"Bóg" potrafi poprawić humor

"Bóg" - reż: Marcin Sławiński - Teatr im. Jaracza w Olsztynie

Pan Wołodyjowski zabłąkany w starożytnej Grecji spotyka Dorotę z Klewek - to jedna z wielu niespodzianek, jakie czekają widzów najnowszego spektaklu w Teatrze Jaracza.

Bohaterami spektaklu "Bóg. Komedia w jednym akcie" są dwaj Grecy: Kretynik i Schizokrates, którzy próbują napisać sztukę, aby zgłosić ją do konkursu dramatycznego w Atenach. Marzą o sławie, zaszczytach, nagrodach. Jednak szybko zdają sobie sprawę, że zadanie, którego się podjęli, nie jest tak proste, jak początkowo myśleli. Nie wystarczy wymyślić kilku bohaterów i napisać im kwestie. Najważniejsze jest zakończenie przedstawienia, które musi być oryginalne, na długo zapadać widzom w pamięć, podsumowywać to, co zostało dotychczas powiedziane na scenie. A wymyślenie dobrej puenty przerasta poczciwych Greków. Sprawa komplikuje się znacznie bardziej, kiedy uświadamiają sobie, że pisząc swoją sztukę, sami są postaciami sztuki napisanej przez Woody\'ego Allena. Zagubieni bohaterowie... dzwonią więc do dramaturga, aby doradził im, jak mają się zachować w tej absurdalnej sytuacji. Ten jednak nie wydaje się zainteresowany ich dalszym losem.

Kretynik i Schizokrates tracą powoli kontrolę nad tym, co dzieje się na scenie. Chór zamiast komentować zachowanie bohaterów kłóci się z nimi, wyśmiewa ich albo obraża. Bez nadzwyczajnego zdziwienia przyjmują więc pojawienie się Blanche z "Tramwaju zwanego pożądaniem" Tennessee Williamsa, która chce wystąpić w utworze nowego autora, bo ma dość brutalności Stanley\'a Kowalskiego. Nie reagują również na szalone wybryki Michała Wołodyjowskiego, który gania po teatrze za dziewczynami.

Chociaż wydarzenia rozgrywające się na scenie wydają się zabawne i błahe, sztuka ma służyć jednak nie tylko rozrywce. Bohaterowie, którzy przypominają błaznów, wciąż zadają sobie najważniejsze pytanie: czy Bóg istnieje? Jeśli tak, to co oznacza to dla ludzi? Daje poczucie bezpieczeństwa wynikające ze świadomości, że ktoś nad nami czuwa, czy też uzmysławia konieczność ponoszenia konsekwencji swoich czynów, z których zostaniemy rozliczeni na sądzie ostatecznym?

W finale sztuki aktorzy wyjaśniają, że dobre tłumaczenie jest jak kobieta: jeśli piękna, to niewierna, jeśli wierna, to niepiękna. Tą maksymą kierował się reżyser spektaklu Marcin Sławiński, który korzystał z przekładu Anny Koyszko. Nie tylko wystawił komedię amerykańskiego dramaturga na polskiej scenie, ale dodał również lokalne wątki. I tak piękna słowiańska niewolnica to Dorota z Klewek, którą odwiedza na scenie (z rowerem) zapijaczony ojciec. Schizokrates zdradza zaś, że jego kompan to nie żaden Grek, ale Jarosław Borodziuk, który ma na koncie, m.in. epizod w serialu "Dom nad rozlewiskiem". Aktorzy wciągają do zabawy również widzów, prosząc, m.in. o zrobienie zdjęcia. Te pomysły zdecydowanie spodobały się publiczności.

Wszyscy aktorzy wypadają dobrze, ale warto zwrócić szczególną uwagę na Grzegorza Sowę, który wciela się w postać zniewieściałego Zeusa.

Polecam tę komedię wszystkim, którzy czują się już przygnębieni długimi i zimnymi wieczorami.

Marta Bełza
Gazeta Wyborcza Olsztyn
5 stycznia 2010

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...