Bochum, mój niemiecki dom

rozmowa z Janem Klatą

W teatrze w Bochum podoba mi się śmiałość wizji. Szefowie sceny nie boją się zaprosić Turka, żeby wystawił "Fausta" Goethego, Polaka, żeby wystawił "Amerykę" Kafki czy "Zbójców" Schillera, a wszystko to są tytuły dla Niemców święte, fundamentalne dla ich kultury - mówi Jan Klata, reżyser, który kilkakrotnie pracował w Nadrenii Pótnocnej-Westfalii

Aneta Kyzioł: Zadomowił się pan w Teatrze w Bochum.

Jan Klata: Po "Ameryce" obu stronom współpraca się podobała. Koncepcja "Zbójców" jest właściwie już domknięta, premiera w marcu. Już rozmawiamy o kolejnym spektaklu, który zrealizuję w Bochum w przyszłym sezonie. To jest komfort myślenia z wyprzedzeniem - dyrektorzy niemieckich teatrów wiedzą, że nikt ich nie wyrzuci przed końcem kontraktu tylko dlatego, że zmieniła się władza. W Polsce ta sprawa nie jest tak oczywista. Mogę więc potwierdzić to, co powiedziałem po premierze "Ameryki": w Bochum jest mój niemiecki dom.

O Düsseldorfie może pan powiedzieć to samo?


Nadrenia Północna-Westfalia to dwie kompletnie nieprzystające do siebie części: Düsseldorf i Kolonia kontra Bochum i Dortmund. Düsseldorf jest dla mnie zbyt bogaty i zbyt szpanerski. Mnie się kojarzył z Kraftwerkiem i sztuką nowoczesną, jednak bardziej okazał się siedzibą Adidasa i Pumy. Słynna Kónigsallee to takie nadreńskie Champs-Elysees, wszyscy są wypieszczeni, opaleni i wydizajnowani w swoich sportowych kabrioletach.

Zagłębie Ruhry jest bliższe Polsce. Bardzo silny jest tam etos "robociarski" - to się czuje także w teatrach. Jest niewiele rzeczy, z których mieszkańcy Bochum są dumni. Jedna z nich to VfL Bochum, które albo walczy o awans do Bundesligi, albo o utrzymanie się w niej, albo właśnie z niej spada. Druga - to teatr, który jest jedną z najważniejszych scen w Niemczech. W Düsseldorfie teatr to piękny, rozłożysty budynek, jego falująca fasada podświetlana jest na różne kolory. Obok stoi siedziba koncernu ThyssenKrupp - wysoki, falliczny, wieżowiec. To bardzo symboliczne dla Dusseldorfu: twarda władza pieniądza i miękka władza kultury, jedno sterczy, drugie się rozpościera, rozkłada. Może moje porównanie jest trochę złośliwe, ale ja się po prostu gorzej czułem w Düsseldorfie i gorzej mi się tam pracowało. Oba teatry mają jednak dwie cechy wspólne: bardzo liczą się na teatralnej mapie Niemiec i są bodaj największymi scenami w kraju. Ten w Bochum - pod względem liczby widzów, teatr w Düsseldorfie - kubaturowo.

Czy ich polityka repertuarowa odnosi się do problemów lokalnych? Odbijający strachy i lęki europejskiej klasy średniej "Shoot/Get Treasure/Repeat" Ravenhilla został odebrany jako lustro przystawione nadreńskiej inteligencji?

Kulturalna burżuazja nadreńska wybrała taktykę obronną: "Ten spektakl nie jest o nas, on jest o Anglikach, nas te problemy nie obchodzą". Przecież nie będzie im Polak robił rekolekcji. Za to "Ameryka" Kafki raczej została odebrana w Bochum zgodnie z przekazem, jako nasz wspólny europejski akces do światowego esperanto, jakim jest amerykański język, tamtejsza muzyka, krajobrazy i sposób myślenia o sobie, społeczeństwie i robieniu kariery. W teatrze w Bochum podoba mi się śmiałość wizji. Szefowie sceny nie boją się zaprosić Turka, żeby wystawił "Fausta" Goethego, Polaka, żeby wystawił "Amerykę" Kafki czy "Zbójców" Schillera, a wszystko to są tytuły dla Niemców święte, fundamentalne dla ich kultury.

Czy ta otwartość szefów teatru w Bochum ma związek z faktem, że miasto jest tyglem etnicznym i kulturowym, ponoć mieszka tam setka narodowości?


Tak, to był punkt wyjścia nowego szefostwa teatru w Bochum, kiedy obejmowali scenę. Bochum jest tyglem kulturowym, ale nie inteligenckim, tylko "robociarskim". Swego czasu Niemcy potrzebowali rąk do ciężkiej pracy. Jak to trafnie powiedziano: "Potrzebowaliśmy siły roboczej - przyjechali ludzie". To nie Düsseldorf, w którym mieszka druga po londyńskiej tak wielka społeczność japońska, czyniąc z miasta symbol kultury high-tech i nowoczesności. Bochum zaś wciąż mierzy się na różne sposoby ze swoim dziedzictwem postindustrialnym.

Widać w tym regionie nastawienie na przemysł kreatywny?


Odbywa się to subtelnie. Jeden z dramaturgów, z którymi współpracowałem w Niemczech, opowiadał mi o wymianie kulturalnej, jaką Nadrenia Północna-Westfalia miała z Chinami. Chińczycy pytali urzędników z władz landu i dyrektorów teatrów, jakie wartości promują w tym sezonie. Zarówno urzędnicy, jak i dyrektorzy odpowiadali, że w konstytucji Nadrenii Północnej-Westfalii jest passus o wolności ekspresji artystycznej i że żadne struktury państwowe nie mają prawa ingerować w proces twórczy.

Mocno za to się czuje nastawienie na przemysł kreatywny w warstwie materialnej. Przeznacza się na to ogromne pieniądze. Zarówno w Düsseldorfie, który zawsze był bogatym miastem, jak i w okolicy Bochum, Essen, czyli Zagłębiu Ruhry. Tam widać sensowne przekierowywanie produkcji z przemysłu ciężkiego w stronę nowych gałęzi gospodarki. Tam stawia się na twórczość. Obszary pofabryczne, kopalnie zamieniane są na obszary zielone, parki, hale koncertowe, teatralne. Trudno tego nie zauważyć i nie docenić. Polak patrząc na tę przemianę od razu wyobraża sobie Górny Śląsk za kilkadziesiąt lat, jak dobrze pójdzie.

Nie jest to rodzaj utopii? Sam pan na ten temat ironizował w spektaklu "Shoot/Get Treasure/ Repeat" w Dusseldorfie: warsztaty tańca dla bezrobotnych górników itp.

Ironizowałem, podążając za tekstem Marka Ravenhilla. Do tego to było w Düsseldorfie, który nie ma problemów z poprzemysłowym bezrobociem, krajobrazem czy budynkami. Potem pojechałem do Bochum i zobaczyłem, że to jednak działa. Poza tym - utopie są piękne, trzeba je próbować realizować. Zwłaszcza gdy nie ma innego wyjścia.

***

Jan Klata

jeden z najważniejszych polskich reżyserów teatralnych. W Düsseldorfer Schauspielhaus wystawił "Shoot/Get Treasure/ Repeat" Marka Ravenhilla (2010 r.), W Schauspielhaus Bochum - "Amerykę" Franza Kafki (2011 r.). W marcu 2012 r.. również w Bochum, odbędzie się premiera "Zbójców" Friedricha Schillera w jego reżyserii.

Aneta Kyzioł
Polityka
18 listopada 2011
Portrety
Jan Klata

Książka tygodnia

Ziemia Ulro. Przemowa Olga Tokarczuk
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
Czesław Miłosz

Trailer tygodnia

(Prawie) ostatnie święta
Grzegorz Eckert
Sztuka jest adaptacją powieści norwes...