Bo co może pójść źle
"Ancora Tu" - reż. Maciej Podstawny - Teatr Dramatyczny w WałbrzychuNiedawna, bo sprzed tygodnia, kolejna przegrana Polski na festiwalu Eurowizji i niefortunny występ Rafała Brzozowskiego, zbiegła się ( przypadkowo czy specjalnie?) z najnowszą premiera wałbrzyskiego Teatru Dramatycznego, która przenosi ten show na deski dramatu.
„Ancora Tu", bo taki tytuł nosi spektakl Macieja Podstawnego, byłego dyrektora wałbrzyskiego teatru, twórcy wielu wspaniałych i odjechanych, tutejszych spektakli. Czuło się więc tą energię, która chyba nigdy nie przemija, kiedy się w proces twórczy i siedzibę wkłada dużo entuzjazmu i duszę. Istnieje coś na wzór genius loci, jeśli można to przetransformować na człowieka, genius homini, związek danego reżysera z miejscem, z aktorami, nie tak całkiem prowincjonalnymi, gdyż nagradzanymi na wielu ogólnopolskich festiwalach i rozchwytywanymi do wielu teatrów w dużych miastach. Tak, wałbrzyska publiczność, powinna doceniać lokalnych aktorów, gdyż tak szybko odchodzą.
Czuło się więc tą lekkość i to flow w tym eurowizyjnym show, które przybrało format science – fiction. Dzieje się w przyszłości w 2026 roku w zmodernizowanym hotelu Sudety, który straszy od lat mieszkańców Wałbrzycha swoim kikutem w pobliżu dworca Wałbrzych Miasto. Hotel stał się lokalną legendą, krążą opowieści o słynnych artystach, którzy tu mieszkali i wielkich imprezach, które się tu odbywały. Był kontrastem i symbolem blichtru w latach 90 - tych. Myślę, że to doskonały materiał na reportaż.
I to w jego wnętrzach odbywał się ten metafizyczny kabaret, trochę prześmiewczy pamflet na to , czym są konkursy i festiwale. Czy faktycznie spełniają rolę pojednania, tolerancji wobec odmienności, zażegnania międzykrajowych konfliktów. Swój manifest wygłosiła między innymi Conchita Wurst, sexowny androgyn, kobieta z brodą, która mimo nie-średniowiecznych czasów, nadal wzbudza kontrowersje i prowokuje do dyskursu o odmienności. Na jednej scenie spotkała się też nasza diva Edyta Górniak w stroju polskiej reprezentacji piłkarskiej z artystą wskroś kontrkulturowym i z takimi festiwalami jak Eurowizja, mającym tyle wspólnego co z mercedesami czyli nic, trawestując samego Kazika.
Ekshumacja artystyczna, zmarłego niedawno ś.p Krzysztofa Krawczyka też okazała się bardzo udana. Mateusz Flis, odtwarzający jego rolę, wskrzesił go jako dobrotliwego proroka, wracającego z zaświatów po to, by pojednać zwaśnioną scenę ( zarówno muzyczną jak i polityczną) rodaków, wygłosić orędzie obojętności wobec odmienności, stoicką zgodę na afirmację otaczającego świata. Szczególnie dobitna była scena koszenia przez niego trawnika na tle figurki Matki Boskiej. Mateusz Flis to aktor z ogromną charyzmą, który potrafi przemycić do każdej swojej roli taki Lynchowski element, drugie dno psychiki, podświadomość postaci. Jego wersja przeboju Krawczyka „To, co dał nam los" brzmiała mrocznie, potęgując wrażenie śpiewu pośmiertnego.
Całą psychodelię przeniesiono jakby w warstwę muzyczną, interpretacje piosenek przez transowy zespół Polpo Motel brzmiały niepokojąco i tajemniczo, podnosząc jakość z pop – owych przebojów, tak charakterystycznych dla Eurowizji.
Spektakl wcale nie wyśmiewa festiwalowej tandety i kiczu, cekinów i publiczności machającej flagami różnych państw. Podstawny idzie w formę typową dla takich reżyserów jak Almodovar, Fellini, którzy potrafili wydobyć drugie dno z ludycznej rozrywki. Manieryczna, barokowa forma ukazuje słabą kondycję ludzkości, która potrzebuje wspólnoty, żeby ocalić się od metafizycznego lęku i nienawiści.
Ale oczywiście polecam też spektakl jako katharsis od ciężkości i złości tego świata, emitowanego z różnych mass- mediów. Nie dosyć, że można się pośmiać, podumać, to nagle udaje się uwierzyć w dobro i pojednanie, które powinna nieść ze sobą muzyka. Bo co może pójść źle, cytując napis z t – shirta Edyty Górniak ( w tej roli obdarzona mocnym głosem Joanna Łaganowska) ? A Ancora tu oznacza: jeszcze ty. Jest to cover włoskiego piosenkarza Lucio Battisti, który wykonuje Roisin Murphy, przedstawicielka Irlandii, udowadniając tym samym, że prawdziwa muzyka ewoluuje i rodzi się na nowo w każdym artyście, który nasącza ją własną duszą.