Bezpieczny produkcyjniak, czyli falstart

"Dzienniki Majdanu" - reż. Wojtek Klemm - Teatr Powszechny w Warszawie

Nadzieje były niemałe. "Dzienniki Majdanu" miały otworzyć pierwszy sezon Pawła Łysaka w Teatrze Powszechnym. Nowy dyrektor po sukcesach w Bydgoszczy jasno wyartykułował ideolo, jego koncepcja programowa jest dostępna w internecie, co świadczy o kilku rzeczach, a na pewno o poważnym traktowaniu odbiorcy.

Teatr Powszechny im. Zygmunta Hübnera powinien być teatrem obywatelskim, społecznie zaangażowanym, aktywnie włączającym się w debatę publiczną, teatrem ważnych tematów - czytamy już w pierwszym zdaniu liczącego 25 stron opracowania. Choć żyjemy w kraju, nad którym obywatele stracili kontrolę i jej nie odzyskają, a z pewnością nie dzięki teatrowi, to założenie brzmi zachęcająco. Wybór "Dzienników Majdanu" jak najbardziej pasował do koncepcji, a z połączenia najbardziej "gorącej", lokalnej rewolucji XXI wieku i przysłowiowej już tolerancji twórczej nowego dyrektora (Łysak pozwala "na wszystko"), można było spodziewać się wypieku niecodziennego.

Zaczyna się obiecująco. Siedmioro aktorów w foyer Europejskiego Centrum Solidarności rytmicznie podchodzi do punktów, z których pobierają i nakładają na siebie rynsztunek bojowy - odzież, ochraniacze, tarcze wykonane z desek, znaków drogowych, blachy. Prosty, ale świetny pomysł przykuwa uwagę na kilka minut i na tym kończą się atrakcje tego wieczora. Pozostały czas wypełnia bieganina i z reguły proste komunikaty wykrzykiwane jak na szkolnej akademii z dawnych lat. Natalii Worożbyt i Andrejowi Majowi, który pomagał autorce ostatecznej wersji w zbieraniu wypowiedzi uczestników rewolucji na kijowskim Majdanie, zależało na przedstawieniu wydarzeń oczami uczestników. Słyszymy głosy ludzi zwykłych i mniej pospolitych, pracowników fizycznych oraz inteligencji. Poza dwoma momentami (wzmianka o 16 milionach dolarów finansujących Majdan i refren z intelektualistami przyjeżdżającymi, by zrobić sobie zdjęcia z aktywistami) reszta to "Brygada szlifierza Karhana", a w lepszych fragmentach co najwyżej wczesny Broniewski. Bez metafor, bez drugiego dna, szydery i chęci dotknięcia prawdy. Zaskakująco nudna i płaska prezentacja. Na uwagę zasługuje jedynie gra bardzo "elektrycznej" Pauliny Holtz. Dobre wrażenie pozostawia też spotkanie po latach z Grzegorzem Falkowskim.

Prawdziwym bohaterom Majdanu należą się szacunek i podziw. Nie ma chwili wątpliwości, że Ukraina powinna być wolna, a sprawcy zbrodni ukarani. Jednak obraz wydarzeń na Ukrainie, które mają przecież ciąg dalszy, a ich końca obawiają się miliardy, nie jest z pewnością czarno-biały. Rozumiem, że trudno Ukraińcom nabrać dystansu do dramatycznych wydarzeń, ale już po takim reżyserze jak Wojciech "Wojtek" Klemm spodziewałem się czegoś więcej. Niestety, spektakl zawodzi na całej linii. Nie ma co wozić drzewa do lasu, Polacy, mimo propagandowości mediów, wiedzą o Ukrainie dość sporo i dlatego jednowymiarowy obraz rozczarowuje, a momentami wręcz irytuje. Gimnazjalista (potwierdzone po spektaklu) wie więcej o Majdanie.

Takie podejście do tematu to obniżenie intelektualne, to brak zaufania w możliwości widza myślącego, to po prostu nie jest teatr, a z pewnością nie jest to teatr obywatelski. Warszawskie "Dzienniki Majdanu" potwierdzają, że teatr dokumentalny, gdy nie ma na siebie pomysłu reżyserskiego, jest po prostu nie do oglądania. Otwarcie w Powszechnym jest falstartem, ale nie wątpię, że Paweł Łysak także w stolicy osiągnie sukces, a dla Klemma to był wypadek przy pracy, który zdarza się przecież każdemu pracującemu.

Nie potrafimy mówić o relacjach z sąsiadami, no może oprócz Czechów, bo w relacjach z nimi nie ma niczego spektakularnego, a Czesi są wyluzowani i nie wchodzą w żadne traumy. Stosunki polsko-ukraińskie są dramatycznie skomplikowane, a współcześnie skrępowane zgniłym i śmierdzącym hipokryzją political corectness. Nie wypada nam mówić głośno o kulisach przyznania EURO 2012, o działalności w tym zakresie Hryhorija Surkisa, ukraińskich oligarchach i o uczciwości oraz niepokalaności Julii Tymoszenko. Powszechny i Klemm nie odważyli się, nie pokazali złożoności genezy i przebiegu Majdanu, spłaszczyli i zanudzili. Dla kogo i po co to było?

Czekam na "Wołyń" Smarzowskiego.

Piotr Wyszomirski
Gazeta Świętojańska
13 listopada 2014

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia