Bez rozgłosu

9. Chorzowski Teatr Ogrodowy

Nie szukają rozgłosu, szukają muzyki. Słów, które najlepiej przekażą stan duszy i poetycką zadumę nad światem oraz dźwięków, które zahipnotyzują słuchaczy. I już wszystko staje się jasne: oni nie mogą być muzykami z pierwszych stron kolorowych magazynów. Nie muszą mieć celów innych poza czystą radością tworzenia. Zamiast rozgłosu wybierają kameralność, sławę zastępują satysfakcją i poczuciem, że wszystko jest na swoim miejscu. A przecież nie są anonimowi na polskiej scenie muzycznej.

Tadeusz Woźniak, dla części masowej publiczności „ten od Zegarmistrza światła" albo czołówki serialu Plebania, nie zżyma się na takie zaszufladkowanie. Od pół wieku obecny na scenie, nie potrzebuje udowadniać własnej wartości i muzycznej wielkości. Jego piosenki i kompozycje trafiają do filmów czy sztuk teatralnych, czasem funkcjonują w społecznej świadomości bez powiązania z kompozytorem. Tadeusz Woźniak świadomie rezygnuje z taniego poklasku: chociaż debiutował w latach 60., z powodzeniem mógłby dzisiaj powalczyć o uznanie odbiorców z młodszych pokoleń. Wybiera jednak spokój. Muzykuje również dla przyjemności, a to wartość najwyższa.
Piotr Woźniak, syn Tadeusza, chociaż taka etykietka nie jest mu w karierze potrzebna, znalazł swoje miejsce w nurcie Krainy Łagodności. Określa swoje piosenki mianem folku. Interesują go oryginalne spostrzeżenia na temat najbliższego środowiska, mikrokosmos ludzkich codziennych spraw, ale ujęty bez patosu, za to nieszablonowo. Piotr wie, że w poszczególne dźwięki ascetycznych pod względem instrumentacyjnym aranżacji można się wsłuchiwać tak samo jak w słowa i stara się o poetyckość także w warstwie muzycznej.
I dla Tadeusza, i dla Piotra muzyka jest zjawiskiem naturalnym i niezbędnym do życia. Obaj podkreślają w wywiadach rolę uruchamianych nią emocji. Obaj doskonale wiedzą, jak poruszyć słuchaczy, ale poruszyć w tym wypadku to nie zmusić do żywiołowych reakcji, a do zastanowienia. Liryczni, refleksyjni i... optymistycznie patrzący na rzeczywistość: ta ostatnia cecha niespecjalnie pasuje do powszechnego obrazu barda, a jednak dość celnie określa obu muzyków. Pogoda ducha mimo przeciwności losu przewija się również przez ich utwory. Pewne jest jedno: ani Tadeusz Woźniak, ani Piotr Woźniak nie piszą piosenek do słuchania „w tle".

Izabela Mikrut
Sztajgerowy Cajtung
28 lipca 2015

Książka tygodnia

Wyklęty lud ziemi
Wydawnictwo Karakter
Fanon Frantz

Trailer tygodnia

Wodzirej
Marcin Liber
Premiera "Wodzireja" w sobotę (8.03) ...