Bliskość Wielkanocy

"Brancz" - reż. Juliusz Machulski - Teatr Telewizji Polskiej

Kiedy zbliża się Boże Narodzenie, a my absolutnie nie czujemy tej „magicznej" atmosfery, wiemy co robić. Świąteczny repertuar jest niezwykle bogaty, zaczynając od spektakli, po filmy czy wyjątkowo popularne albumy muzyczne. Mamy swoich ulubieńców – Opowieść wigilijną czy Rudolfa Czerwononosego.

 Zupełnie inaczej jest ze Wielkanocą, którą będziemy obchodzić już za paręnaście dni. Ze świecą szukać dzieł, odnoszących się do tych świąt, a głównym filmowym skojarzeniem zazwyczaj jest Pasja w reżyserii Mela Gibsona. W tym roku coraz bardziej prawdopodobny staje się brak możliwości spotkania z rodziną i przyjaciółmi. Zmusiło mnie to do poszukiwań spektakli, które chociaż trochę przybliżą mnie do wspomnień i atmosfery świąt. Dzieł, które pozwolą popatrzeć na malowanie pisanek czy szukanie zająca wielkanocnego. Dzięki tym poszukiwaniom, odnalazłam omawiany niżej spektakl Teatru Telewizji w reżyserii Juliusza Machulskiego.

Brancz swoją premierę miał w roku 2014 i jest dostępny na witrynie Ninateka. Nie jest przesłodzoną opowieścią o szczęśliwej, pełnej rodzinie, przygotowującej razem święconkę i może właśnie dzięki temu (bo komu z nas święta kojarzą się tylko z idyllą?) bawi, zmusza do zastanowienia, a przede wszystkim wzrusza.

Szymon (Andrzej Zieliński) i Marta (Gabriela Muskała), para czterdziestolatków zaprasza swoje matki: Kazię (Stanisława Celińska) oraz Alicję (Anna Seniuk), a także dorosłą już córkę Nelę (Alicja Juszkiewicz) na tytułowy Brancz (połączenie śniadania z lunchem). W Wielkanoc planują zagraniczny wyjazd w związku z którym przekładają święta na dwa tygodnie wcześniej, a z wyraźnej niechęci do tradycji i godzin spędzonych w kuchni, decydują się na zaproszenie rodziny na spotkanie do luksusowego hotelu. Dołącza do nich narzeczony Neli – Olaf (Dawid Ogrodnik) oraz były mąż Marty – Zdzisław (Cezary Pazura). Cała rodzina obsługiwana jest przez zestresowaną kelnerkę (Olga Bołądź).

W tak doborowym aktorskim towarzystwie trudno byłoby o stworzenie spektaklu nieudanego, a świetnie napisany tekst jest przypieczętowaniem sukcesu. Bohaterowie większość czasu spędzają przy stole, a fabułę napędza jedynie ich rozmowa. Mimo to, spektakl wcale się nie dłuży. Dialogi są sprawne, zabawne, a przede wszystkim bardzo nam bliskie. Postaci w dużej mierze przypominają te, które znamy z własnych domów. Kazia narzeka na współczesne wymysły i brak poszanowania dla tradycji, Alicja jest zagubiona, nie nadążająca za światem który ją otacza. Irytuje syna swoimi problemami ze słuchem i pamięcią. Nela, zdecydowana feministka i ateistka, próbuje zrozumieć własną rodzinę, a Szymon z Martą w końcu mogą pozwolić sobie na luksus, ale tkwią w pretensjach do swoich matek, które nie zapewniły im dzieciństwa marzeń.

Ten krótki opis może stworzyć wizję antypatycznych, skłóconych ludzi – nic bardziej mylnego. To co w głównej mierze wybija się na pierwszy plan i zostaje w widzu po obejrzeniu spektaklu to rozczulenie. Rozczulenie nad bohaterami, ich smutkami, konfliktami. Wypowiadają krzywdzące słowa, są trudni i często sprawiają bliskim ból, ale nadal jest w nich silna potrzeba, żeby być razem. Ostatecznie jedną z ostatnich kwestii wypowiadanych przez silną i uszczypliwą Kazię jest: „Bardzo Cię przepraszam, naprawdę, córeńko". I są to słowa pozbawione ironii, szczere i ważne.

Zadziwiająco uderzają jest także fizyczna bliskość bohaterów. Całują się na przywitanie, podają sobie dłonie, siedzą blisko. Dziś nie jesteśmy sobie w stanie pozwolić na ten luksus, bycia z naszymi rodzinami blisko. Słusznie się tego obawiamy, nie chcąc być przyczyną utraty ich zdrowia czy życia. Obserwując święta, w których rodzina siedzi przy jednym stole, poczułam sentyment, tęsknotę, a nawet zazdrość. Spektakl w doskonały sposób oddaje sytuację często panującą w wielu polskich rodzinach i myślę, że to jest jego największa siła. Mimo, że premiera odbyła się już osiem lat temu, w gruncie rzeczy pozostaliśmy tacy sami – często zagubieni, niepogodzeni z przeszłością i pełni pretensji, ale w stałym poszukiwaniu: bliskości, zrozumienia i miłości.

Uważam, że to doskonały tytuł do przypomnienia sobie w te dni, w których powinniśmy być razem, ale może nie będziemy mieli ku temu sposobności.

Katarzyna Pilewska
Dziennik Teatralny Warszawa
27 marca 2021

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia