Bezboleśnie

"Zły Pan" - reż. Simone Thiis - Teatr im. Andersena w Lublinie

Teatr Andersena w Lublinie przywiózł na Małe Warszawskie Spotkania Teatralne spektakl "Zły Pan" i pewnie nie tylko mnie zaskoczył podjęciem tematu, który w teatrach lalek nie pojawia się zbyt często. Przemoc w rodzinie należy bez wątpienia do problemów trudnych, niełatwo się o nich mówi, a w teatrze tym trudniej, bo trzeba znaleźć odpowiedni ekwiwalent sceniczny dla wyartykułowania tych jakże trudnych do interpretowania zjawisk społecznych i konsekwencji, jakie z sobą niosą. Trzeba znaleźć takie środki wyrazu, które wyjdą daleko poza dosłowność i czysty realizm. I takich elementów inscenizacyjnych poszukiwali twórcy lubelskiego przedstawienia.

Niestety, pomimo tych starań i ascetycznej formy, rażąca siermiężność spektaklu nie pobudza empatii widza, który na działania sceniczne - słów w tej realizacji pada niewiele - patrzy okiem dość obojętnym. Obrazki z życia rodziny od początku ograniczają się do prostych w przesłaniu etiud, które od beztroskiej zabawy przechodzą w pojawiające się ze strony ojca zagrożenie, a potem jego próby rozładowania konfliktowej atmosfery. Gniew i agresja rodziciela, tak samo jak lęk matki i syna, pokazywane są w sposób subtelny, tyle że dość schematyczny, jednoznaczny, momentami nawet banalny. Symbolika budowanego napięcia podparta jest emocjami bardziej plakatowymi, dlatego nie pozwala na to, by współodczuwać razem z tymi, których dosięga krzywda. Podobnie konstruowane są i inne pojawiające się w scenariuszu motywy, próbujące rozstrzygnąć problem winy i kontaktu pokrzywdzonych z otoczeniem.

Spektaklowi bliżej do szkolnej miniatury teatralnej, niż do pełnowymiarowego teatralnego spektaklu. Nie ma w nim miejsca na wyeksponowanie wewnętrznego dramatu chłopca, który żyje w ciągłym strachu nie tylko przed bezwzględnym ojcem, ale i przed tym, co powiedzą inni. Mnożona na scenie sieć niby-niedopowiedzeń, ograniczona do prostych działań scenicznych wykorzystujących elementy scenografii i rekwizyty, nie daje możliwości na stworzenie przejmującej psychologicznie opowieści, która stałaby się wiwisekcją duszy tych, których dosięga ludzka gwałtowność czy przemoc. W konsekwencji lubelska realizacja grzęźnie w dość naiwnie zakomponowanych obrazkach pozbawionych siły oddziaływania. Zapewne dużo więcej można było też wyzyskać ze scen, które pokazują skutki rodzinnej przemocy, przejawiające się choćby w próbach zamknięcia się chłopca w swoim własnym świecie niechęci. Niestety, rodzajowość poszczególnych sekwencji, tylko na moment przełamywana wtrąceniami onirycznymi, przetykana krótkimi blekautami rozdzielającymi poszczególne fragmenty przedstawienia, skutecznie unieważnia i zabija to, co w tej historii najbardziej przejmujące i niepokojące, zatrzymując się jedynie na samej powierzchni zjawiska, bez pogłębiania jego psychologicznych aspektów i istoty zaledwie dotkniętych zagadnień.

Wiesław Kowalski
Teatr da Was
30 marca 2015

Książka tygodnia

Ziemia Ulro. Przemowa Olga Tokarczuk
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
Czesław Miłosz

Trailer tygodnia

Dziadek do orzechów (P...
Rudolf Nuriejew
Zobacz arcydzieło baletu z Paryskiej ...