Bernard Ładysz - Od Palermo do Nowego Jorku

W piątek 24 lipca jeszcze składano życzenia wspaniałemu Jubilatowi z okazji 98. urodzin.

W sobotę 25 lipca rano dowiedzieliśmy się, że Bernard Ładysz nie żyje. Był jednym z najwspanialszych basów-barytonów w historii muzyki XX wieku, ale nie zrobił kariery, na jaką zasługiwał, a mógł występować w Metropolitan Opera.

W 1979 roku odszedł z Teatru Wielkiego w Warszawie. Tak mówił Wacławowi Pankowi o swojej karierze:

Czy pan wie, że ja zmarnowałem trzydzieści lat życia w operze i marnowałem też siebie? Teraz wiem już na pewno, że jestem aktorem, a nie tylko śpiewającą kukłą. Ja chciałem grać, chciałem żyć na scenie. A przez te wszystkie lata kazali mi pajacować, poruszać się nienaturalnie. Nikogo nie obchodziła prawda sceniczna, tylko wysokie „c". Żałuję, że od początku nie poszedłem do teatru lżejszej muzy, bo mógłbym tam grać, śpiewać, mówić... Może tam mógłbym być sobą, a nie jołopem z rozdziawioną gębą.

W 1946 roku był pomocnikiem magazyniera w Zjednoczeniu Przemysłu Konfekcyjnego w centrum Warszawy. O jego karierze zadecydował przypadek. Usłyszał go śpiewającego pod nosem księgowy, który wcześniej pracował w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej imienia Fryderyka Chopina. Dzięki niemu 24-letni Ładysz trafił do tej uczelni, ale tytułu magistra nie zdobył. Profesor, który obraził swoich kolegów, nazywając ich starymi pierdołami, kazał Ładyszowi powiedzieć podczas przesłuchania sądu koleżeńskiego, że wcale nikogo nie obraził. Ładysz powiedział prawdę – i za karę wyleciał ze szkoły.

Rozpoczynał swą drogę artystyczną jako solista w Centralnym Zespole Artystycznym Wojska Polskiego. Był laureatem festiwali w Budapeszcie (1949), Berlinie (1951) oraz Vercelli (1956). W Operze Warszawskiej zadebiutował 1 grudnia 1950 roku, przygotowując nagłe zastępstwo, jako Książę Griemin w Eugeniuszu Onieginie Czajkowskiego

Debiut okazał się na tyle udany, że bas-baryton został na prawie 30 lat etatowym solistą tej sceny. Tysiące widzów zapamiętały go z kreacji Stolnika w Halce oraz Skołuby i Zbigniewa w Strasznym dworze Moniuszki.

Urodził się w Wilnie 24 lipca 1922 roku. W czasie wojny był żołnierzem AK. Podczas akcji "Burza" został złapany, aresztowany przez NKWD i wywieziony na Sybir. Wypuszczono go na wolność w 1946 roku. Wtedy przyjechał do Warszawy...

Po wielkim sukcesie w 1956 roku w międzynarodowym konkursie wokalnym w Vercelli, gdzie otrzymał najwyższą nagrodę Il Primo Premio Assoluto, trafił do Teatro Massimo w Palermo. Wystąpił tam w Nieszporach sycylijskich, Don Carlosie i Cyruliku sewilskim. Śpiewał na scenie razem z takimi gwiazdami jak: hiszpańska sopranistka Victoria de Los Angeles (MET, La Scala), Antonietta Stella (Nowy Jork, Mediolan, Wiedeń, Londyn, Paryż), włoski tenor bohaterski Franco Corelli (Arena di Verona, MET, Opera Wiedeńska, Opera Paryska), bułgarski bas Boris Christow (La Scala, La Fenice, Opera Rzymska, Covent Garden) i również bas z Bułgarii Nikołaj Giaurow (La Scala, MET). Potem wyjechał z nimi na tournée do RFN. Jeden z najwybitniejszych dyrygentów Europy Tullio Serafin zaproponował mu wykonanie partii Rajmunda w Łucji z Lammermoor Donizettiego z Marią Callas w tytułowej roli. Płyta została nagrana w Londynie w 1959 roku dla prestiżowego wydawnictwa Columbia.

