Bez tekstów Osieckiej byłbym uboższy

Rozmowa z Jerzym Satanowskim

Podpisując swoje przedstawienie po tylu latach spędzonych w Sopocie mam wrażenie, że rozmawiam trochę z własną publicznością. Ten tytuł bardzo różni się od innych, bardziej poetyckich tytułów moich spektakli - to również jest jakaś wskazówka dla widzów, że będziemy mieli trochę inny rodzaj teatru. Reakcje publiczności przekonują nas, że decyzja ta była słuszna.

Z Jerzym Satanowskim, kierownikiem artystycznym Konkursu "Pamiętajmy o Osieckiej", rozmawia Łukasz Rudziński z portalu
www.trojmiasto.pl.

Łukasz Rudziński: W Sopocie ujrzymy 10 wykonawców w dziewięciu występach. Jak wypadli artyści w I etapie konkursu na interpretację piosenek Agnieszki Osieckiej "Pamiętajmy o Osieckiej"?

Jerzy Satanowski: W Warszawie na tych eliminacjach ludzie często przyjeżdżają tylko z podkładem muzycznym lub akompaniatorem. Jako jury musimy musimy mieć "dobre oko", by wyobrazić sobie ich występ z zespołem muzycznym i po rozmowach na temat interpretacji, które nasi wykonawcy odbywają ze mną i z Magdą Smalarą. Musimy też zdystansować ich do tego, co oni sami myślą na temat tych utworów i zadziałać jak lustro, w którym ich pomysły odbiją się jako pierwsze. Czasami uwagi, które im przekazujemy, czy zetknięcie z orkiestrą powodują, że ich występy zyskują zupełnie nową jakość. Te metamorfozy bywają tak duże, że sami jesteśmy zaskoczeni. Wyszliśmy z przesłuchań z przeświadczeniem, że po raz kolejny mamy bardzo ciekawy zestaw ludzi, którzy mają coś świeżego i ciekawego do przekazania za pomocą piosenek Agnieszki Osieckiej. Tych znanych, mniej znanych, a czasem nawet nam nieznanych.

Zdarzyło się tak również tym razem?

- Tak. Dwie osoby zaśpiewały utwory, które wykonywane są tak rzadko, że nie sięgano po nie nigdy nawet w eliminacjach. Musimy więc ponownie przekopać się przez twórczość Agnieszki Osieckiej, by sprawdzić, czy na pewno to teksty jej autorstwa. Znów okazało się, że jej twórczość nawet nas potrafi zaskoczyć.

Jakie są wybory wykonawców?

- Najlepszą odpowiedzią jest liczba osób, które chcą wziąć udział w konkursie. Uczestniczę w różnych konkursach w całej Polsce i zaręczam panu, że nigdzie nie zgłasza się tylu ludzi. Młodzi ludzie się w tych tekstach odnajdują, co świadczy o tym, że teksty Osieckiej przetrzymują próbę czasu, a czasami śpiewane w innym kontekście społecznym czy politycznym dostają zupełnie nowej aury, której sami się po tych piosenkach wcześniej nie spodziewaliśmy. Okazuje się, że twórczość Osieckiej może się uplastyczniać w różnych czasach. Zbliżamy się do 20. edycji, a prawie każdy konkurs przynosił niesłychane odkrycia wykonawcze i odkrywał przed nami potencjał tych tekstów. Oczywiście, te piosenki pisała kobieta i kierowała je głównie do kobiet, w związku z tym mamy tu co roku niezły babiniec. Szczególnie młode dziewczyny odnajdują w tych tekstach coś, co jest bardzo życiowe. I chociaż powstały one wiele lat temu, ciągle są pożywką dla młodych kobiet.

Jak istotny jest "nasz" sopocki etap konkursu?

