Biedny drogi geniusz z Łodzi
„Amadeusz" - aut. Peter Shaffer - reż. Anna Wieczur - dyryg. Jacek Laszczkowski - Teatr im. Stefana Jaracza w ŁodziDuża Scena staje się domem i salą koncertową dla kontrowersyjnego „Amadeusza", który zakończywszy koncertowanie w Warszawie, przybył do Łodzi (to miasto zawsze sprzyjało artystom). Artyści są tam, gdzie ich chcą oglądać i słuchać. A że kosztują... Cóż, naturalne... A że instytucja publiczna i teatr prywatny to trochę inne rozdziały z księgi zaklęć wróżki ekonomii, to już zupełnie inna historia niż opowieść Shaffera.
Suspens niepotrzebny. Spektakl jest doskonały! Mozart wciąż żyje w masowej wyobraźni jako jeden z nielicznych przedstawicieli kultury wysokiej. Słychać go w filharmoniach, teatrach operowych, itd., a dzięki filmowi Miloša Formana wgryza się w pamięć broniąc wizerunku artysty nędzarza, który po śmierci jest bezcenny. Postrach adeptów szkół muzycznych i uroczy rozpustnik z filmowej wersji wtargnął na Dużą Scenę Teatru Jaracza, w którym od lat iskrzy od emocji i napięć.
Właśnie ten genialny, nieznośny, arogancki wręcz Mozart podzielił obserwatorów poczynań teatru. Trudny Jaracz rozpala dyskurs o rentowności, o kierownictwie, o aktorach rodzimej i nierodzimej sceny. Jednak, geniusz broni się sam. Czy dla widza to jest ważne, kiedy pamiętając oscarowe dzieło Formana ogląda tę historię na żywo? A jeśli nie zna filmu Formana, to chłonie ze sceny ten tragiczny życiorys i bawi się i płacze, i obcuje z bardzo dobrą sztuką. Ma operę, filharmonię i farsę w jednym oraz doskonałe aktorstwo.
Żeby zagrać takie beztalencie jak Salieri to trzeba mieć ogromny talent Dariusza Bereskiego (już rodzimego). Żeby stworzyć portret ludzkiego, ikonicznego kompozytora to trzeba mieć tupet i zdolności świetnego Wiktora Piechowskiego (rodzimego). Żeby Konstancja nie była tak jednoznaczna, a komiczna, irytująca, infantylna, ale urocza i wiarygodna w byciu ważną dla Mozarta trzeba zagrać brawurowo i z wyczuciem jak Barbara Garstka. Za mimikę Cesarza jeszcze raz poszłabym na ten spektakl. Naprawdę. Marek Nędza każe śledzić z zapartym tchem historię swego mecenatu. Cały dwór jest fantastyczny.
To się naprawdę ogląda bardzo dobrze. Nawet Mateusz Czwartosz jako Służący buduje swą na pozór niewielką rólkę precyzyjnie i z subtelnym, jak na epokę przystało, humorem. Podobnie Iwona Dróżdż i Radosław Osypiuk jako Venticelli I i Venticelli II swą przerysowaną, ale ważną dla wzmocnienia przekazu grą groteskowych sługusów i plotkarzy, ukazują nieco nachalnie, ale w sposób uzasadniony artystycznie destrukcyjną siłę obmowy i intrygi. Wiedeński dwór cesarza Józefa II zapełnia się postaciami takimi jak von Strack (Paweł Tucholski), Rosenberg (Bogusław Suszka), van Swieten (Zbigniew Dziduch), Kappelmeister Bonno (Mirosław Henke). Wszyscy tworzą galerię charakterystycznych postaci ilustrujących każdy ponadczasowy mniej lub bardziej profesjonalny establishment swoich czasów. Zimna Teresa Salieri (Joanna Koc) jawi się na chwilę jako małżonka zazdrosnego Salieriego tłumacząc może swym chłodem deficyty empatii u małżonka, jakby to może tłumaczyła współczesna psychologia. Wiarygodny w swej niszczycielskiej zawiści Salieri jest główną postacią sztuki obnażając swe prawdziwe myśli. Stając na rozdrożu między merytorycznym i niekłamanym podziwem a emocjami, jawi się nam jako postać w sumie tragiczna i przegrana, chociaż jego intryga względem Konstancji jest bardziej nikczemna niż przyznanie się do zawiści i emocjonalnego negliżu własnego beztalencia.
Oprawa muzyczna spektaklu to dzieło samo w sobie. Zgrabne wejścia orkiestry, chóru i solistów to balsam dla koneserów, a naturalna, integralna muzyczna ilustracja dla pozostałych widzów. Scenografia Maksa Maca stwarza idealne warunki do naturalnej wymiany aktorów dramatycznych z muzykami. Okazały żyrandol i światło (reżyseria światła: Łukasz Schwiperich, projekcje: Stanisław Zaleski) wyczarowują nastrój i klimat epoki, przenoszą nas w przestrzenie domowe, dworskie, koncertowe i modulują emocje. Przepyszne, wielobarwne kostiumy Martyny Kander spójnie kreują anturaż z epoki. Ruch sceniczny Anny Iberszer wspiera artystów w jakże trudnym dziele reżyserki Anny Wieczur w zespoleniu kunsztu muzycznego z aktorskim.
Legenda zawsze wzniesie się nad dyskurs przede wszystkim o pieniądzach. Kultura wysoka potrzebuje pieniędzy, ale nie będziemy się zagłębiać w zagadnienia finansowania instytucji publicznych. Widz potrzebuje dobrej sztuki, a cięcie kosztów nie sprzyja jakości. Poprzestając na zaspokajaniu nieskomplikowanych gustów dawno zabilibyśmy niejednego geniusza. Przed Teatrem im. Stefana Jaracza czas nowych wyzwań, ludzi i projektów. Historia pamięta geniuszy, wybacza im niedociągnięcia, trudne życiorysy wznosi na piedestały albo przynajmniej o nich pamięta.
W czasach fake newsów i AI, życiorys Mozarta wg Shaffera na ile prawdziwy na ile fakowy wznosi Amadeusza ponad podziałami. Jego twórczość smutnym i zjawiskowym Requiem otula przyszłe dylematy twórców i ich krytyków prosząc o godne życie i godną śmierć prawdziwego i zdolnego, a nie wykreowanego artysty.