Gdy wrócił do Warszawy, fantastycznie wcielił się w Mefista w Fauście Gounoda. Publiczność w nadkomplecie nagrodziła go wielkimi owacjami. Wiele osób pewnie spodziewało się, że po takich sukcesach Ładysz zostanie za granicą. Gdyby wykorzystał wtedy stojące przed nim możliwości, mógłby zrobić oszałamiającą światową karierę. Zrobił przysługę pewnemu konsulowi i zawiózł opony jego rodzinie. Podobno było w nich 10 kilogramów złota. Ładysz twierdził, że z tego powodu przez 2 lata odmawiano mu paszportu. Kolejna wielka szansa pojawiła się na początku lat 60. Dziennikarz "Timesa" napisał entuzjastyczną recenzję z Borysa Godunowa. Ładysz miał zostać przesłuchany w Wiedniu przez Rudolfa Binga – wieloletniego dyrektora generalnego Metropolitan Opera, ale dyrektor Jerzy Semkow na ten wyjazd się nie zgodził... Więcej można się dowiedzieć z książki Wacława Panka: Kariery i legendy.

Jak ryba w wodzie poczuł się, kreując tytułową partię w Borysie Godunowie Musorgskiego (1960) w reżyserii Aleksandra Bardiniego, pod dyrekcją Jerzego Semkowa. Podziwiano go w tej kreacji w Teatrze Bolszoj w Moskwie (1963) i w kolejnej warszawskiej inscenizacji (1972). Był też znakomity jako Lindorf w Opowieściach Hoffmanna Offenbacha (1962) oraz tytułowy Don Pasquale (1961) w operze komicznej Donizettiego, w reżyserii Bardiniego.

W 1966 roku Krzysztof Penderecki zaprosił go do udziału w prawykonaniu Pasji wg św. Łukasza w katedrze w Münster. Od tego czasu na wiele lat Ładysz stał się jednym z najlepszych śpiewaków występujących w kolejnych dziełach Pendereckiego: Dies irae, Kosmogonii, Jutrzni i Te Deum, a także w hamburskiej prapremierze Diabłów z Loudun (1969) w partii Ojca Barré. I spełnił się sen o Ameryce. Ładysz wystąpił z Filharmonią Filadelfijską w Jutrzni, a z Filharmonią z Los Angeles pod dyrekcją Zubina Mehty w Kosmogonii Pendereckiego w Nowym Jorku.

Występował w filmach, m.in. w Ziemi obiecanej Andrzeja Wajdy, Znachorze Jerzego Hoffmana, a także w musicalu Skrzypek na dachu Josepha Steina i Jerry'ego Bocka jako Tewje w Teatrze Muzycznym w Łodzi, w spektaklu wyreżyserowanym przez Marię Fołtyn w 1983 roku. Współpracował z Teatrem Syrena w Warszawie. Był też znanym piosenkarzem.

Otrzymał między innymi: Krzyż Komandorski z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski, tytuł doctora honoris causa Akademii Muzycznej im. Fryderyka Chopina w Warszawie, Złoty Medal "Zasłużony Kulturze Gloria Artis", Złoty Fryderyk w kategorii Muzyka poważna za całokształt twórczości. Odebrał też Medal Stulecia Odzyskanej Niepodległości, przyznany przez Prezydenta RP Andrzeja Dudę w 2019 roku.

Jego azylem był dom pod Warszawą. Tam czuł się wspaniale i robił świetne cepeliny czyli duże owalne pyzy ziemniaczane z mielonym mięsem, z dodatkiem majeranku, które jako młody chłopak jadał w Wilnie.

Zbyt wielu mistrzów ostatnio odchodzi. Pozostaje pamięć, szacunek i... smutek.

Krzysztof Korwin-Piotrowski
ORFEO
27 lipca 2020
Portrety
Bernard Ładysz

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia