Blond Piaf na poznańskiej scenie

"Moja Piaf" - reż. Piotr Kruczyński - Teatr Nowy w Poznaniu

Edit Piaf już za życia stała się legendą. Bohaterka wielu biografii, a mimo to tajemnicza, wokalistka obdarzona niskim i chropowatym głosem, utorowała sobie drogę od ulicznej śpiewaczki do znanej na całym świecie artystki. Mimo, że nie żyje od prawie pięćdziesięciu lat, jej bogata dyskografia znana jest do dziś miłośnikom na całym świecie. Próbę zmierzenia się z legendą i twórczością francuskiej gwiazdy podjęła Bożena Borowska-Kropielnicka w recitalu "Moja Piaf", na scenie Teatru Nowego w Poznaniu, w ramach projektu Nowa Scena Muzyczna.

Kropielnicka w żaden sposób Piaf nie przypomina, dopóki nie zacznie śpiewać. Operuje umiejętnie głosem, od niskich tonów po wyższe, niczym nastoletnie. Aktorka perfekcyjnie wyczuwa nastrój piosenek, które Piaf chętnie dramatyzowała, co stało się znakiem rozpoznawczym jej twórczości. Próbując wejść w ten nastrój, Kropielnicka pozuje, śmieje się, gestykuluje, a widz w efekcie czuje tak, jak ona. W wykonania - skądinąd nie tylko po polsku, ale też francusku i angielsku, chociaż były to pojedyncze piosenki - nie wkradał się żaden fałsz, tak częsty u śpiewających aktorów. Artystka interpretując Piaf, urzekała widownię, czarowała, mając do dyspozycji jedynie głos. Zarzucić oczywiście można identyczne niemal teksty, wszystkie traktujące o miłości i niemal wszystkie smutne albo nawet ponure; ale ten zarzut skierować należy wobec całej twórczości wybitnej Francuzki. Denerwowały też monotonne aranżacje. Ich autor nie poszedł ani o krok dalej, stojąc w cieniu legendy, nie próbując być nowatorskim albo kontrowersyjnym.

Spektakl muzyczny operuje innymi środkami, niż zwykłe przedstawienie, więc aktorka oraz Piotr Kruszczyński, opiekun artystyczny, postawili na oszczędną scenografię zaprojektowaną przez Ewę Mróz. Stojaki na mikrofony, miejsce dla zespołu (artystce towarzyszyli kontrabasista, akordeonista i pianista) i przezroczyste ekrany, na których pojawiały się wizualizacje - to róża muskana kobiecą ręką, to zdjęcia samej Piaf, to obrazek narysowany ręką Kropielnickiej. W tej stosunkowo oszczędnie zaaranżowanej przestrzeni nastrój kreowało głównie światło, skoncentrowane na śpiewającej; choć nie obyło się bez banałów - jak w momencie, gdy Kropielnicka śpiewa o prostytucji w feerii czerwonego światła. Brak rekwizytów, wyszukanego stroju, nawet innych wolnostojących dekoracji sprawia, że uwaga skupia się jedynie na aktorce.

Godzinny występ to wystarczający w pełni czas , by nacieszyć się świetnym wykonaniem w niezbyt odkrywczej, poprawnej aranżacji. Podobno najbardziej się podoba to, co już znamy - tak można wytłumaczyć gorące owacje poznańskiej publiczności jeszcze długo po ukłonach i obowiązkowym podwójnym bisie. Niemniej warto usłyszeć tak dobre interpretacje pięknych pieśni Piaf - choćby dla samej pociechy, że są jeszcze świetnie śpiewający aktorzy.

Ewelina Szczepanik
Teatr dla Was
18 kwietnia 2012

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...