Bez tłumów na teatrach ulicznych

30. Międzynarodowy Festiwal Teatrów Ulicznych w Jeleniej Górze

Trochę kuglarstwa, iluzjonistki, elementy baletu, starannie dobrana muzyka i kilka niezrozumiałych dla zwykłych widzów wątków - tak rozpoczął się jubileuszowy XXX Festiwal Teatrów Ulicznych "Jesteśmy stąd". Tłumów wokół sceny rozstawionej na Placu Ratuszowym nie było, zwłaszcza jeśli pamiętamy festiwale sprzed lat, które trwały tydzień. Gwiazdą wczorajszego dnia był Teatr Sztuki Ruchu z "Ocelotem". Czekali na niego nie tyli zwykli widzowie, także wybitni znawcy dobrego teatru. Nie zawiedli się.

Najstarszy festiwal teatrów ulicznych w Polsce wzbudził skrajne opinie.
- Ciekawa impreza promująca miasto. Pamiętam ją jeszcze z czasów dzieciństwa – mówiła Matylda Malec z Gryfina, którą do sceny  przyciągnęły barwne stroje aktorów i kunsztowna według niej gra aktorska.  – Szkoda, że nie ma czegoś podobnego w naszych stronach. To pierwszy spektakl, który oglądam – mówiła w trakcie „Maruczelli” polsko-ukraińskiego Teatru Nikoli.

Przypadkowy udział w jednym z  jego aktów wziął Szymon Niżygorodcew.
– Początkowo nie wiedziałem co mam robić, ale potem kiedy poczułem już klimat, to przyznam, że sprawiało mi to nawet przyjemność – komentował turysta z Krakowa, który wcielił się w rolę rywalizującego koguta. I choć nie wszyscy widzowie dokładnie zrozumieli historię, ważne że spektakl wprawił ich w dobry nastrój.
- Dlatego prezentujemy różnorodne teatry, ale nawet te trudne też zostawiają w nas jakiś ślad. Ludzie wracają do ich oglądania i zaczynają inaczej je postrzegać – tłumaczył Bogdan Koca, dyrektor Teatru im. C. K. Nowida w Jeleniej Górze.
Frajdę miały też dzieci, wpatrujące się w barwnie ubranych aktorów.
– A ten pan co żonglował, był super – dodaje kilkunastoletnia Matylda Niżygorodcew.

Ale nie wszystkich tak spektakl zachwycił.
- Żałuję, że przyszedłem na „Maruczellę”. Po prostu nie podobało mi się. Było może w nim kilka fajnych sztuczek, ale poza tym nic sensownego się nie działo jak na tak długi spektakl. Nie znalazłem żadnej myśli, jaką autor chciałby w tym występie przekazać. Znam Teatr Sztuki Ruchu, ten na pewno warto zobaczyć – komentował Andrzej Marchowski. 

Na występ złotoryjskich akrobatów czekało wielu.
- Jesteśmy z Lwówka Śląskiego. Przyjechaliśmy tu głównie na „Ocelota” – mówili Anna i Artur.
Ze zniecierpliwieniem na sąsiadów ze Złotoryi czekali też organizatorzy festiwalu. Zanim jednak mistrzowie wyszli na scenę Bogdan Koca, dyrektor oficjalnie wspólnie z prezydentem Jeleniej Góry i przewodniczącym rady miejskiej otworzyli jubileuszowy festiwal. Po nim na deski ulicznego teatru wyszli skupieni na każdym detalu i centymetrze swojego ciała aktorzy Teatru Sztuki Ruchu. Ich pokaz wprawił w osłupienie niemal wszystkich widzów. Oglądający byli pod wrażeniem przede wszystkim trudności wykonywanych przez nich akrobacji. Wrażenia potęgowała starannie dobrana muzyka, stroje i wszechobecna precyzja ruchu. Z bezpłatnego spektaklu nikt nie ważył się rezygnować.

Jeleniogórzanie żałują, że festiwal ograniczył się do zaledwie dwóch dni.
- Po za tym w ubiegłym roku były to głównie teatry z  górnej półki. Dzisiaj… Gdyby festiwal trwał cały miesiąc byłyby fajne, ale jak na dwa dni, to za mało pompy, tego uderzenia – oceniał jeden z widzów.

Pytanie tylko czy teatr stać na Hiszpanię lub Portugalię?
- Pieniądze zawsze się znajdą. To raczej kwestia pytania czy teatry uliczne miałyby się stać na nowo naszym produktem lokalnym, bo trochę go zmarnowaliśmy. Żeby to sprawdzić, może warto zaangażować w to gestorów i restauratorów. Oni też na tym przecież zarabiają – mówi Andrzej Marchowski i z rozrzewnieniem wspominał czasy, kiedy do stolicy Karkonoszy na festiwal zjeżdżali widzowie z okolic Wrocławia. Teraz też by tego chciał.
- Trzydzieści lat temu to był jedyny festiwal uliczny w Polsce. Dzisiaj niemal każde miasto ma podobną imprezę. Żebyśmy przetrwali, to musi ciągle rewidować swoją formułę. Nie wykluczamy współpracy z Niemcami i Czechami – tłumaczył Bogdan Koca.
Jego marzeniem jest zorganizowanie międzykontynentalnego festiwalu. Dzięki temu impreza mogłaby stać się jeszcze bardziej kolorowa, ale przede wszystkim pokazująca inne kultury, narody.
- Może na otwarcie kolejnej dekady w przyszłym roku przyjedzie do nas Azja, Ameryka Południowa – mówił dyrektor.

AJS
Jelonka
7 sierpnia 2012

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...