie na zęby" - aut. Franciszek Uściński - Wydawnictwo Białe Pióro, 2015To książka, którą powinien przeczytać nie tylko każdy muzyk, ale przede wszystkim emigrant i każdy, kto choć raz za granicę wyjechał za chlebem. Nieważne czy interesuje się muzyką, choć muzyką żyją główni bohaterowie. Wyłaniający się z lektury obraz sytuacji Polaków w Niemczech, ich historie są czasem przerażające ale opisane pięknym językiem i nie bez humoru. Jak przekonuje autor wszystkie oparte są na faktach i wydarzyły się naprawdę.
Książkę czyta się „na raz", i raz po raz odkrywamy w niej kawałek nieznanego dla nas świata. To świat emigranckiej bohemy, tylko że 100 lat później, w której zamiast Absyntu pija się wódkę. Kobiety nie noszą już gorsetów, a minispódniczki i kozaki. Prostytucją zajmują się tu nawet podstarzałe Tajlandki. Zamiast Toulouse-Lautreca, mamy nastoletnich graficiarzy i performerów zebranych na U-bahnach – czyli stacjach metra. Witamy w latach dziewięćdziesiątych pełnych kiczu, szybkich pieniędzy ale także – biedy.
Udało mi się wybrać kilka najciekawszych fragmentów. Na uwagę czytelnika zasługuje sam język, i styl w jakim została napisana książka. Prawdopodobnie dziś się już tak nie mówi, ale musimy pamiętać, że minęło prawie ćwierć wieku, od tamtych wydarzeń. Zetknięcie wrażliwości muzyka, z sloganami berlińskich emigrantów zaowocowało swoistą stylizacją językową, oscylującą między prostym opisem brutalnej rzeczywistości, z lekkością poetyckich skojarzeń. Pełno w niej różnych zabaw słowem, na które autor jest wyczulony:
„No to uczciwie i prawidłowo ci wziął, bo widzisz po niemiecku 'nehmen" lub „ubernehmen", znaczy tyle, co wziąć, zabrać, a w wymowie brzmi jak „nyjmen", „nejmen". Turek grzecznie zapytał, czy może sobie wziąć pięć marek na piwo, a ty kiwnąłeś nieuczoną głową i zagrałeś Czesława Niemena. Ucz się, stary języków, bo cię kiedyś kupią razem z futerałem!"
Humorystyczne anegdoty, autor przeplata z niemalże tragicznymi (a wiemy, że wydarzyły się naprawdę):
„A Marysia? - zapytałem. - Marysia się spaliła, panie Jacku. Strażacy znaleźli jej spalone szczątki w tej dużej szafie. Ona chyba z tego wszystkiego straciła orientacje, pomyliła drzwi, chciała uciekać... Szkoda dziewczyny. Zostawiła w Polsce męża i córeczkę.„
Interesujące są także relacje opisujące warunki w jakich mieszkali pracujący w Berlinie Polacy:
„Co do łazienki, wszystkim to mówię, to i panu to muszę to powiedzieć, że myć się można tylko w miednicy, a nie pod kranem, w zlewie. Wywożenie szamba jest bardzo kosztowne, a ja nie mogę wyrobić z kosztami. W miednicy mniej się zużywa wody. Najlepiej najpierw się umyć, a potem załatwić i spłukać ta samą wodą. Najwięcej wody zużywają baby. Czasami zakręcam więc główny zawór, bo albo piorą, albo się chlapią całą noc."
Tego typu relacji i opisów w książce jest więcej. Dzieje się tak, ponieważ autor zawarł również swoje przeżycia autobiograficzne i opisuje wszystko z realistyczną precyzją. Począwszy od problemów jakie napotykają Polacy za granicą, i trudy z jakimi się spotykają stawiając pierwsze kroki, po świetne portrety polskich (tzw.) „cwaniaczków", którzy oszukują także rodaków, kończąc na przezabawnych anegdotach w bezpośrednich relacjach z berlińskimi przechodniami. To właśnie oni, mieszkańcy Berlina okazują się jednym z najsympatyczniejszych bohaterów książki. Nie tylko szanują muzyków, i doceniają ich pracę, ale okazują się także bardzo serdeczni.
To zderzenie kultur, naszych wyobrażeń, portretowanie stereotypów, ale i obalanie mitów, a zwłaszcza tego największego – o szybkich i łatwych zarobkach za granicą stanowią największą urodę tej książki.
Franciszek Uściński – artysta związany z dolnośląskim Bolesławcem i Sulechowem, kompozytor i kabareciarz wydał w tym roku swoja kolejną książkę. Po wydaniu pierwszej - „Moje Sulechowskie kabarety" został odznaczony tytułem Honorowego Obywatela Miasta za całokształt pracy na rzecz propagowania sztuki i kultury. Najnowsza - „Jak w Berlinie zarabiałem na zęby" oparta na wątkach autobiograficznych, opisuje emigranckie życie, artystycznego półświatka w Berlinie w latach 90'.