Bohaterowie codzienności

8. Międzynarodowy Festiwal Teatralny Boska Komedia

Liryczny nastrój, melancholijny klimat rozpadu i łabędzi śpiew rozczarowanych rzeczywistością ludzi. Ludzi, którzy żeby przeżyć muszą codziennie troszczyć się o proste rzeczy. Próbują uciekać z miejsc dla nich nieprzyjaznych lub tworzą sobie iluzję idylli. Albo już nawet nie tworzą, tylko poddają się rytmowi kolejnych dni. Cały czas mają w sobie bunt, który jednak niewiele zmienia. Krystian Lupa stworzył ważne i mądre widowisko.

Na świecie jest coraz więcej ludzi, którym świat się rozpada. Niezmiennie monumentalna scenografia o malarskim charakterze „działa" tylko w pomieszczeniach. Scena na zewnątrz pokazuje nam iluzję przestrzeni z projektora. Muzyka uderza w czułe struny. Codziennie walczymy o to, żeby zachować w sobie małą wolność i mieć w sobie „małą wojnę".

Problemy techniczne. Czekamy dosyć długo. Pani z obsługi widowni mówi coś, czego nie słychać przez gwar. Ze swojego miejsca na balkonie wstaje Krystian Lupa i mówi mocnym głosem: „No powiedzcie, że jest problem z napisami. Przecież możecie to powiedzieć". Wszystkie głowy zwracają się w stronę mistrza. W końcu światło zaczyna przygasać. Z mroku wyłania się wysoki pokój o szarych ścianach i podłodze. Posiadający (oczywiście!) drzwi i duże okno. Na środku stoją przykryte folią szafy, z lewej strony rozsypane są buty. Z prawej skrzynie z napisem „Oxford". Dwie, ubrane na czarno kobiety prowadzą ze sobą długi dialog. Samobójcza śmierć profesora Schustera uruchamia cały ciąg zdarzeń, prowadzący do dezintegracji rodziny. Monotonia ich wypowiedzi oraz przymus czytania napisów ze względu na litewski język aktorów może mocno znużyć.

Kobiety opowiadają o Oxfordzie jako miejscu przeznaczenia. Możliwość wyjazdu do tego miasta wydaje się być spełnieniem ich marzeń. Oxford jest tu idealnym, wyśnionym miejscem niemal tak samo jak Moskwa w „Trzech siostrach" Czechowa. Profesor Schuster też myślał o wyjeździe do Oxfordu. Nagle na ścianie pojawia się widmo łysego mężczyzny w białej koszuli, który prasuje sobie koszulę. Materializuje się postać z opowieści służących. W kontekście całego spektaklu ten obraz może mieć znaczenie symboliczne – profesor Schuster był dobrym, „czystym" człowiekiem, który całe życie próbował coś prostować. Nie zgadzał się ze swoją austriacką tożsamością. Jedną koszulę zawsze składał kilkukrotnie, zanim odłożył ją na miejsce: jakby szukał ideału nawet dla tak prostej czynności. Nadania jej perfekcyjnej formy.

Bohaterowie są sami. Wrażenie potęguje ogrom sceny. Nawet pokój służących wydaje się bardzo duży i mało przytulny wobec zgromadzonych w jednym kącie butów. Resztę stanowią puste ściany i okno. Druga część spektaklu odbywa się na dużym, pustym placu przed cmentarzem (sugerują to obrazy na ścianach). Dialog między postaciami odbywa się w sąsiedztwie ławki, od której zbytnio się nie oddalają. W ostatniej scenie, kiedy widzimy salon, cała grupa uczestników stypy gromadzi się w lewym dolnym rogu sceny. Są trochę jak te kruki, które słyszeliśmy w poprzedniej scenie: co jakiś czas odzywa się ich krakanie. Szczególnie gadatliwy jest jeden z nich. Najstarszy. Może najbardziej świadomy ze względu na perspektywę czasu. Niekończące się wywody o fatalnej sytuacji społeczno-politycznej w kraju zostają podczas kolacji zagłuszone krzykami z ulicy. Dziwny, narastający gwar. To wdowa po profesorze znowu słyszy głosy z pobliskiego Placu Bohaterów. Echa przeszłości, które – mieszkają w jej głowie.

Co ciekawe, przez cały spektakl osoba Józefa Schustera pojawia się jedynie w wypowiedziach bohaterów. Jego śmierć staje się też pretekstem do dyskusji na temat kondycji społeczeństwa. Sytuacja z tekstu Bernharda jest niemal analogiczna do historii z „Pokoju Jakuba" Virginii Woolf. W jej powieści tytułowy Jakub, który zginął podczas I wojny światowej jest postacią znaną jedynie z rozmów, wspomnień, sytuacji. Dzięki tej nieuchwytności Woolf mówi o niemożliwości pełnego zrozumienia drugiego człowieka. Lupa rozszerza mocno kontekst „Placu Bohaterów", który staje się tekstem niezaprzeczalnie uniwersalnym i na wskroś aktualnym. Pokazuje, że społeczeństwo (szczególnie po traumatycznych przeżyciach) może się bardzo szybko rozpaść, zdezintegrować, ponieważ ze strachu przed zmianą każdy będzie obsesyjnie dbał o własny interes. Jednak pewnych przemian nie da się zatrzymać. Śmiejemy się, kiedy słyszymy o otoczeniu przez idiotów. Trafne aluzje wywołują wręcz salwy śmiechu. Zastanawiamy, dlaczego wytrzymujemy kolejne absurdalne decyzje rządzących. Wydaje się, że każdy mały świat, każdy ustrój ostatecznie nie wytrzyma i rozpadnie się (jak rozbija się na wizualizacji okno w puencie). Jest to bardziej kwestią czasu, kiedy pęknie bańka kolejnej iluzji – tylko dlatego, że ktoś będzie miał dosyć.

„Plac Bohaterów", reż. Krystian Lupa, Litewski Narodowy Teatr Dramatyczny, Międzynarodowy Festiwal Teatralny Boska Komedia

Joanna Marcinkowska
Dziennik Teatralny Kraków
17 grudnia 2015
Portrety
Krystian Lup

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...