Blues Kory

Pamiętam ten słynny jej występ na festiwalu w Opolu.

Był czerwiec 1980 roku. Tak mi świta, że już zaczęły się wakacje, które zwykle spędzałem u wujostwa w ich domu z dużym ogrodem na przedmieściach Koła. Skończyłem właśnie szóstą klasę szkoły podstawowej. Festiwal oglądałem w telewizji, bo wszyscy oglądali, choć naszą estradą pogardzałem.

Edukowany na radiowych audycjach Piotra Kaczkowskiego za prawdziwą muzykę uważałem dokonania zespołów Pink Floyd, Genesis, King Crimson, Led Zeppelin i paru jeszcze, które grały na ogół długie i nieproste utwory. A wtedy w Opolu królowała Izabela Trojanowska z towarzyszeniem Budki Suflera. Popularność zdobył też Bananowy song kwartetu wokalnego Vox. Doprawdy jakim cudem w tym towarzystwie znalazł się Maanam z Korą?

Dzisiaj, gdy się ogląda ich występ, to nie robi specjalnego wrażenia. Kora śpiewa po swojemu Boskie Buenos, ale nie jest jeszcze tak ekspresyjna w ruchu, z czego wkrótce dała się poznać. Ale wtedy i tak było to coś niezwykłego. Wystarczy porównać skądinąd ładną, nagrodzoną piosenkę Jeszcze się tam żagiel bieli Korcza i Młynarskiego w wykonaniu Alicji Majewskiej (ze słynną frazą: „Bo męska rzecz być daleko, a kobieca wiernie czekać") i ten ostry rytm Boskiego Buenos. No i do tego krótko, po męsku ostrzyżona Kora. Starsza publiczność w rodzaju mojego wujostwa w Kole była zadziwiona: a cóż to za koczkodan?! – mogli zawołać jak wiadomo kto.

W Opolu wcześniej tylko jedna wykonawczyni wydała mi się równie ekstrawagancka (nie mogę rzecz jasna pamiętać występów Ewy Demarczyk, która zwyciężyła pierwszą edycję festiwalu). To była Krystyna Janda śpiewająca Gumę do żucia bodaj w 77 roku. Jak się pierwszy raz człowiek spotyka z tego rodzaju sztuką, to najpierw ma odruch sprzeciwu, wynikający z przyzwyczajeń, ale potem ta odmienność zaczyna w jakiś sposób działać, pociągać, fascynować. Janda i Kora – aktorka i wokalistka, dwie wówczas młode kobiety zademonstrowały swoją ekspresję, która łamała stereotypy.

Jako się rzekło, Kora objawiła się w czerwcu 80 roku. Zaczynało się tzw. gorące, polskie lato, zwieńczone strajkami w stoczniach i Porozumieniami Sierpniowymi. Życie na jakiś czas mocno się zmieniło.

Maanam już zawsze będzie mi się kojarzył z tamtym czasem: karnawału Solidarności, a potem stanu wojennego. Oczywiście nie był jedynym zespołem, który zdominował wówczas nasze uszy. Perfect, Republika i Maanam najlepiej trafiały do takich dojrzewających młodzieńców jak ja, którzy nadal uważali, że Pink Floyd i Genesis są the best, ale ten polski rock miał też swoją siłę. Byli oczywiście koledzy, którzy twierdzili, że to tylko main stream, a prawdziwie grają kapele w rodzaju Brygady Kryzys czy Dezerter. Dosyć śmieszne były te namiętności fanów i kłótnie, kto za kim jest.

