Bitwa nad Rzybrzyczką
"Kłopoty Kacperka góreckiego skrzata" - reż. Maciej Nogieć - Teatr Gry i Ludzie w KatowicachSkrzat Kacperek traci swoje maru: magiczny amulet trafia w ręce okrutnego Sato. Ponieważ Sato chce być potężny, marzy o władzy nad światem, zdolny jest do najgorszych intryg i nie zawaha się przed niczym, byle tylko postawić na swoim.
Sieje postrach nawet wśród swoich sprzymierzeńców. Ale i Kacperek nie pozostaje bez przyjaciół: może liczyć zwłaszcza na dwa wierne psy, Bekas i Topsy chętnie mu pomogą, mimo że niekoniecznie grzeszą inteligencją. Wielka bitwa nad Rzybrzyczką rozstrzygnie, kto powinien mieć maru, a także co stanie się z Kacperkiem. Kłopoty Kacperka góreckiego skrzata, spektakl przygotowany na podstawie powieści Zofii Kossak-Szczuckiej, to dla dzieci okazja przyjrzenia się różnym rodzajom lalek oraz prześledzenia historii w równych proporcjach groźnej i zabawnej. Scenografia pozwala błyskawicznie zmieniać miejsce akcji, z poddasza domu, w którym mieszka Kacperek, na bagna nad Rzybrzyczką. W pierwszym przypadku mnóstwo tu okienek, drzwi i tajnych przejść, w których mogą pojawiać się lalkowi bohaterowie. W drugim urzeka zwłaszcza szybkie budowanie klimatu lekkiego strachu. Ale przecież Sato (świetnie animowany przez Bartka Sochę) nie może mieszkać w cukierkowym miejscu. Do tej postaci przytulne wnętrza nie pasują.
Sam Kacperek w opowieści pojawia się jako łącznik: wspina się do jednego z okienek i śpiewa niekoniecznie wesołe piosenki. Popada w zadumę i przygląda się swojemu maru (przynajmniej wtedy, kiedy je jeszcze ma), nie bierze za to bezpośredniego udziału w akcji. Wszystko zrobią za niego inni. Sowa wykrada talizman i zanosi go do potężnego władcy, Sato zwołuje swoje (niezbyt inteligentne) diabły, by siać postrach. O dobro Kacperka dbają przede wszystkim Topsy i Bekas, ale też cały zestaw ich pomocników. Dzięki pomysłom inscenizacyjnym i zwielokrotnianiu lalek bitwa nad Rzybrzyczką wypada naprawdę imponująco: cieszy tu nie tylko używany przez bohaterów oręż, ale i filmowe zabiegi: zwalnianie ruchu i cała choreografia. Ogromne wrażenie nie tylko na małych odbiorcach robi postać Chlacza Chlustacza, wodnego pana znad Rzybrzyczki: wysoki Grzegorz Lamik może górować nad innymi aktorami i funkcjonować niemal jak demiurg w tej krainie.
Teatr Gry i Ludzie przedstawia bajkę, która jest klasyczna w duchu i może nawet nieco trudna dla dzisiejszych dzieci: pojawiają się tu spore dylematy moralne, akcentowane jest zło, ale zwyciężają tradycyjne wartości, przyjaźń i dobro. Jak zawsze w tym teatrze, cieszą drobiazgi: Szymon Strużek i Aleksandra Fielek jako dwa psy potrafią znakomicie ogrywać drugi plan: ich lalki węszą wśród publiczności, zachowują się jak prawdziwe zwierzęta. Sato zakłada na siebie maru z namaszczeniem, tak, że zapomina się o obecności Sochy-animatora. Zdarzają się niespodzianki spoza nurtu opowieści (Topsy umie lewitować), ale też słowne zabawy („nie wierzgaj nóziami, tylko do wora"). Bajka wymaga od dzieci koncentracji, ale dostarcza im wielu wrażeń.