- Zazwyczaj ludzie przyjeżdżają na jeden dzień, rywalizują ze sobą i wyjeżdżają. My dajemy im szansę pobycia ze sobą, stworzenia zespołu, dzięki czemu nawiązywane są przyjaźnie, symbiozy. W Sopocie oni wzajemnie uczą się od siebie, a poza tym świetnym nauczycielem jest tutaj też publiczność - przecież mają tu dziewięć koncertów do zaśpiewania. Przekonują się, co na scenie działa, a co nie działa. Mogą też przyglądać się swoim występom wzajemnie. Układa się tu również między nimi pewna hierarchia. Popularność naszego konkursu wśród uczestników wynika z dobrej famy, jaka roznosi się po sopockim etapie w Sopocie, bo rzadko zdarza się, by ktoś z stąd wyjechał niezadowolony.
Między innymi dlatego za chwilę będziemy mieć w Teatrze Atelier wielki ogon, bo wielu artystów, którzy w "Pamiętajmy o Osieckiej" wzięli udział, chętnie zagląda na konkurs, by obserwować swoich następców. Uzyskujemy w ten sposób coś innego niż wyścig - głębsze zrozumienie tych tekstów, relacje i sposób porozumiewania się tekstami Osieckiej i świadomość, czym piosenka poetycka tak naprawdę może być - przecież to połączenie świetnej literatury i świetnej muzyki. Nie znam podobnego konkursu i nie dziwię się, że młodzi ludzie tak się do niego garną.

Co w tych piosenkach, po tylu latach, dalej pana porusza?

- Ja jestem w trochę trudniejszej sytuacji niż ci młodzi ludzie, bo mam za sobą wieloletnią przyjaźń z Agnieszką Osiecką i przygotowałem wiele koncertów z jej piosenkami. Wiele z nich powstawało w wyniku naszej wspólnej pracy. Gdybym zakończył kontakty z jej twórczością na tym, co się działo za jej obecności, byłbym dziś dużo uboższy.

Na finał wracacie do Warszawy - do koncertu w Studiu im. Agnieszki Osieckiej w Programie 3 Polskiego Radia. Po nim grany jest jeszcze koncert galowy w Teatrze Muzycznym Roma.

- Po drodze gramy dziewięć koncertów w Sopocie, jeden w Ostródzie, jeden w Poznaniu i jeden w Muzeum Powstania Warszawskiego, więc doświadczenie koncertowe uczestników konkursu rośnie. Jednak finał zawsze wprowadza nowe nerwy. Wiele razy widziałem, że hierarchia, która się ustaliła na sopockich koncertach, gdzieś się załamuje. Nerwy powodują, że ktoś z czymś przedobrzy lub zrobi czegoś zbyt mało, dlatego niekiedy ostateczne werdykty mogą się wydawać sopockiej publiczności zaskakujące.

W tym sezonie Lata z Teatrem Atelier ponownie obejrzeć będzie można także przygotowaną przez pana "Kaszanę zdalnie starowaną. Piosenki Piotra Bukartyka". Spektakl został bardzo dobrze przyjęty, choć ani tytuł, ani autor piosenek nie gwarantowali sukcesu.

- Podpisując swoje przedstawienie po tylu latach spędzonych w Sopocie mam wrażenie, że rozmawiam trochę z własną publicznością. Ten tytuł bardzo różni się od innych, bardziej poetyckich tytułów moich spektakli - to również jest jakaś wskazówka dla widzów, że będziemy mieli trochę inny rodzaj teatru. Reakcje publiczności przekonują nas, że decyzja ta była słuszna. Przez miniony rok ten spektakl dojrzał. Poza tym, mamy dziś trochę inny świat i okazało się, że wiele z tych tekstów brzmi dziś zupełnie inaczej. Niektóre ostrzej, niektóre smutniej, bo nasza rzeczywistość się zmienia. Dlatego nawet jak ktoś już spektakl widział, śmiało może obejrzeć go ponownie i odczytać nowe treści. Mamy też jedną zmianę obsadową - Artura Barcisia zastąpi Jan Janga Tomaszewski, który wnosi nieco inny ton niż Barciś.
Faktem jest, że przy realizacjach kolejnych produkcji pozostaję wierny pewnej grupie artystów, wiedząc, czego się po nich spodziewać. Jednak jestem też otwarty na nowe i w każdym roku współpracy z młodymi ludźmi przy konkursie "Pamiętajmy o Osieckiej" może wyniknąć, i często wynika, jakaś ciekawa współpraca.

___

Jerzy Satanowski - urodził się 23 sierpnia 1947 w Warszawie, kompozytor i aranżer, także pianista i reżyser teatralny. Muzyczny samouk. Jest jednym z najwybitniejszych polskich kompozytorów zajmujących się muzyką filmową, teatralną i telewizyjną.

Łukasz Rudziński
www.trojmiasto.pl
4 sierpnia 2016
Portrety
Jerzy Satanowski

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...