Bibelot z Ateneum

"Namiętności" - reż: Izabella Cywińska - Teatr Ateneum w Warszawie

To inteligentne przedstawienie ogląda się z przyjemnością obcowania z pamiątkowym bibelotem.

Starzyznę przywołuje Jan Kozikowski, mnóstwo stareńkich drzwi ustawia piętrowo jedne na drugich, sugeruje kamienicę i grając starzyzną samą w sobie, dla radości oka dodaje tam stylowy element z ramy do obrazu, tam ozdobę drewnianego zegara, tam coś jakby z serwantki. W tej beztrosko nadrealnej scenografii tajemniczy mechanizm ożywia ludzi minionych. Powołuje do życia nieistniejący już świat Żydów z opowiadań Izaaka Singera, wyczarowuje piosenki i klezmera, gdzieś w górze otwierają się drzwi i widać obraz Chagalla. Sympatyczne spotkanie z autorem, który tworzył w martwym języku, jakim jest jidysz, bo lubił pisać o duchach. 

Izabella Cywińska z zamiłowaniem do gawędziarstwa, do zwykłego rozmawiania ze swoimi widzami o życiu inscenizuje opowiadania Singera, by wspólnie podpatrzeć, jak się tka ta Boża podszewka z ludzkich namiętności i przypadłości. To wszystko bez antykwarycznego gadulstwa. Barwnych i niejednoznacznych bohaterów tej prozy potraktowano ciepło i nie bez prywatnego humoru. 

Bo jak się tu nie uśmiechnąć, gdy prześliczna Magda Zawadzka, przecie nasz hajduczek kochany, nie dość że się nazywa Pupko i paraduje z twarzą zarośniętą długą męską brodą [na zdjęciu], to jeszcze wspominając swój pierwszy brodaty pocałunek podśpiewuje z żydowska ajajaj! I jak się nie ucieszyć, gdy Jadwiga Jankowska-Cieślak, której udziałem jest tak szacowne małżeństwo, że się o tym nawet w Warszawie nie plotkuje, przychodzi do pisarza z ofertą, by został jej kochankiem dla poprawy jej stanu psychicznego. Tej pani Szapiro nie opuszcza duch zmarłego synka, chodzi za nią wszędzie, przesiaduje na schodach, a nawet przenika do mieszkania pisarza, dzięki czemu maman pociesznie broniąc honoru wzgardzonej ponęty twierdzi, że "syn jej nie pozwala". I jak nie zachichotać na widok Krystyny Tkacz uroczo wiszącej na wysokiej galerii, choć to kobieta nie motylek. To co na górze, a więc nadopiekuńcza mamełe i marudny mąż Jerzy Kamas, z wysoka kontroluje życie Elizabeth de Sollar (Barbara Prokopowicz). 

Miłe jest w tym przedstawieniu poetyczne kojarzenie faktów, magii starych rzeczy, wspomnienia, charakterów literackich, songów. Postaci przychodzące do pisarza współtworząc relację o dawnych czasach mówią o ludziach jak my wszyscy zagubionych w czasie. I tu właściwa jest obecność Grzegorza Damięckiego - rezonera w klimacie żydowskich narracji, a więc takiego, co nie wyjaśnia, ale podważa pewność, budzi wątpliwości. Mowa przecież o tajemniczości życia i całego świata. Tak czytamy Singera, By połączyć jego biografię z pisarstwem powiem: Nobla temu, kto tak umie małego człowieka i drobny fizyczny szczegół przymierzyć do wieczności. 

To wszystko przeplatane songami tercetu z klarnecistą pojawiającego się w tym spektaklu niczym za sprawą pozytywki przechowującej stylowe melodie. A te skomponował Jerzy Satanowski do słów Andrzeja Poniedzielskiego. Obu należy się około Nobel choćby za takie cacko stanowiące ironiczny akcent przedstawienia: 

Jak to Bóg... 
Rozmawiałem wczoraj z Bogiem 
Nie powiedział - Ja nie mogę 
Mogę - także nie powiedział 
ON powiedział - Ja BYM MÓGŁ 
- jak to Bóg 
jak to Bóg 
jak to Bóg 

Jak to dobrze - pomyślała uznana Wyrozumska mrugając w stronę Izabelli Cywińskiej zezowatym okiem - że w dobie rozpędzonej nowoczesności stare bibeloty nie wyrzekają się przeszłości.

Barbara Hirsz
Trybuna
11 lipca 2009

Książka tygodnia

Wyklęty lud ziemi
Wydawnictwo Karakter
Fanon Frantz

Trailer tygodnia

Wodzirej
Marcin Liber
Premiera "Wodzireja" w sobotę (8.03) ...