Bo w niej był seks
Kalina Jędrusik: urodziła się 5 lutego 1930 w Gnaszynie. Zmarła 7 sierpnia 1991 w Warszawie – aktorka teatralna i filmowa, piosenkarka.Mówiono, że kąpała się w szampanie i nie przepuściła żadnemu mężczyźnie. Co bardziej pruderyjne panie spluwały na jej widok lub częstowały ją wulgarnym epitetem. A żona Gomułki, widząc Jędrusik w telewizorze, z wściekłości cisnęła w ekran popielniczką. Losy Kaliny Jędrusik zobaczymy na ekranie w długo oczekiwanym filmie "Bo we mnie jest seks" z Marią Dębską w głównej roli. Obraz zadebiutuje na 46. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni.
Rok 1962, Kalina Jędrusik ma łatkę skandalistki. Z mężem Stanisławem Dygatem prowadzą otwarty dom. Ich częstymi gośćmi są Jeremi Przybora, Tadeusz Konwicki, Kazimierz Kutz, Barbara Krafftówna oraz Lucek, młody kochanek Kaliny. Artystka na scenie gorszy kobiety, oczarowuje mężczyzn. Tymczasem jej nowy przełożony pragnie gorącego romansu. Wykorzystując władzę, stawką za odrzucenie czyni jej karierę. Czy uda mu się złamać kobietę, która uwielbia niezależność, ale nie potrafi żyć bez występów?
"Bo we mnie jest seks" w reżyserii Katarzyny Klimkiewicz to historia artystki, która stała się symbolem niezależności nie tylko dla kobiet. W filmie, obok Marii Dębskiej, pojawią się m.in. Leszek Lichota (Stanisław Dygat), Tomasz Ziętek (Kazimierz Kutz) czy Paweł Tomaszewski (Tadeusz Konwicki).
Jedna pikantna anegdota goniła drugą, ledwie ludzie skończyli się ekscytować skandalem z udziałem Jędrusik, już pojawiał się kolejny. Rozmawiano o jej miłosnych podbojach, romansach, zdradach i zastanawiano się, jaki numer wywinie następnym razem, kiedy pojawi się przed kamerami.
Ona sama chętnie podsycała te dyskusje, paradując w strojach eksponujących wdzięki, pokazując się z coraz to nowymi kochankami, klnąc jak szewc i wygłaszając śmiałe, wywołujące kontrowersje wypowiedzi dotyczące jej życia prywatnego. - Nie wyobrażam sobie życia bez seksu. Brak seksu to kalectwo, które trzeba leczyć - mówiła na przykład, narażając się na jeszcze większą krytykę konserwatywnej części społeczeństwa.
Już w szkole była gwiazdą. Piękna, zdolna, dobrze ubrana, bez problemu zjednywała sobie ludzi, przy okazji podbijając serca rówieśników. Wszędzie było jej pełno – tańczyła, śpiewała, występowała na szkolnej scenie, z miejsca stając się ulubienicą nauczycieli. Do tego mogła się pochwalić sporą wiedzą i inteligencją; ojciec, profesor Henryk Jędrusik, uczył ją języków obcych i chętnie rozmawiał z córką, wzbudzając w niej zainteresowanie kolejnymi dziedzinami nauki. Sam był zresztą zafascynowany kształtowaniem młodych umysłów – założył szkołę eksperymentalną, w której stosował nowoczesne i nietypowe metody kształcenia. W 1938 r. został senatorem; stanowisko utracił jednak po wojnie i musiał zadowolić się prowadzeniem internatu.
Ojciec zawsze był ważną osobą w życiu Kaliny, "życiowym przewodnikiem", ale prawdopodobnie też mężczyzną, który nauczył ją beztroskiego podejścia do związków. Prawdziwy kobieciarz, nigdy nie krył się ze swoimi podbojami; nie wiedział pewnie, że w przyszłości życie miłosne jego córki będzie równie barwne i burzliwe.
