Biedne istoty, czyli filozoficzna i tragikomiczna Barbie

"Barbie" - reż. Greta Gerwig - USA, Kanada

Tytuł może być nieco mylący, bowiem najnowsze dzieło greckiego reżysera Y. Lanthimosa jest w wielu kategoriach zupełnie różne od „Barbie", a co najistotniejsze, jest o wiele lepszym filmem, który płynnie wpływa na odbiorcę, raz go fascynując, a raz wywołując awersję i poczucie grozy.

Jednak równocześnie można dostrzec pewne podobieństwa, z których moim zdaniem najbardziej na wyróżnienie zasługują oprawy wizualne, poruszane tematy i problemy, o tematyce społecznej, feministycznej, ale przede wszystkim (przynajmniej dla mnie) filozoficznej. Ekranizacja książki Alasdaira Graya ma nieco prostą, choć wciągającą fabułę, która pozostawia w napięciu, niemalże do samego końca. Jest ona, jednak niewątpliwie lżejsza, od moralnych i egzystencjalnych rozterek, bądź tego, co momentami dzieje się na ekranie, wszakże niektóre sceny są niezwykle odważne, ma się wrażenie, że nie trzymają się żadnych granic czy „poprawności". Nadaje to również temu filmu świeżości, czegoś nowatorskiego, czego poprzedni hit kinowy zdecydowanie unikał.

Wracając jednak do filozofii i rozterek, „Biedne istoty" zawierają je, niemalże na każdym kroku, a głównym problemem jest zachowanie Dr. G. Baxtera (Willem Defoe), który ratuje kobietę w ciąży po popełnieniu samobójstwa. Dochodzi jednak do konkluzji (moim zdaniem słusznej), że niedoszła matka męczyła się życiem, chciała z nim skończyć, nie życzyłaby sobie, żeby ktoś ją ratował i przywracał do męczarni. Wszczepia jej więc mózg noszonego dziecka i przywraca ją, a raczej jej ciało do życia, jednocześnie traktuje ją jako córkę i eksperyment naukowy. Kluczowym pytaniem jest tu to, czy jest to zachowanie słuszne czy absolutnie nieetyczne i instrumentalne? Czy mamy prawo do decydowania o bycie i niebycie drugiego człowieka w tak kuriozalnej sytuacji? Chirurg potraktował to pragmatycznie, zrobił żywą eksperymentalną próbkę i powoli uczył ją niejako żyć od nowa, notując wszelkie postępy. Z czasem jednak uczucie wzięło górę, a naukowiec zaczął traktować ją z empatią i rodzicielską czułością, jednocześnie jednak, trzymał ją pod kloszem ograniczając jej wolność, w obawie, że przy jakimkolwiek zbliżeniu z światem zewnętrznym zwyczajnie się sparzy.

Fenomenalnie zagrana Bella Baxter przez Emmę Stone, analogicznie jak różowa Margot Robbie trafia w końcu do „prawdziwego świata", który jest czymś zupełnie nowym i zarazem szokującym. I tu i tu postacie są nieco groteskowe, przerysowane, w ekranizacji powieści Graya występuje jedynie więcej absurdu i wisielczego, czarnego humoru, który potrafił sprawić uśmiech. Bohaterki nie rozumieją gołej, momentami brutalnej rzeczywistości pełnej okrucieństwa i niesprawiedliwości, a jeszcze bardziej nie mogą pogodzić się z tym, że to wszystko powodują inni ludzie, ludzie często ślepi bądź bezsilni. Widać tu po części inspirację pesymizmem antropologicznym, który głosi, że zło wynika z samej natury człowieka, jest w nim samym. Sposób przedstawiania owych światów jest jednak zupełnie inny „Biedne istoty" są fantazyjne, w każdym miejscu, które odwiedza Bella jest ukazana jej dwoistość, tzn. Dorosłe ciało i mózg dziecka, podobnie bajkowe scenerie, przypominające nieco scenografią „Alicję w krainie czarów" przeplatają się z elementami zupełnie realistycznymi. M. Robbie i Ryan Gosling lądują z kolei w świecie, podobnym naszego, różniącym się jedynie większą mizoginią, patriarchatem i (być może) większym kapitalizmem. To poznaje Barbie, a co poznaje Bella?

Magia, wirtuozeria, a momentami groteska odwiedzanych miejsc konfrontuje się z tym, co bohaterka poznaje. Ma pierwszy raz styczność z przemocą, alkoholem, nihilizmem, kapitalizmem, niesprawiedliwością społeczną, brakiem równouprawnienia i socjalizmem, którym poprzez nagłe problemy finansowe zaczyna się fascynować. Ale przede wszystkim poznaje seks. Zachwyca się nim bezgranicznie, odnajduje w nim jedyny sposób, aby człowiek od razu mógł być szczęśliwy, to jedyne bezpośrednie źródło szczęścia, szczęścia, które podobnie jak wszystko, co stałe, staje się w końcu nudne i miałkie. Podobnie jak sceny z elementami brutalnej przemocy i tutaj nie ma praktycznie żadnych limitów, w tym co jest pokazywane, a pełności wszystkiego dokańcza bardzo dobra muzyka.

Inną kwestią, którą od zarania się dziejów zajmuje się filozofia jest podział na umysł i duszę, co automatycznie nasuwa pytanie: Kim tak właściwie jest postać grana przez Emmę Stone? Jest sobą czy swoim dzieckiem? Bądź jest ich syntezą? Może jest nowym człowiekiem bowiem to inny umysł w innym ciele? To już pytania stricte egzystencjalne i ontologiczne. Tym bardziej, że główna bohaterka „Biednych istot" sama przeszła wewnętrzną transformację, na koniec filmu, mszcząc się na swoim byłym mężu, czerpie z tego satysfakcję, staje się taka jak my. Jesteśmy biednymi istotami. Premiera filmu w Polsce miała miejsce 19 stycznia, jeśli więc nie mieliście przyjemności widzieć „Biednych istot" nic straconego.

Chciałbym również zaprosić Państwa na swoją stronę internetową, dostępną pod linkiem https://www.brukowiec.com/ . Znajdują się na niej inne recenzje filmów bądź książek oraz artykuły i teksty poświęcone filozofii, kulturze i społeczeństwu. Serdecznie zapraszam!

Antoni Markiewicz
Brukowiec
2 lutego 2024
Portrety
Greta Gerwig
Wątki
KinoFani

Książka tygodnia

Wyklęty lud ziemi
Wydawnictwo Karakter
Fanon Frantz

Trailer tygodnia

Wodzirej
Marcin Liber
Premiera "Wodzireja" w sobotę (8.03) ...