Błazen dzierży władzę

"Garderobiany (The Dresser)" - reż. Dan Jemmett - Teatr Fredry w Gnieźnie

Teatr od kulis zawsze stanowi atrakcję dla widza, ale też obnaża przykrą prawdę o trudnej pracy ludzi związanych z teatrem, nie tylko aktorów. Gorzka to prawda, pozbawiająca nas złudzeń co do wyjątkowości teatru. Teatr to ciężka praca rzemieślników z przebłyskami geniuszu.

"Garderobiany" w Teatrze Fredry w Gnieźnie jest przypomnieniem teatru opartego na dobrym aktorstwie i precyzyjnej, przemyślanej reżyserii. Teatru klasycznego, w którym aktorzy rozmawiają ze sobą, a nie z publicznością, a publiczność może to obserwować z rosnącym uznaniem.

Londyn, lata 40. Trwa II wojna światowa. W teatrach panuje kryzys. Wiekowy i schorowany aktor Sir na własne żądanie opuszcza szpital, by zagrać tytułową rolę w "Królu Leara". Inspicjentka Madge widząc jego stan postanawia odwołać przedstawienie „Króla Leara". Ale garderobiany Norman, wykorzystując całe swoje doświadczenie, miłość i oddanie, pomaga weteranowi aktorstwa wrócić do formy, dzięki której stanie przed publicznością.

"Garderobiany" został dwukrotnie sfilmowany, a role dwóch protagonistów grali najlepsi angielscy aktorzy - Albert Finney i Anthony Hopkins jako Sir czy Tom Courteney i Ian Mckellen jako Norman. W polskich teatrach nie sięgano po tę sztukę zbyt często, tym bardziej cieszy, że zdecydował się na to Teatr Fredry w Gnieźnie, który ostatnio chętnie mierzył się z dużym powodzeniem z klasyką dramatu.

W "Garderobianym" kluczem do sukcesu jest przede wszystkim obsadzenie roli Normana. Z rolą tą mierzyli się wybitni aktorzy - Wojciech Pszoniak w Teatrze Powszechnym czy Janusz Gajos w Teatrze Narodowym. W Gnieźnie w Normana wciela się Piotr Cyrwus, który wraz Rolandem Nowakiem grającym Sira tworzą mocno kontrastową parę. Norman Cyrwusa jest cały w jakimś rozedrganiu, w ruchu. Szybko chodzi, ciągle coś sprząta, czyści, przestawia, robi herbatę, zmywa kubek, przygotowuje ubranie sceniczne. A jednocześnie cały czas mówi - do innych, do siebie. Aby mówić. Mówienie i ciągły ruchu charakteryzują tę postać, jakby bez tego nie istniała. Cisza i bezruch mogłyby wydobyć emocje, które Norman chciałby ukryć, bo nie wypada się do nich przyznać. A Norman nosi w sobie wiele negatywnych emocji. Kocha swego pracodawcę, ale jednocześnie go nienawidzi. Za wszystko to, czego sam nie ma. Za sławę, podziw, talent i poważanie u ludzi. Za pewność siebie i poczucie wyższości. Pod tym względem Norman czuje się przegrany, sfrustrowany i słaby. Ale, jak każdy sfrustrowany człowiek, znajduje sposób na własną wielkość - bycie szarą eminencją w teatrze. Doskonale wie, że zaskarbiając sobie zaufanie najważniejszego człowieka, buduje własną potęgę. W pewnym sensie ubezwłasnowolnia swojego mistrza, aby nim manipulować i poczuć się wszechwładnym. Dzięki tej zależności może pociągać za wiele sznurków. To Norman decyduje czy przedstawienie się odbędzie, jak zachowa się Sir, jak mają się zachowywać inni. Intryguje, lawiruje, kombinuje, na każdego ma haka, każdego może po dobroci lub szantażem przekonać do swojego zdania. To on jest panem sytuacji i to mu daje siłę i satysfakcję.

Piotr Cyrwus znakomicie oddaje niuanse tej pokrętnej osobowości. Jego służalczość jest podkreślona gestami i barwą głosu, kiedy trzeba mile połechtać ego mistrza. Aktor umiejętnie moduluje głos w zależności od sytuacji. Potrafi mówić cicho i przymilnie, ale też głośno i przesadnie, kiedy chce przekonać pana o jego wielkości i konieczności występu, na który czeka spragniona publiczność. Potrafi mówić zimno i stanowczo, kiedy musi ostro potraktować tych, którzy stają mu na drodze. Potrafi w ciągu sekundy zmienić się ze słodkiego w nieprzyjemnego i wrednego gościa. Nosi w sobie całą paletę emocji i korzysta z nich stosownie do sytuacji. W jednej chwili jest żałosnym typem z nieudanym życiem zawodowym i osobistym, w drugiej podłym dyktatorem, który może komuś uprzykrzyć życie. Finałowa scena w jego wykonaniu to absolutne wyżyny aktorstwa. Jego bohater wraz ze śmiercią pana traci cały sens swojego życia, które temu panu poświęcił. Jest zdruzgotany, zagubiony, zgnębiony, a do tego wstawiony, bo przez cały wieczór popijał z piersiówki. Człowiek przegrany z brakiem perspektyw. I tak zostaje sam na scenie, gdy gaśnie światło.

