Bezsilność umysłu wobec rzeczywistości

"Kosmos" na Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych

"Kosmos" Gombrowicza w reżyserii Jerzego Jarockiego został zaprezentowany na tegorocznym Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych jako pokaz mistrzowski. Publiczność została dowieziona do warszawskiego Teatru Narodowego autokarami, jednak zmęczenie związane z kilkugodzinną podróżą w żaden sposób nie było w stanie zakłócić odbioru doskonałej inscenizacji jednego z najwybitniejszych dzieł Witolda Gombrowicza.

Dzięki przemyślanemu układowi widowni od samego początku trwania spektaklu udziela nam się atmosfera intymnego podglądactwa. Publiczność zasiadła w zaledwie kilku rzędach, które ustawione zostały w formie łuku odcinającego róg, kąt będący - jakby mogłoby się wydawać - częścią jakiegoś większego pomieszczenia. Zapędzenie do intelektualnego kąta będzie bowiem towarzyszyło nieustannie widzom i bohaterom, w szczególności refleksyjnemu Witoldowi (Oskar Hamerski), który będzie się starał znaleźć klucz do zrozumienia rzeczywistości. Białe ściany, które tworzą ów kąt, zaułek, z którego nie ma ucieczki, składają się z prostokątnych płyt - w trakcie trwania spektaklu okazuje się, że niektóre z nich są drzwiami, za innymi natomiast znajdują się kolejne przestrzenie - pokój Leny (Małgorzata Kożuchowska) czy Katasi (Beata Fudalej). Wszystko zjawia się przed naszymi oczami jakby wyłaniając się ze snu, gdzieś na pograniczu jawy i rzeczywistości - reżyserowi idealnie udało się oddać przepełnioną groteską, oniryczną atmosferę charakterystyczną dla dzieł Gombrowicza.  

„Kosmos” wypełniają refleksje dotyczące naszej percepcji rzeczywistości, będące odzwierciedleniem świadomości Fuksa (Marcin Hycnar) i Witolda. Znak strzałki zawieszony na suficie, powieszony wróbel, zainstalowany na sznurku patyk - poszukiwanie związków przyczynowo-skutkowych wypełnia myśli bohaterów, którzy za wszelką cenę starają się uporządkować świat. W swoich poszukiwaniach sensu Witold dochodzi do wniosku, że „zaledwie spojrzymy, już pod naszym spojrzeniem rodzi się porządek i kształt”. Nasz umysł nadaje wszystkiemu sens, układa rzeczywistość w schematy, nakłada na nią swoje kalki, które wcale do niej nie przynależą. Nasz odbiór świata to nieustanne „odnoszenie ustalające, układ jakiś”. Dla umysłu pojęcie chaosu jest wyzwaniem - to stan niemożliwy, który za wszelką cenę należy przezwyciężyć. W naszą percepcję wpisane są mechanizmy wprowadzające ład, ponieważ wydarzenie, którego nie jesteśmy w stanie przypisać do znanej nam kategorii, nie może znaleźć się w naszym rejestrze, zostaje wyparte. Prowadzi to Witolda do zajęcia skrajnego stanowiska, kiedy nagle dochodzi do wniosku, że „każde połączenie jest możliwe”. Umysł gotowy jest do wielu nadużyć, by nadać światu sens.  

Spektakl Jerzego Jarockiego to kwintesencja myśli Gombrowicza - pokazując walkę refleksyjnej jednostki ze pełnym absurdów światem uświadamia nam ostateczną bezsilność wobec rzeczywistości. Skoro nie jesteśmy w stanie pojedynczych wydarzeń ułożyć w jakiś układ, staramy się znaleźć porządek w obrębie pojedynczego zdarzenia. Scena jedzenia karmelka, którego najpierw należy powąchać, potem polizać, następnie wsadzić do ust, possać i rozłupać zębami, to pouczający wykład Leona (genialny Zbigniew Zapasiewicz), który dostrzega w Witoldzie zadatki na swojego ucznia i powiernika. Obchodzenie rocznic (Leon obchodzi rocznicę swojej przygody erotycznej - w jej uczczenie wciąga członków rodziny oraz znajomych), jedzenie posiłków o stałej porze - wszystko to daje znam złudzenie panowania nad rzeczywistością. Niestety, to tylko złudzenie. 

Ową ułudę demaskuje nie dająca się okiełznać część naszej osobowości - erotyzm tkwiący w każdym człowieku. Witold podgląda Lenę, kiedy ta ściąga wieczorem pończochy, Leon natomiast masturbuje się w obecności wszystkich zgromadzonych - takie zdarzenia jasno dają nam do zrozumienia, że stoimy na przegranej pozycji, że nie jesteśmy w stanie nad wszystkim zapanować, że zawsze będzie istniało - w nas samych - coś niezrozumiałego, wymykającego się klasyfikacjom.  

Jerzemu Jarockiemyu udało się zaczarować publiczność - wszystkie elementy spektaklu zgrały się ze sobą idealnie, tworząc świat paranoicznie nierealny, a jednocześnie tak nam bliski, tak prawdziwy. Doskonałe aktorstwo, przemyślana, niezwykle funkcjonalna scenografia oraz wierność gombrowiczowskiej myśli sprawiły, że festiwalowa publiczność miała okazję obejrzeć przedstawienie, którego nie można zapomnieć. Jest to spektakl angażujący naszą świadomość, dlatego „ta rzecz zaczyna wyróżniać się z całej reszty”.

Olga Ptak
Dziennik Teatralny Łódź
16 marca 2009

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...