Bogowie strąceni z piedestału
„Po burzy" – reż. Michał Telega – Teatr Polski w SzczecinieŚrodowisko teatralne od kilku lat żyje aferami z wiązanymi z przemocą i agresją mistrzów wobec uczniów czy wobec osób podległych. Czy status boga czyni człowieka bezkarnym? Na to pytanie próbuje odpowiedzieć spektakl „Po burzy" w reżyserii Michała Telegi.
Opowieść teatralna oparta jest na kanwie „Burzy" Williama Shakespeare' a , inspirowana jest również powieścią „Czarci pomiot" Margaret Atwood, w której Felix, reżyser teatralny, zostaje bezceremonialnie usunięty ze stanowiska dyrektora artystycznego festiwalu w Makeshiweg. Odcina się od świata. Gdy po latach życia w samotności podejmuje się prowadzenia zajęć teatralnych w więzieniu, niespodziewanie nadarza się okazja do zemsty. Podobieństwa do szekspirowskiego Prospera wydają się oczywiste.
W spektaklu Michała Telegi fabuła została przeniesiona we współczesne czasy, w którym społeczeństwo jest mocno podzielone, a przemoc i agresja, również w świecie artystycznym, stały się naszą codziennością. Hejt ma się dobrze zarówno w świecie wirtualnym, jak i realnym. Nienawistne słowa uderzają z całą mocą w każdego, kto ma inne spojrzenie na jakąś sprawę. Jesteśmy podglądani, nagrywani, sprawdzani na różne sposoby.
Na to wszystko reżyser nakłada wrażliwość artysty, który z jednej strony stawia się piedestale, a z drugiej zostaje z tego piedestału strącony z powodów dla niego niezrozumiałych. Ale pozostaje pytanie czy za winy rzeczywiste czy nie? I tu wkraczamy w świat teatru, ale nie ten piękny, widziany z widowni, ale ten mroczny, w którym źle się traktuje pracowników, w którym jest wyraźna hierarchia i podział na linii artyści – pracownicy administracji. Zagłębiamy się w mroczne otchłanie edukacji artystycznej, w której studenci spotykają się z przemocą słowną i fizyczną.
Nie sposób nie odnieść się do wydarzeń, które głośnym echem odbiły się w mediach, dotyczących przemocy, mobbingu i molestowania seksualnego w teatrach i szkołach teatralnych. Temat tabu przestał być tabu i runęła lawina.
Michał Telega nie pierwszy raz sięga po temat przemocy w środowisku aktorskim. Na studiach napisał sztukę „Aktorki, czyli przepraszam, że dotykam". To była praca zaliczeniowa przygotowana pod opieką Igi Gańczarczyk na Wydziale Reżyserii Dramatu. Rzecz jest o molestowaniu młodych kobiet w krakowskiej Akademii Sztuk Teatralnych. Telega przeprowadził rozmowy ze studentkami, a z cytatów z ich wypowiedzi złożył tekst dramatyczny, do którego załączone zostało pismo dotyczące opisywanej w dramacie sprawy, adresowane do rektorki AST Doroty Segdy.
Tym razem pokusił się o spektakl bardziej poetycki, obrazowy, fantazyjny, w którym ponakładał na siebie kilka warstw. Tylko czy dla wszystkich widzów te warstwy będą czytelne?
Pierwsza warstwa to dramat Szekspira „Burza". Pokrótce: Prospero, prawowity książę Mediolanu, pozbawiony tronu przez swego brata Antonia, wspomaganego przez Alonsa, króla Neapolu, zostaje wraz z córką Mirandą wyprawiony na morze w łodzi, którą Neapolitańczyk Gonzalo w sekrecie zaopatrzył w wodę i żywność oraz książki. Wygnańcy trafiają na wyspę, gdzie spędzą dwanaście lat. Dzięki czarom ma szansę zemścić się na swoich przeciwnikach.
Druga warstwa to książka Margaret Atwood „Czarci pomiot", w którym Prospero przyjmuje postać reżysera teatralnego Felixa, który odcina się od świata. I to przejście do świata teatralnego sprawia, że mamy trzecią warstwę, czyli nasz rodzimy świat teatralny ze wszystkimi negatywnymi elementami.
Oczywiście nie sposób nie dowoływać się do afer, o których było szczególnie głośno, i nawiązywać do nich. Piotr Biernat grający Prospera fryzurą przypomina Krystiana Lupę, znakomitego reżysera, o którego metodach pracy było głośno nie tylko dlatego, że szwajcarski teatr zerwał z nim współpracę, bo zbuntowali się pracownicy techniczni, ale również dlatego, że kilkanaście lat temu zbuntowała się aktorka Joanna Szczepkowska, która na premierze pokazała w geście protestu swoje pośladki. Problem w tym, że nikt nie wie jak było naprawdę i kto był prawdziwym źródłem konfliktu w obu sprawach, bo opinie są sprzeczne. Niemniej Lupa staje się najchętniej przypominanym przez media negatywnym przykładem reżysera w kwestii metod pracy.
A na to wszystko nakłada się jeszcze czwarta warstwa pokazująca współczesne społeczeństwo, jego rozwarstwienie i konflikty, które nim wstrząsają. Problemem tego spektaklu jest to, że wszystkie warstwy zostały potraktowane zbyt powierzchownie, co sprawiało, że widz oglądający spektakl „od zera", bez znajomości kontekstów, może się pogubić i nie do końca zrozumieć wszystkie zależności. Natomiast sama kwestia przemocy w środowiskach artystycznych i nierówności społecznych potraktowana została zbyt publicystycznie. Odczytywanie listu, monologowe protest deklamacje niepotrzebnie wydłużają spektakl i nie wywołują pożądanych emocji.