Roland Nowak gra Sira bardzo dostojnie, wręcz posągowo. Wszelkie chwile słabości, które przeżywa, związane są ze sztuką, ze strachem artysty przed porażką. Ale tego rodzaju przeżycia są wpisane w zawód aktora i wszyscy jakoś przechodzą nad tym do porządku dziennego. W życiu osobistym nie ma takich wahań. Wobec otaczających osób jest twardy, chwilami wręcz bezwzględny. Doskonale wie, że wszyscy są od niego zależni i wykorzystuje to. Aktor najciekawiej wypada właśnie w chwilach, kiedy pokazuje swoją wyimaginowaną, a w rzeczywistości przebrzmiałą, wielkość. Jego wierny sługa Norman zawsze będzie go podziwiał i utwierdzał go w tej wielkości, więc czemu by nie skorzystać? Sir przypomina trochę tyrana, wodza, który kompletnie stracił kontakt z rzeczywistością i żyje złudzeniami oraz przekonaniem, że świat wygląda tak, jak on sobie go wyobraża. A otoczenie podtrzymuje go w tym przekonaniu widząc w tym własne korzyści.

Interesująco w tym przedstawieniu wypadają kobiety. Maja Barełkowska jako Lady jest energiczna, pełna oddania, wciąż z nadziejami na to, że Sir ją doceni, jej poświęcenie, nie tylko osobiste, ale też zawodowe, bo przecież dla niego zrezygnowała z kariery filmowej. Jednak egoistyczna postawa mężczyzny doprowadza do tego, że wygarnia mu wszystkie swoje żale i zamierza od niego odejść.

Joanna Żurawska jako Madge to twardo stąpająca po ziemi kobieta, która straciła nadzieję na związek z Sirem, ale wciąż przy nim trwa i robi wszystko, żeby jego teatr się nie rozpadł. Bo to jest także jej teatr i jej życie.

Katarzyna Lis to młoda i ambitna dziewczyna, która jest gotowa na wiele, żeby zrobić karierę. Jej podchody ucina Norman, który świadomie lub nie wyświadcza jej przysługę przeganiając ją z pokoju artysty.

Wszystkie te postaci są mocno zarysowane, a dzięki nim mężczyźni mogą pokazać swoje emocje, chociaż nie zawsze by chcieli.

Scenograficznie jest w tym spektaklu klasycznie. Jesteśmy w niedogrzanej, niezbyt czystej garderobie, gdzieś na angielskiej prowincji, gdzie publiczność, mimo trwającej wojny, chce oglądać sztukę. Ciekawym rozwiązaniem jest pokazanie kulis teatru, aktorów czekających na wejście na scenę, inspicjentkę wydającą polecenia ekipie i fragment sceny, z której dochodzą odgłosy wygłaszanych przez aktorów kwestii. Po chwili, dzięki technicznym rozwiązaniom, szybko wracamy do obskurnej garderoby, gdzie ponownie oglądamy ludzkie dramaty, już nie Szekspira, ale jak z Szekspira wzięte.

Reżyser stworzył mocne, głębokie przedstawienie, nie tylko o teatrze i aktorach, ale przede wszystkim o ludziach, z ich słabościami, brakami, emocjami i żalami, a to jest bliskie każdemu z nas. Tym bardziej podziwiamy aktorów, chociaż niekoniecznie im zazdrościmy.

Obsada: Lady- Maja Barełkowska (gościnnie), Irene - Katarzyna Lis, Madge- Joanna Żurawska, Norman- Piotr Cyrwus (gościnnie), Kent- Bogdan Ferenc, Oxenby - Maciej Hanczewski, Gloucester- Maciej Hązła, Geoffrey- Wojciech Kalinowski, Sir- Roland Nowak

Autor - Ronald Harwood, przekład - Michał Ronikier, reżyseria - Dan Jemmett, scenografia - Dick Bird, kostiumy i reżyseria światła - Łukasz Błażejewski, audiosfera i fonosfera - Maciej Szymborski, zdjęcia - Dawid Stube.

Premiera 8 grudnia 2023.

Małgorzata Klimczak
Dziennik Teatralny Szczecin
9 stycznia 2024

Książka tygodnia

Zdaniem lęku
Instytut Mikołowski im. Rafała Wojaczka
Piotr Zaczkowski

Trailer tygodnia