Bez pomysłu na Pierwszą Damę

"Uwierz w swoją nieważność" - reż: Adam Opatowicz - Teatr Polski

Brassens, Kofta, Kaczmarek, Tuwim, Przybora z Wasowskim. Ten na pozór niepowiązany zestaw nazwisk łączy - poza niepodważalnym talentem - sąsiedztwo na afiszu szczecińskiego Teatru Polskiego. Od niedawna do spektakli opartych na piosenkach wybitnych artystów włączono kolejny: "Uwierz w swoją nieważność" z utworami Wandy Warskiej w reżyserii Adama Opatowicza.

Warska to postać ważna nie tylko dla rodzimej piosenki, ale dla catej kultury. Pierwsza dama polskiego jazzu, wokalistka, autorka tekstów i kompozytorka, malarka i współwłaścicielka słynnej Piwnicy Artystycznej, animatorka wielu artystycznych przedsięwzięć, mistrzyni nastroju. To jej wokaliza przewija się przez zaliczany do klasyki rodzimej kinematografii "Pociąg" Jerzego Kawalerowicza. Klasyki w dorobku artystki doszukać się można zresztą znacznie więcej - przez całe lata Warska nagrywała płyty z wierszami najwybitniejszych polskich poetów: Kochanowskiego, Słowackiego, Szymonowica, Wyspiańskiego, Norwida, Poświatowskiej.

Tworzenie spektaklu z piosenek postaci wybitnych to zawsze duże ryzyko. Jeśli reżyserowi brakuje inscenizacyjnego pomysłu, który sprawi, że dobrze znane teksty nie zostaną jedynie ładnie "odśpiewane", a widz nie zobaczy ich i nie usłyszy w nowym świetle, że nie zabrzmią świeżo i nie wyzwolą nowych emocji - przedstawienie zakończy się niechybną artystyczną porażką. "Uwierz w swoją nieważność" to właśnie taki przypadek.

Rzecz jasna, spektakl jest klimatyczny (to jednak zasługa wykorzystanych utworów), dobrze się słucha występujących w nim aktorek (z kwartetu złożonego z Olgi Adamskiej, Doroty Chrulskiej, Sylwii Różyckiej i Katarzyny Sadowskiej najbardziej na plus wyróżnia się pierwsza), tyle tylko że całość robi wrażenie naprędce skleconego koncertu, a nie przemyślanego widowiska. Oszczędna scenografia złożona z jednej świeczki, workowate, czarne długie suknie występujących po sobie kolejno pań, punktowe oświetlenie sceny - wszystko to popycha widza ku myśli, że oto trafił,na licealną wieczornicę ku czci. Świętość, wziętość, nadętość, by zacytować jedną z wykonywanych piosenek. Nie bardzo wiadomo też, jaki był cel wprowadzania do spektaklu debiutującego w Teatrze Polskim Damiana Sienkiewicza, bez większego sensu wijącego się po scenie wokół swoich koleżanek. To, co zapewne miało potęgować poetycko-oniryczną aurę, robi wrażenie zabiegu ciężkiego i dodanego na siłę. Najprawdopodobniej "Uwierz w swoją nieważność" znacznie lepiej sprawdziłoby się w Czarnym Kocie jako zwyczajny wieczór piosenek Wandy Warskiej. Bliższy kontakt z publicznością zapewne pozwoliłby uniknąć takich sytuacji jak na Małej Scenie, gdzie widzowie nie bardzo wiedzieli, czy przedstawienie już się skończyło i czy już powinni klaskać.

Być może wprowadzanie na afisz Teatru Polskiego kolejnych inscenizacji opartych na utworach znanych artystów ma uzasadnienie logiczne (repertuaru wystarczy na lata), ekonomiczne (przecież lubimy tylko te piosenki, które już słyszeliśmy), być może też praca z takim właśnie materiałem sprawia reżyserowi i aktorom dużo przyjemności. Niestety, po "Uwierz w swoją nieważność" widać, że ta formuła jest już kompletnie wyczerpana, a teatrowi potrzeba pomysłów mniej zalatujących naftaliną.

Jedynym naprawdę jasnym punktem przedstawienia z piosenkami Wandy Warskiej jest... program do niego. Wydany w formie pisanego ręcznie kobiecego dzienniczka z wklejanymi polnymi roślinami, zachwyca i inwencją, i wykonaniem.

Katarzyna Strózyk
Kurier Szczecinski
23 września 2010

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...