Bez nadziei

"Prezydentki" - reż. Krystian Lupa - Teatr Polski we Wrocławiu

Krystian Lupa, jeden z najbardziej kontrowersyjnych i surrealistycznych twórców współczesnej polskiej sztuki teatralnej, stworzył spektakl trudny, wręcz brutalny.

Po zgaszeniu świateł widzom ukazuje się wielki, stary ekran telewizora na którym przemawia Jan Paweł II. Gdy program się kończy, widzowie poznają trzy kobiety- Erne, Grete i Mariedl, które dzielą się między sobą zmartwieniami i marzeniami. Początkowo Mariedl siedzi skulona pod stołem, nieśmiało wtrącając się w dyskusję dwóch koleżanek. Jednak gdy rozmowa nabiera rozpędu, wyskakuje z pod stołu i zapałem dołącza do narastającego sporu. Bohaterki zaczynają przybierać przeciwne stanowiska, krzyczą , przerywają sobie wzajemnie, ujawniając swoją frustrację, żal do świat oraz najskrytsze pragnienia. Ciągłe odwołania do seksu, ekskrementów, oraz gnębiących je nałogów, potęguje nadrealizm tej rozmowy.

Spektakl dynamicznie nabiera rozpędu, gdy nagle na scenie wszystko zamiera, a światła gasną. Na scenę wbiega trójka ciekawskich dzieci, która z kolei zostaje przepędzona przez mężczyznę jakby sprawdzając czy funkcje życiowe naszych bohaterek są podtrzymane. Gra aktorska jest tutaj tak do bólu prawdziwa, że niemal wyrywa się z tego braku realności i abstrakcji jaka otacza każdą z bohaterek. Ta niespodziewana przerwa, na krótko dezorientuje widza, nic jej bowiem nie zwiastowało.

Scenografia, która na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie ubogiej, doskonale oddaje rzeczywistość w jakiej funkcjonują „Prezydentki". Dwa pokoje, których obdrapane ściany zagracają obrazki święte i lustra, jadalnia, i kilkoro zamkniętych drzwi. Po środku stół, na którym leży cerata i puste szklanki, a który w końcu zostaje makabrycznym ołtarzem. Wystrój surowy i wręcz ubogi. Przerysowana bieda wyglądająca na widza z każdego kąta sceny.

Lupa, swoim zwyczajem nie pozostawia nam miejsca na żadną nadzieję, odbieram nam wszelką wiarę w ludzi i w dobro, choć paradoksalnie tym samym prowadzi nas do ziemskiego samooczyszczenia. Surowość scenografii dodatkowo potęguje uczucie pustki, które narasta podczas spektaklu. W kulminacyjnej scenie, w której rozgrywa się prawdziwy dramat, autor nikogo nie osądza. Matka Boska która pojawia się między bohaterkami jest spokojna, jak gdyby wiedziała że koniec tej historii musi być tragiczny.

 

Agnieszka Markiewicz
Dziennik Teatralny Wrocław
18 marca 2014

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia