Bohater sprawiedliwy

"Bohater Roku" - reż. Piotr Ratajczak - Teatr im. Szaniawskiego w Wałbrzychu

Ten spektakl może rozczaruje tych widzów, którzy oglqdali film Feliksa Falka pod takim samym tytułem. Z grubsza biorąc fabuła jest podobna - wybiera się "bohatera" i wozi się go po kraju zarabiając na tym szmal.

"Bohater" wychodzi na scenę, kłania się, uśmiecha, coś tam powie (co mu każą), jakieś gwiazdy "z dolnej półki" zaśpiewają, zatańczą, no i biznes się kręci. Ale ten spektakl może też i nie rozczaruje, bo wałbrzyski "Bohater roku" jest po prostu... wałbrzyski! A u nas zostać "bohaterem" można za to, że się mieszka na Sobięcinie, jak to użył jeden z uczestników castingu na bohatera. Casting wygrał "z urzędu" niejaki Zbigniew Tataj z Wałbrzycha za to, że udzielił gościny eksmitowanej lokatorce jednego z pustostanów w tym mieście. W tę rolę wcielił się udanie Ryszard Węgrzyn, wałbrzyszanin z krwi i kości - to właśnie zainspirowało młodego szczecińskiego reżysera Piotra Ratajczaka do powierzenia mu głównej roli.

Oprócz znanej dwójki wałbrzyszan, Ryszarda Węgrzyna i Dariusza Skowrońskiego (prezes), zobaczyliśmy na scenie same nowe twarze. A wałbrzyskich realiów mamy w tej sztuce aż nadto, są gorzkie i dosadne odniesienia do np. niedokończonej obwodnicy, brzydoty miasta, działalności władz samorzqdowych. Zbigniew Tataj jest kierownikiem magazynu w "porcelanie", daje się wciqgnqć w ten show-bizness, ale nie akceptuje go, próbuje walczyć, być bohaterem "sprawiedliwym". Widzi szansę dla miasta, mimo że w końcowej scenie widzimy go snujqcego się ulicami wśród brudnych, zaniedbanych domów. On kocha to miasto i może właśnie za to powinien być okrzyknięty bohaterem...

Przejdźmy do realiów scenicznych. W kuluarowych rozmowach po spektaklu słychać było, że sztuce brak było jakiegoś wyraźnego poczqtku, punktu wyjścia. Też miałem takie odczucie, dłuższy czas nie mogłem się wciqgnqć w akcję, działo się coś, a nie wiedzieliśmy co. To trzeba chyba dopracować. Sztuka została napisana na zamówienie wałbrzyskiego "Dramatu", jej autor więc na pewno może coś jeszcze uzdatnić. Obsceniczny język nie razi, wulgaryzmy w kontekście brzydoty miasta i marazmu w nim panujqcego są nawet na miejscu. Spektakl polecałbym jednak uczniom dopiero w wieku ponadgimnazjalnym, nie wcześniej. Scenografia... Hm, drewniany parkan! Czyżby to miało sugerować mieścinę dechami zabitą? W kontekście tego, co się mówi w tej sztuce o Wałbrzychu, można to i tak rozumieć. No i na koniec słowa uznania "Dramatowi" za kontynuowanie "wałbrzyskiego cyklu" ("074"). Po osławionej "Kopalni" (pokazanej nawet we Francji!), zrealizowano tu "Peregrynacje Czarnej Izy Wałbrzyskiej" oraz czwarty już odcinek "Rodziny Iglaków". Ktoś więc tu jednak kocha to miasto "bez perspektyw"...
(mi)

Henryk Król
Tygodnik Wałbrzyski nr 17/27.04
29 kwietnia 2009
Portrety
Piotr Ratajczak

Książka tygodnia

Musical nieznany. Polskie inscenizacje musicalowe w latach 1961-1986
Wydawnictwo Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie
Grzegorz Lewandowski

Trailer tygodnia