Bez Schulza

"Genialna epoka. Szkice z Brunona Schulza" - reż: Rudolf Zioło - Teatr Wybrzeże w Gdańsku

"Genialna epoka" to spektakl, w którym proza Schulza odgrywa drugorzędną rolę - nie ma tu skupienia na brzmieniu schulzowskiej frazy czy specyfice świata kreowanego w "Sklepach cynamonowych". Dzieło autora "Sanatorium pod klepsydrą" w przedstawieniu Rudolfa Zioło, na skutek świadomej i konsekwentnej strategii, staje się niewyraźne, niekiedy nawet bezbarwne i pozbawione zmysłowości

Z tym zabiegiem dobrze współgra scenografia, utrzymana przeważnie w różnych odcieniach szarości, nadto uporządkowana, geometryczna i sterylna, jakby na przekór schulzowskiej bujności ascetyczna i okrojona. Jedynie gdzieś na peryferiach sceny obecny jest chaos, rozrzucone przedmioty z różnych rejestrów, będące jednak tylko ułomnym, zubożonym znakiem schulzowskiego uniwersum. 

Opowiadania Schulza stają się pretekstem do prezentowania przeróżnych układów i interakcji między aktorami z użyciem rozmaitych przedmiotów; scenograficznych wariacji, obrazów wyrastających z wyobraźni reżysera, często daleko odbiegających od działań i zdarzeń z tekstów stanowiących podstawę spektaklu,. Problem w tym, że te wszystkie układy nie łączą się w spójną całość, sprawiają wrażenie oderwanych teatralnych fragmentów, dla których głównym łącznikiem ma być przechodzenie od wybranych, często urwanych motywów – niezbyt płynne i nie zawsze przekonujące lub z bardzo trudnym do uchwycenia uzasadnieniem – do kolejnych fragmentów i wątków utworów Schulza.

Z jednej strony brakuje w tym spektaklu wyraźnej próby własnego odczytania tekstów Schulza – właśnie przez ich zepchnięcie, zagłuszenie za sprawą piętrzących się efektów teatralnych. Z drugiej – sam spektakl, nawet jeśli dopuścimy, że można w ten sposób potraktować twórczość autora „Ulicy krokodyli”, mimo niewątpliwej sprawności realizacyjnej nie tworzy autonomicznej całości, rozsypuje się na luźne, formalnie tylko powiązane kawałki, a przez nagromadzenie efektów – w końcu nuży. Z powodu tej niespójności i gęstości środków teatralnych przestrzeń do ukazania swoich możliwości tracą także aktorzy – wyróżnia się jedynie Grzegorz Gzyl, odgrywający najbardziej wyrazistą postać Ojca. Jednak nawet kreacja tak świetnego aktora jak Michał Kowalski rozmywa się i przepada w natłoku przemian scenicznej rzeczywistości, których sensu czasem trudno dociec. 

Niekiedy rażą zbyt dosłowne próby „uwspółcześniania” treści poprzez zastosowane środki muzyczne – po co właściwie został wykorzystany fragment rockowego klasyka „Little red rooster”? W jakim celu pojawia się elektroniczna muzyka z mocnymi, wyraźnymi beatami? Czy aby na pewno ascetyczne i patetyczne zarazem dźwięki z utworu Arvo Parta pasują do schulzowskiego świata i schulzowskiej frazy, nawet tak dalece przetworzonych? 

Można spytać, czy spektakl Rudolfa Zioło jest próbą zdemontowania schulzowskiego świata, jakiejś skrajnej dekonstrukcji? Jeśli tak, to zastosowano w nim środki, które do przeprowadzenia takich zabiegów niezbyt się nadają. Odnosi się wrażenie, że tekst płynie swoim nurtem, a efekty teatralne, gra aktorska są gdzieś obok niego. I w efekcie z tej dekonstrukcji, której motywacje pozostają dosyć enigmatyczne, nie wyłania się żadna nowa całość.

Jarosław Błochowiak
Dziennik Teatralny Trójmiasto
14 kwietnia 2012

Książka tygodnia

Wyklęty lud ziemi
Wydawnictwo Karakter
Fanon Frantz

Trailer tygodnia

Wodzirej
Marcin Liber
Premiera "Wodzireja" w sobotę (8.03) ...