Błoto, miłość i samogon

"Błoto" - reż. Martyna Łyko - Teatr Dramatyczny w Białymstoku

Wyobraź sobie miejsce, w którym nic się nie dzieje, miejsce, z którego chciałbyś uciec za zawsze. Wyobraź też sobie, że nigdy się od niego nie oderwiesz, że jesteś na nie skazany jak więzień z dożywotnim rokiem. A teraz zamknij oczy i przenieś się do Gamajdów – mikroskopijnej miejscowości ogarniętej sennym bezruchem, położonej gdzieś, gdzie diabeł mówi dobranoc.

Trójkąt czy romantyczna miłość?

Spektakl „Błoto" Teatru Dramatycznego w Białymstoku to przesycone ironią i humorem przedstawienie o ludziach zaściankowych, zamkniętych w przestrzeni, w której nic się nie dzieje. Kiedy więc do Gamajdów powraca Suchelec (Krzysztof Ławniczak) – legenda lokalnych wyścigów motocyklowych, a w szkole zatrudniona zostaje młoda atrakcyjna nauczycielka języka polskiego – Albinos i Kulas (w tych rolach Patryk Ołdziejewski i Dawid Malec – utalentowani aktorzy młodego pokolenia) dostają wiatru w żagle. Wypić samogon z Suchelcem? Zakochać się w nauczycielce? Wziąć udział w niebezpiecznym wyścigu przez gamajdowskie błota? O tym marzy para zwariowanych przyjaciół, fanów muzyki i motocykli. Przecież trudno o lepszą rozrywkę w Gamajdach, kiedy jest październik, kiedy wszystko jest szare, brudne i rozmokłe. Tylko co wyniknie z romantycznej miłości Albinosa do Agnieszki (Monika Zaborska) – miłości jednocześnie śmiesznej i pięknej, wyjątkowej i banalnej, przypominającej kiepską harlequinową opowieść? Pewnie nic dobrego, bo przyjazd do Gamajdów to dla Agnieszki banicja, wygnanie, więc prędzej czy później będzie chciała wyzwolić się z paraliżującej wszędobylskiej nudy. Kogo więc wybrać: zakochanego „poetę" Albinosa, a może Kulasa – przebojowego chłopaka, przypominającego gwiazdora wiejskiego disco? Miłosny trójkąt, a może uczucie, które śmiertelnie poróżni wiernych sobie przyjaciół?

Śmiech przez łzy

Z takimi wyzwaniami muszą się zmierzyć bohaterowie „Błota" – ludzie, w których jest jakieś egzystencjalne pęknięcie, dwoistość, poczucie tego, że gdzieś poza Gamajdami jest wymarzony świat, w którym spełnić można wszystkie marzenia, i że nie mogą zrobić nic, by się w nim znaleźć: nie mogą, bo nie potrafią, a może po prostu nie chcą (notabene, słownikowy „gamajda" to „człowiek ociężały, powolny, niezdarny"). Dlatego miotają się w czterech ścianach swoich domów, próbując nadać temu, co widzą i czują jakiś sens, nawet jeśli nic go nie różni od zabobonu. Śmiejemy się z tych wysiłków, bo widzimy ich bezsensowność. Tej bezsensowności nie dostrzega jednak Wrzodakowa (Arleta Godziszewska) - dyrektorka szkoły, w której uczy Agnieszka. Nie widzi jej również Opuchlikowa (Justyna Godlewska-Kruczkowska) – protokolantka każdego zebrania rady pedagogicznej. To tragikomiczne postacie odgrywające sceny, które – mimo upływu lat – wciąż dzieją się w polskich szkołach.

Wszyscy jesteśmy z Gamajdów?

„Błoto" to przedstawienie, które przenosi nas do czasów PRL. Drewniane meblościanki, tapirowane włosy, portrety generała Jaruzelskiego, jawki, MZ-etki, słone paluszki i muzyka disco na kasetach. Łezka kręci się w oku u tych, którzy pamiętają tamtą szarawą rzeczywistość. I chociaż dziś już wszystko mamy, jesteśmy piękni, mądrzy i pewni siebie, może odrobina tej plastikowej zaściankowości sprzed lat wciąż w nas jest? I może warto się z nią zmierzyć, choćby za sprawą „Błota"?

Dominik Sołowiej
Dziennik Teatralny Białystok
25 marca 2019
Portrety
Martyna Łyko

Książka tygodnia

Wyklęty lud ziemi
Wydawnictwo Karakter
Fanon Frantz

Trailer tygodnia

Wodzirej
Marcin Liber
Premiera "Wodzireja" w sobotę (8.03) ...