Do Gdańska przyjechała zaraz po ukończeniu szkoły teatralnej, gdy zaproponowano jej etat w Teatrze Wybrzeże. Kierownikiem literackim był tam pisarz Stanisław Dygat, a jedną z aktorek występujących na gdańskiej scenie jego żona, Władysława Nawrocka. Spotkanie wydawało się więc nieuniknione, choć po raz pierwszy Dygat zobaczył Jędrusik na ulicy, kiedy spacerował z małżonką i córką Magdą. Podobno nie mógł oderwać od niej wzroku, ona zaś uznała, że właśnie takiego faceta chciałaby poślubić. Później widywali się w teatrze; gdy Jędrusik dostała rolę w "Nie igra się z miłością", Dygat nie przegapił nawet jednego spektaklu, zasypując swój obiekt westchnień kwiatami. Flirt przerodził się w prawdziwy romans na pewnej imprezie u Jerzego Ernza, w Domu Aktora. - Dygat mieszkał tam z żoną, też aktorką. Tego dnia, pamiętam, organizowałem akurat bibkę. Dygat usłyszał muzykę i przyszedł. Po chwili już widziałem ich razem, jak leżeli na tapczanie, w poprzek. Leżeli, leżeli, gadali, gadali. I tak już zostali - wspominał aktor w "Dzienniku Bałtyckim".
Wkrótce potem Dygat zaczął nazywać Jędrusik swoją żoną. Przez jakiś czas żył jeszcze w kłopotliwym miłosnym trójkącie, aż wreszcie zdecydował się na rozwód z Nawrocką i w 1958 r. poślubił kochankę. - Jest wariatką. Ale nie zamieniłbym jej na żadną inną! - mówił o Kalinie, cierpliwie tolerując jej kolejne wyskoki i przymykając oko na zdrady. Doszło nawet do tego, że zaczął przyjaźnić się z jej kochankami i sam chętnie się z nimi spotykał, by podyskutować na rozmaite tematy przy szklaneczce czegoś mocniejszego. Twierdził zresztą, że seks nie jest istotną częścią jego życia i dał żonie wolną rękę. - Kalina jest wielką aktorką i potrzebne jej są niezwykłe, cudowne momenty - oznajmiał tym, którzy z oburzeniem donosili mu o kolejnych romansach Jędrusik.
- Nie znałem bardziej kochającej, dbającej o siebie pary niż Staś i Kalina – mówił Janusz Morgenstern. – Jeśli Kalina poskarżyła się na kochanka, Staś też miał mu za złe". Zuzanna Łapicka wspominała wyjątkowo luźną atmosferę w mieszkaniu Dygatów: - Drzwi były otwarte, wystarczyło nacisnąć klamkę. Tłum kłębił się już w przedpokoju. Kalina leżała w łóżku, była goła, co było widać, gdy nogami podnosiła kołdrę. Obok niej często leżał jakiś młodzieniec. Goście siadali na tym łóżku. Nic dziwnego, że wszystkich tak rozbawiła opowiadana przez Dygata historia: - Wróciłem kiedyś wcześniej z delegacji i nie zgadniecie, co zastałem. Kalina spała zupełnie sama.
Agnieszka Osiecka uważała, że Jędrusik tak chętnie kokietowała mężczyzn, ponieważ musiała stale się upewniać, że jest pełnowartościową kobietą. Kiedy zaczęła umawiać się z Dygatem, zaszła w upragnioną ciążę – niemowlę zmarło jednak zaraz po narodzinach. Później dowiedziała się, że nie będzie mogła mieć już więcej dzieci. To był dla niej prawdziwy cios. - Czuła, że nie jest w sposób naturalny kobietą i jakby grała tę kobiecość - dodawała Osiecka.
Jędrusik nigdy nie kryła, jak wiele zawdzięcza mężowi; twierdziła, że bez niego nie byłaby tym, kim jest. Widział w niej nie obiekt seksualny, a artystkę; to on dostrzegł w żonie ogromny potencjał i postanowił uczynić z niej gwiazdę, polską Marilyn Monroe. Doradzał jej, wychowywał, prowadził, "reżyserował", podpowiadając, jak ma się ruszać i co powinna mówić.
