Beztroski pociąg do alkoholu
"Ciąg" - reż. Ewelina Marciniak - Teatr Wybrzeże w GdańskuSpektakl Teatru Wybrzeże poświęcony jest stanom i reakcjom ludzi pod wpływem alkoholu. Niespodziewanie jednak wydźwięk spektaklu długimi momentami jest żartobliwo-komediowy, a poważniejszego tonu doczekamy się dopiero na końcu spektaklu. Niestety, pod efektowną i wymagającą od widza podzielności uwagi akcją, nie kryją się żadne istotne myśli czy spostrzeżenia.
Tekst Michała Buszewicza powstawał w dużej mierze na próbach do spektaklu, jego inspiracją była książka "Co na kolację?" Jamesa Schuylera. Obserwujemy szóstkę bohaterów, nazwanych w programie spektaklu anonimowymi kobietami i mężczyznami około 20, 30, 40 czy 50 lat. Ich poczynania kontrapunktuje noszący głowę królika Kataklizm - to z jednej strony groteskowo-moralizatorski głos uprzytamniający nam statystyki spożycia alkoholu, z drugiej głos sumienia, który łatwo jest zakrzyczeć podczas zakrapianej alkoholem zabawy.
Znajdujemy się wszyscy w przeszklonej, przestronnej sali ucharakteryzowanej na wielki salon gościnny w jakimś apartamentowcu. Scenografia Katarzyny Borkowskiej składa się z niewielu eksponatów - wśród nich dominują miękkie skórzane sofy, na których zasiadają widzowie.
Bohaterami spektaklu są umownie potraktowane jako reprezentanci społeczeństwa pary 20-, 30-, czy 40-latków. Podpatrujemy ich w sytuacjach, w jakich ludzie najchętniej sięgają do kieliszka - urodziny, spotkanie towarzyskie, impreza, stypa. Obserwujemy huśtawki nastrojów, agresję, zabawę, szaleństwo czy zwykły bełkot. Jest też dużo miejsca na humor. W pewnym momencie w groteskowej scenie porannego kaca wszyscy z fascynacją i zazdrością spoglądają na rosół, który od swojej dziewczyny dostał Anonimowy mężczyzna około 20.
Reżyserka, Ewelina Marciniak i dramaturg Michał Buszewicz, wcześniej stworzyli w Teatrze Wybrzeże wstrząsające brutalnością "Amatorki", tym razem nieco się jednak potknęli. Tekst Buszewicza nie ma praktycznie żadnej temperatury, jedynie końcowy monolog Kataklizmu ma swój ciężar. Aktorzy nie opanowują bardzo dużej przestrzeni w jakiej rozgrywa się spektakl - wprawdzie niektóre sceny grane są po jednej czy drugiej stronie, nic to jednak nie wnosi do spektaklu. Szkoda, również, że tak mało wykorzystano choreografię Izabeli Chlewińskiej, której układ la "noc żywych trupów" to jeden z najciekawszych momentów przedstawienia. Dopełnieniem spektaklu jest nie wyróżniająca się niczym szczególnym muzyka (przygotowana przez Piotra Kubiaka).
Spektakl, który miał stanowić w pewnym sensie lustro dla widzów i ich postaw, sportretowanych dzięki bohaterom w krzywym zwierciadle, okazuje się pogodną, momentami błyskotliwą zgrywą, którą nie sposób traktować poważnie. Wszystko dzięki formie, skutecznie przykrywającej tekst Buszewicza. Nawet, gdy jedna z bohaterek umiera (nie przestając zresztą uczestniczyć w akcji spektaklu) nie wpływa to na dramatyzm przedstawienia utrzymanego w konwencji absurdu i groteski. Ton serio bije dopiero od Kataklizmu (Katarzyna Figura), wcześniej bagatelizowanego i marginalizowanego, gdy komunikuje, że niektórzy ludzie życie menela wybrali w kołysce. To o wiele za mało, by zmusić do refleksji czy wywołać uczucie dyskomfortu wśród widzów.
Ci ostatni niekiedy biorą udział w zdarzeniach - machają balonikami podczas performansu Anonimowego człowieka około 20, podadzą mu niedokładnie rzuconą przez Anonimową kobietę około 20 poduszkę czy kołdrę, czy, jak osoba siedząca na jednym z foteli, mogą być kręceni w koło podczas czytania książki. Wszystkie te "naruszenia" mają posmak kabaretowego skeczu, zabawy w której chętnie dobrowolnie bierzemy udział.
Aktorzy grają bezkompromisowo, z pełnym zaangażowaniem, jednak tak naprawdę tylko para z największym stażem - Anonimowa kobieta około 40 (Małgorzata Brajner - na zdjęciu) i Anonimowy mężczyzna około 50 (Krzysztof Matuszewski) tworzą ciekawą parę. Oboje mają najbardziej dookreślone psychologicznie postaci, co zwłaszcza najlepszej aktorsko Brajner pozwala wypełnić swoją bohaterkę bagażem doświadczeń dojrzałej kobiety. Zaskakują zupełnie bezbarwne role Katarzyny Dałek (po serii sukcesów wyrastającej na jedną z najciekawszych aktorek Wybrzeża, choć tym razem ewidentnie zabrakło jej klucza, by wypełnić postać Anonimowej kobiety około 30) i Michała Jarosa (jeden z najciekawszych młodych aktorów Wybrzeża). Nieco lepiej jest w przypadku Piotra Biedronia (Anonimowego mężczyzny około 30). Tłem dla pozostałych jest roznegliżowana Anonimowa Kobieta około 20 (Agata Bykowska).
Spektakl dużo by zyskał, gdyby został poprowadzony przez aktorów mniej łagodnie. Zarówno widzów, jak i aktorów, przytłaczają też zabiegi formalne. Dzięki nim spektakl faktycznie jest widowiskowy, jednak po wyjściu z teatru o "Ciągu" niemal od razu się zapomina.