Od razu przypomina mi się spektakl „Burza. Rekonstrukcja" Teatru im. Kochanowskiego w Opolu, który wygrał ubiegłoroczny Festiwal Szekspirowski. Tam również na bazie „Burzy" Szekspira oglądaliśmy kulisy powstawania spektaklu z mocną postacią reżysera ewidentnie przypominającego Lupę. Sukcesem tamtego spektaklu jest to, że wszystko oglądamy w akcji, a nie w opowieściach o problemie. Tego mi zabrakło.
Natomiast Piotr Biernat jako Prospero wypadł bardzo dobrze. Jego wyciszenie, dogłębne analizowanie problemu, z powodu którego trafił w odosobnienie, jego kontrolowana emocjonalność jest bardzo ciekawa. Nie stworzył histerycznego i chimerycznego bohatera, ale tajemniczego, którego motywów działania jesteśmy ciekawi. Jesteśmy ciekawi również jego przemyśleń.
Cieszę się, że w spektaklu mógł się pokazać Damian Sienkiewicz. Jego Gonzalo był jedną z najlepszych ról, jakie można było obserwować. Intersująco wypadli również aktorzy gościnni: Miranda - Monika Mikołajczak, Ariel - Paweł Wydrzyński i Kaliban - Maciej Szczepanik. Cała trójka stworzyła wyraziste postaci. Monika Mikołajczak nadała swojej bohaterce pewną delikatność, bojaźliwość, które ostatecznie przeradzają się w siłę. Paweł Wydrzyński i Maciej Szczepaniak to dwie kontrastujące dzisiaj postawy społeczne – przedstawiciel społeczności LGBT+ i przedstawiciel tak zwanych silnych mężczyzn, którzy z frustracji spowodowanej poczuciem bycia gorszego sortu, budują w sobie siłę na negatywnych emocjach. Jeden i drugi należą do „tych gorszych", ale z innych powodów. Inaczej też rozprawiają się ze swoją gorszością.
Jest w tym spektaklu kilka scen, które zapadają w pamięć. Marcin Sztendel jako Fernando, który opowiada o latach przemilczania kwestii przemocy w środowisku teatralnym. Z tego przemilczania stracił głos, został kaleką, jeździ na wózku inwalidzkim i musi na nowo uczyć się mówić. Ale jego próby przemówienia to jego zwycięstwo, również moralne. W spektaklu ukrywanie w sobie zła idzie w cielesność, w życiu na pewno okalecza nam psychikę. To głos przejmujący.
Lidia Jeziorska ma najlepszą scenę, kiedy jako starsza aktorka mówi młodemu koledze o swoim odchodzeniu z zawodu, pomijaniu, stawaniu się niepotrzebną i niewidzialną. Równie przejmujące.
W tym zadziwiającym świecie mamy scenografię niemal barokową. Za tło robi wielka puchata różowa kanapa. A w środku tego surowa metalowa konstrukcja niczym scena, na której rozgrywają się najważniejsze wydarzenia.
Kostiumy nawiązują do charakteru postaci tworząc stereotypowe wizerunki. Przedstawiciele świata władzy mają czarne garnitury. Prospero jest zdecydowanie bardziej artystyczny w skórzanych spodniach i srebrnej bomberce. Miranda wygląda jak kiczowata księżniczka, panienka z uprzywilejowanego środowiska. Franceska i Adriana, wyśpiewujące współczesne protest songi, wyglądają jak aktywistki feministki również postrzegane stereotypowo. I do tego Ariel w obcisłym kombinezonie. Oczywiście jest to zabieg celowy, bo ma bawić tylko przez chwilę, a potem ma się włączyć myślenie i refleksja.
Ważnym elementem jest muzyka i piosenki, które aktorzy wykonują na scenie. Wszystkie mają zabarwienie społeczne, akcentują to, co istotne.
W spektaklu zastosowano również kamerę z ręki – zabieg stosowany dziś w teatrze dosyć często. Zaglądanie w twarze bohaterom stało się modne, ale jest też znakiem czasów, w których regularnie się nawzajem nagrywamy nie pytając o zgodę. Nie wiem, co chcemy osiągnąć takimi metodami, ale nie prowadzi to do niczego dobrego.
Ten spektakl pokazuje, że wszyscy żyjemy w świecie zależności, które wytwarzają w nas strach przed przyszłością, niemoralne zachowania i wynikające z nich poczucie winy. Czy można od tego uciec czy jakoś to obejść? Zadanie domowe do przemyślenia.
__
Obsada: Alonso - Jacek Piotrowski, Antonio - Piotr Bumaj, Sebastian - Aleksander Różanek, Gonzalo - Damian Sienkiewicz, Fernando - Marcin Sztendel, Prospero - Piotr Biernat, Francesca/Trynkulo - Ewelina Bemnarek, Adriana/Stefano - Ola Gurdziel, Miranda - Monika Mikołajczak (gościnnie), Ariel - Paweł Wydrzyński (gościnnie), Kaliban - Maciej Szczepanik (gościnnie), Sykorax - Lidia Jeziorska.
Scenariusz i reżyseria: Michał Telega, scenografia: Krystian Szymczak, Wojciech Miks, kostiumy i reżyseria świateł: Krystian Szymczak, muzyka: Dawid Sulej Rudnicki, instalacja plastyczna: Samuel Kłoda, asystent reżysera: Piotr Bumaj, autor plakatu: Krystian Szymczak, autorka zdjęć: Natalia Kabanow.
Premiera 10 maja 2025.