Maanam wydawał mi się bardziej wyrafinowany, dzięki talentowi Marka Jackowskiego (którego doświadczenia muzyczne, o czym warto pamiętać, miały rozmaite źródła – Anawa Marka Grechuty, Osjan, duet z Milo Kurtisem) oraz wyrazistej osobowości Kory i charakterowi jej tekstów. A one były całkowicie oryginalne, trafiały do emocji, wyobraźni, dziwiły skojarzeniami. Wyrażały ponury nastrój zwłaszcza po 13 grudnia (cała płyta Nocny patrol o tym opowiadała), ale też Kora posiadła, jak mało kto, umiejętność pisania szlagwortów opartych na surrealistycznym dowcipie, np.:

„Stoję, stoję, czuję się świetnie"
„Jest już późno, piszę bzdury"
„Nie poganiaj mnie, bo tracę oddech"
„O nie rób tyle hałasu"
„Paranoja jest goła"
„Tysiące twarzy, setki miraży
To człowiek tworzy metamorfozy".

Kora w swej twórczości była subtelnie polityczna, choć potrafiła zdobywać się na manifestacyjne gesty. Niewątpliwie takim była odmowa występów na jakichś propagandowych imprezach, za co zespół karano zakazem emisji piosenek w radiu. Perkusyjne intro To tylko tango będzie zawsze przypominało mi taki cenzuralny zapis – na Liście Przebojów Trójki omijano go grając tylko ten fragment.

Ale też Kora uprawiała intrygującą lirykę miłosną. W niej wyrażało się być może to, co było jej najważniejszym wyznaniem: Jestem kobietą. Miała śmiałość mówienia o swoich emocjach, nie kryjąc tego, co było w nich intymne. Po latach to wszystko zostało przeanalizowane polonistycznie, ale ja pamiętam swoje wrażenie po pierwszym wysłuchaniu piosenki Lipstick on the glass i te domysły, czy autorce chodziło o miłość lesbijską?

W liceum, do którego poszedłem w 1982, a więc w roku stanu wojennego, miałem koleżankę, która była absolutną fanką Maanamu. Jeździła na ich koncerty, chwaliła się nawet osobistą znajomością z Korą. Mogła mi zatem ujawniać tajemnice interpretacji jej tekstów. Iwona na przykład poinformowała mnie, że Gladys del Carmen La Torullo Gladys Semiramis – podmiot liryczny Boskiego Buenos – to postać zaczerpnięta z powieści argentyńskiego pisarza Eduarda Gudina Kieffera Żeby cię lepiej zjeść. Nawet fragmenty tego wywiadu z dziennikarzem były cytatami z książki, którą wydano w popularnej u nas serii prozy iberoamerykańskiej. Natychmiast ją przeczytałem, niestety dzisiaj nic już nie pamiętam. Podobnie koleżanka uświadomiła mi, że tekst przeboju Raz dwa, raz dwa jest zawoalowanym opisem aktu seksualnego. Najbardziej jednak zaskoczyła, gdy zdradziła, że Kora jest już po trzydziestce. Nawet się z nią kłóciłem, że to niemożliwe, bo wydawało mi się, że tak ekscytująca artystka nie może być wiele starsza od nas. Wyszło na to, że była dwa razy starsza, miała już dzieci, różne doświadczenia życiowe, które dopiero później ujawniła. W tamtym czasie jednak informacje o idolach były bardzo ograniczone. Chyba nawet nie wiedzieliśmy, że u szczytu popularności Maanamu Kora i Marek Jackowski nie byli już małżeństwem. Ale tak naprawdę najważniejsze było zdobycie kasety albo nowej płyty zespołu, co w tamtych warunkach zakrawało nierzadko na cud. Muzyka z nich była ścieżką dźwiękową, która nam towarzyszyła w tych wczesnych latach 80. Wracam do nich z umiarkowanym sentymentem. Ale piosenki Maanamu wciąż lubię, tak jak na przykład Blues Kory:

Nauczyłeś mnie czekać na twój uśmiech i spojrzenie
Nauczyłeś mnie pięknieć w twoich oczach
Nauczyłeś mnie śmiać się, płakać bez powodu
Czemu więc uciekasz, czemu więc uciekasz,
Czemu więc uciekasz ode mnie?

Wojciech Majcherek
Blog Wojciecha Majcherka
6 sierpnia 2018

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...