- Kalina była arcydziełem Stasia i niewątpliwie najlepszą postacią, jaką napisał. Tylko żywą. Była jego zrealizowanym snem o Hollywoodzie, snem o zniewalającym, amerykańskim fenomenie banału - mówił Kazimierz Kutz. - Ona myślała, że jest Marilyn. I rzeczywiście była, tylko krótsza o pół metra. Inne szczegóły też miała krótsze - komentował złośliwie Andrzej Łapicki i dodawał: - Wbrew pozorom nie miała seksu, choć uważała się za królową seksu i na taką kreował ją jej mąż Stanisław Dygat. Miała wdzięk. Byłaby świetną aktorką komediową. Niepotrzebnie udawała wampa.
Do legendy przeszła już historia, jakoby Władysław Gomułka, widząc ogromny dekolt Jędrusik ozdobiony krzyżykiem, rozbił telewizor. Po latach Nina Andrycz dementowała tę plotkę, twierdząc, że ekran faktycznie został roztrzaskany, ale zrobiła to Gomułkowa, mocno zazdrosna o wdzięki aktorki. Wtedy dla Jędrusik zaczęły się ciężkie czasy, choć ona sama niewiele sobie robiła ze zbierających się nad nią ciemnych chmur.
- Dostałam Złotą Maskę, potem Srebrną Maskę, ale jednego dnia dostałam Maskę, a drugiego dnia zostałam wyrzucona z telewizji za »rozpasane przelewanie się w ekranie, przymykanie oczu, rozchylanie ust«. Powiedziano mi, że jestem wyuzdana, zapatrzona w ohydny gatunek aktorstwa amerykańskiego, że zachowuję się jak imperialistyczna... ta... To zaowocowało tak zwanym embargo, które bardzo długo trwało. Zostałam wyrugowana i wyrzucona ze wszystkich możliwych miejsc, to znaczy z filmu, z estrady, z telewizji. Byłam wtedy strasznie nieszczęśliwa, po prostu rozpaczałam; mój mąż rozchorował się na serce.
- Pewnego dnia wezwano mnie do dyrekcji telewizji na poważną rozmowę. Rozmawialiśmy o tym, jak powinnam być ubrana w programie, który przygotowywałam. Postawiono warunek, że wejdę przed kamery, jeżeli będę ubrana od stóp do głów. Wystąpiłam więc w czarnej sukience z golfem. Zaśpiewałam piosenkę, ukłoniłam się i odwróciłam tyłem. Oczom telewidzów ukazały się moje gołe plecy. Sukienka miała dekolt tylny aż do granic możliwości - śmiała się. Wreszcie jednak się doigrała.
Gdy w styczniu 1978 r. zmarł Dygat, Jędrusik była załamana. Czuła się samotna, pozbawiona duchowego przewodnika i przyjaciela. - Stasio miał niesamowite poczucie odpowiedzialności za Kalinę, starał się żyć możliwie długo, żeby nie stało się jej nic złego - mówił Kutz. Pocieszenia zaczęła szukać w religii. - Ta jawnogrzesznica się nawróciła. Była rozmodlona - dodawał. Każdą wolną chwilę poświęcała swoim ukochanym zwierzętom, codziennie też ruszała na spacer, by dokarmić bezdomne koty. Z czasem zaczęła mieć coraz poważniejsze problemy zdrowotne. Lekarze zdiagnozowali u niej astmę i zalecili, by pozbyła się z domu czworonogów. Odmówiła.
Zmarła 7 sierpnia 1991 r. Na pogrzebie Andrzej Łapicki zacytował słowa piosenki Jeremiego Przybory, napisanej specjalnie dla Jędrusik: "Nie, nie, nie budźcie mnie, śni mi się tak ciekawie, jest piękniej w moim śnie niż tam na waszej jawie".