Bezbronne piękno zginęło w Stallach
"Czechowicz 20 i 2" - reż. Łukasz Witt-Michałowski - Teatr im. Juliusza Osterwy w Lublinie30 grudnia w Teatrze im. Juliusza Osterwy w Lublinie odbyła się premiera spektaklu w reżyserii Łukasza Witt-Michałowskiego “Czechowicz 20 i 2”. Na scenie widownia mogła zobaczyć połączenie teatru i filmu, swoistą hybrydę spektaklu słowno- muzycznego z marzeniem sennym i onirycznością części filmowej, której produkcji podjęła się Maria Stępień. Całości dopełnił chór Teatru Osterwy, który niczym wersety wiersza przesuwał się po scenie, jak każde ze słów opowiadał historię żalu, nostalgii za tym, co już nie powróci “rażone kometą granatu”.
O czym był ten snujący się po deskach teatru niczym sen na jawie wiersz? Łukasz Witt-Michałowski podjął się niełatwego tematu poezji Józefa Czechowicza. Niełatwego, gdyż często mylnie zamykanego w sielskości i nostalgii u wrót katastrofy. Czy Józef Czechowicz był tylko lubelskim poetą drugiej awangardy, czy może kimś więcej wychodzącym poza ramy swojej epoki dający impuls nowoczesnej poezji? Literaturą bezbronnie piękną, stającą się muzyką a za chwilę tragicznym snem, przerażającą wizją katastrofy. W rolę Józefa Czechowicza wcielił się Wojciech Rusin.
Poezja Czechowicza interpretowana często w duchu mesjanizmu Wojciechowi Rusinowi była nie obca, stając się ciekawą kontynuacją wyrażenia siebie, swoich emocji. Jako aktor szukający autonomii w swoim przekazie do widowni nie uległ tak, jak Czechowicz żadnym modom. Podobnie jak on z miłością i wręcz erotyczną rozkoszą oddaje się swoim mistyfikacjom. Staje się Henrykiem zupełnym przeciwieństwem siebie, odważnym pewnym siebie, drugą skórą po zrzuceniu szaro-brunatnej osobowości metafizyczną alfą i omega. Staje się idealnym wytworem wyobraźni, jak czerwony słownik polsko-angielski, z którym nigdy się nie rozstawał na wszystko ma już wytłumaczenie, i niebanalną odpowiedź rozpalającą do czerwonej barwy jaskrawego garnituru zazdrość w oczach innych.
Akcja spektaklu dzieję się w Zakładzie Fryzjerski. Dokładnie w tym, w którym zginął 9 września 1939 roku podczas bombardowania Lublina Józef Czechowicz. Niczym bohater z wiersza "Żal", poezja zawarta w 8 tomach emocji, wydestylowanych przeżyć najczystszej postaci, bezbronne piękno- jak mawiał o nim Cz. Miłosz, poeta ginie "...bombą trafiony w Stallach". Swoisty hołd dla miejsca, którego już nie ma, jak również świata utraconego stał się dla twórców spektaklu bardzo ważny. Ogromna dbałość o szczegóły: oryginalny fotel fryzjerski z lat 30, zniszczone płaszcze, przykurzone betonem po bombardowaniu dzięki dbałości kostiumolog i scenografki Marii Stępień pozwoliło poczuć tę atmosferę lat 30 żyjącej już w ciągłym biegu, chaosie jakby już przeczuwając jakąś nieokreśloną zagładę katastrofę przed czym należy uciec. Temu co dzieję się realnie na scenie dopełnia filmowy obraz, którego autorem zdjęć jest Grzegorz Filipiak. Połączenie teatru i filmu jako dwóch form wyrazu wymaga wysiłku i większego rozmachu czego podjął się jako producent Jacek Sadowski.
Mamy więc prawdziwą rzekę, prawdziwą łódź, jak z archiwalnych zdjęć Czechowicza przeniesioną do naszej wyobraźni i wreszcie możemy poczuć, jak "... Lublin na łące przysiadł", widząc to wszystko w ujęciach filmowych znad Bystrzycy. Stare archiwalne zdjęcia jakby ożyły, opowiedziały dalszą historię co było dalej. Wybuch wojny, ucieczka z Warszawy do Lublina samotna wędrówka do miasta rodzinnego i te nieustanne przeczucie zagłady, obsesja śmierci, która miała nastąpić. Życie stało się jak w "Balladzie z tamtej strony" tylko snem krótkim a "nozdrza wietrząc czerwony udój" przeczuwały triumf komunizmu i utratę tego świata, w którym poszukuje się wartości.
Poezja rosyjska srebrnego wieku znana i czytana z początkiem XX w. w Lublinie była bliska Czechowiczowi i wywarła duży wpływ na jego późniejszą twórczość. Pomimo, że nie było osobą religijną, w swojej poezji ciągle odnosił się do metafizyki, duchowości widząc zagrożenie "nadchodzącego ze wschodu wiatru". W spektaklu nie mogło więc zabraknąć również wątków politycznych. Stanisław Czechowicz- brat poety (w tej roli Paweł Ferens), jako żołnierz Legionów Piłsudzkiego staje się w marzeniach DUŻYM silnym bratem, któremu może dorównać tylko jako Henryk –druga osobowość wyzbyta nieśmiałości i lęku przed niezrozumieniem.
Poezja Czechowicza, jak ją określił sam poeta- "nuta człowiecza", wybrzmiewa w spektaklu, płynie, jak muzyka, jak rzeka ze wspomnień nie dając się zapomnieniu, wciąż odnajdując swoje źródło. Wychodzi zwycięsko z próby czasu, nie ma kropki nie ma zakończenia, ciągle trwa dyskusja na jej temat. Tak, jak w wierszach Czechowicza tak i w życiu literackim nie ma interpunkcji. Każdy sam pisze zakończenie, stawia kropkę w swojej wyobraźni, czy też przecinek zatrzymując się na chwilę dokonując refleksji, ile z tej poezji może wziąć dla siebie. Sam zdecyduje co jest dla niego duże, warte napisania dużą literą a może i nie, aby DUŻY brat nie zaćmił wszystkiego?
Spektakl niczym muzycznie rozkołysana łódź na rzece z pewnością pozwoli popłynąć w wyobraźni dalszym twórcom, aby mogli inspirować się poezją Czechowicza, stać się już pośmiertnie jego uczniem w jego szkole, młodym talentem, któremu Czechowicz zawsze dawał nadzieję i odwagę, aby tworzyć i być niezależnym w tym co się tworzy. Niezależności i odwagi Łukaszowi Witt-Michałowskiemu, jako reżyserowi spektaklu o Józefie Czechowiczu nie zabrakło.
Młode talenty chóru Teatru Osterwy rozpoczynającego dopiero swoją karierę również odważnie popłynęły w melodii "nuty człowieczej", dając nadzieje, że teatr Osterwy w przyszłości wyjdzie poza utarte schematy teatru, stworzy rodzaj sztuki daleki od prowincjonalizmu.